Jeden blok, jeden schron – komuniści mieli zasady
Dawno, dawno temu, kiedy imperialiści mieli najechać na miłujący pokój obóz państw demokracji ludowej, schronów budowano niewiele mniej niż bloków mieszkalnych. Zasada była prosta: pod każdym blokiem miał być schron. I to obowiązywało do końca lat 50. Potem się to zmieniło.
Obiekty ochrony zbiorowej budowano w zakładach, a nie na osiedlach mieszkaniowych. Trudno sobie było wtedy, a i dziś również, wyobrazić budowę schronu, wedle wcześniejszej zasady, dla mieszkańców 10-piętrowego wieżowca. Z czasem schronów budowano coraz mniej, więc i specjalistów od budowy takich przybytków ubyło. I to dziś stanowi problem dla sprawnej realizacji idei wynikających ze wspomnianej ustawy (zakładając, że są pieniądze na takie inwestycje).
Ustawa obowiązuje od 1 stycznia i droga do tego, by w schronach było wielokroć więcej miejsc dla cywilów, niż mają oni obecnie, jest co najmniej daleka. Na początek – i jest to słuszna koncepcja naszego rządu – trzeba wiedzieć, czym się dysponuje. Trwa więc „audyt schronowy”, a właściwie aktualizacja przeglądu dokonanego w 2023 r. Nie chodzi w niej o to, co przybyło, lecz o to, co ubyło z zasobów.
– Podmioty ochrony ludności, czyli organy samorządu: wójt, starosta, są na etapie oceny tego, co mają w swoich zasobach. Oceniają to przy pomocy Państwowej Straży Pożarnej i powiatowych inspektorów nadzoru budowlanego, którzy na podstawie zlecenia dokonują oceny budowli – czy to wizualnie na miejscu, czy też wspomagamy się dokumentacją, która czasami istnieje, czasami nie istnieje. W zasadzie robimy to zero-jedynkowo: albo obiekt się nadaje, albo wymaga jakiejś modernizacji, albo będzie się nadawał, albo nigdy się nie będzie nadawał – tłumaczył w rozmowie z agencją Newseria nadbryg. Józef Galica, zastępca komendanta głównego PSP. – Myślę, że ten rok pokaże nam prawdziwy obraz stopnia przygotowania państwa do zapewnienia ludziom schronienia.

Gdyby do „czegoś doszło”, to schronienie jest dla 4 proc. populacji
Po inwentaryzacji w 2023 r. okazało się, że ochronę ma zapewnioną:
• w schronach (ok. 2 tys. obiektów) – ponad 300 tys. osób,
• w miejscach ukrycia (ok. 9 tys. obiektów) – ponad 1,1 mln osób,
• w miejscach doraźnego ukrycia (ok. 224 tys. obiektów).
W sumie, teoretycznie zakładając, ochronę ma zapewnioną mniej niż 4 proc. populacji. To założenie teoretyczne, gdyż obecna aktualizacja inwentaryzacji może wykazać, że liczba ludności, która mogłaby w razie „W” skorzystać z ochrony, będzie jeszcze mniejsza.
W inspekcji z 2023 r. liczono obiekty „na sztuki”, a nie analizowano ich przydatności pod względem technicznego wyposażenia, jego zdatności do użytku itd. Zatem obecnie jest tak ze schronieniami, że już można płakać, a może okazać się, że jest jeszcze gorzej. Zobaczcie, co ma do powiedzenia w tej sprawie specjalista:
– Większość schronów, które do tej pory funkcjonowały, powstała w okresie zimnej wojny. Z reguły są to budynki zaniedbane, zagrzybione, niespełniające podstawowego parametru związanego z funkcjonowaniem schronu, czyli kwestii wentylacji. Należy wykonać cały szereg badań, oceniając parametry mechaniczne schronów, biorąc pod uwagę ich stan zawilgocenia, jakość nośności, jakość wykonanych prac, również materiałów, które zostały użyte – jaki jest ich stan, szczególnie mam tutaj na myśli stan zbrojenia stalowego. W dalszej kolejności należałoby wykonać prace naprawcze, prace w zakresie wentylacji, a prace końcowe to jest oczywiście wyposażenie. Z reguły tego typu budynki mają inne przeznaczenie niż to, do czego zostały wybudowane, i należałoby je w takim razie wyposażyć w to, co jest niezbędne dla funkcjonowania schronu – ocenił dla Newserii dr inż. Michał Wieczorek, zastępca dyrektora ds. komercjalizacji w Sieci Badawczej Łukasiewicz – Instytucie Ceramiki i Materiałów Budowlanych.
