NIE MA W ŚWIECIE LEPSZYCH AGENTÓW OD TYCH Z SECRET SERVICE...
W filmach. W nich agenci SSUS (będę używał pełnego skrótu, bo bez „US”, to komuś może się skojarzyć z inną organizacją) paradują w ładnych garniturach,w białych koszulach, ciemnych krawatach i obowiązkowo w okularach przeciwsłonecznych. Nawet w nocy. Agentki też są ubrane na modłę „bieznesłumeńską”, ale – nie wiedzieć czemu – nie używają okularów przeciwsłonecznych. W filmach SSUS nie narzeka na brak sprzętu. Agenci