Czym różni się schron od miejsca ukrycia lub tymczasowego ukrycia?
Bo w potocznej świadomości „schron” i „bunkier” to jest to samo, a „miejsce ukrycia” dla wielu jest „schronem”. A zatem...
Schrony, miejsca ukrycia i doraźne miejsca ukrycia to różne formy ochrony ludności cywilnej lub personelu wojskowego przed skutkami zagrożeń, takich jak działania wojenne, ataki rakietowe, skażenia chemiczne, biologiczne, promieniowanie czy klęski żywiołowe. Pojęcia te są stosowane m.in. w przepisach dotyczących obrony cywilnej i zarządzania kryzysowego w Polsce.
Schrony. Najbardziej zaawansowane i trwałe budowle ochronne o konstrukcji żelbetowej, zwykle pod ziemią, w wysokim stopniu chroniące przed falą uderzeniową, promieniowaniem jonizującym oraz skażeniami biologicznymi i chemicznymi. Wyposażone w systemy do podtrzymania życia (filtry powietrza, zasilanie awaryjne, zapasy wody, żywności i medykamentów).
Miejsca ukrycia. Zazwyczaj są to piwnice, garaże podziemne, tunele itp. Ich zadaniem jest tymczasowa ochrona ludności. Nie mają systemów podtrzymywania życia. Chronią jedynie przed odłamkami, promieniowaniem cieplnym i skażeniami pyłowymi.
Doraźne miejsca ukrycia. To najprostsze i tymczasowe rozwiązania, a więc wszystkie osłony improwizowane, np. z worków z piaskiem czy betonowych elementów budowlanych. Tworzy się je prawie ad hoc – w piwnicach, pod schodami, w rowach przeciwpożarowych, bramach itp. Dają minimalny poziom ochrony, co jest zdecydowanie lepsze od braku jakiejkolwiek ochrony.
Kilka zdań komentarza
Oj, dużo, dużo wody w polskich rzekach upłynie, nim uda się zrealizować plany wynikające ze wspomnianej ustawy.
Otóż przewiduje ona, że planowanie zbiorowej ochrony ludności powinno zapewnić miejsca w obiektach zbiorowej ochrony dla co najmniej 50 proc., a w budowlach ochronnych – dla co najmniej 25 proc. mieszkańców (poza granicami administracyjnymi miast odpowiednio 25 i 15 proc.).
Powtórzmy: dla 50 proc. Przypomnijmy: teraz mamy dla 4 proc. Progres ruszyć może, bo od 1 stycznia 2026 r. Deweloperzy będą mieli obowiązek projektowania takich budynków z uwzględnieniem możliwości organizowania miejsc doraźnego schronienia. To raczej będą w najlepszym przypadku miejsca ukrycia. Nie powinna ta zmiana wpłynąć na koszty budowy domów mieszkalnych.
Co innego, gdy idzie o budowę schronów. Przecież zrozumiałe jest, że gdyby na Polskę najechali… dajmy na to – kosmici, to każdy wolałby ukryć się w schronie, gdzie łatwiej o zachowanie życia niźli w miejscu schronienia. I tu może być problem. A imię jego, to PIENIĄDZE.
Poszperałem w necie i z tego rozpoznania wyszło, że dla 4-osobowej rodziny koszt budowy schronu może wynieść circa 300 tys. zł, przy cenie budowy (samego obiektu, bez wyposażenia) od 21 tys. do 47 tys. zł za metr kwadratowy. Bogaci niech sobie budują schrony – kto bogatemu zabroni?
Czy jednak w kasie państwowej starczy na zbudowanie schronów publicznych dla 25 proc. populacji? Nawet wówczas, gdy koszt budowy metra kwadratowego takiego obiektu byłby niższy od tego z prywatnej inwestycji?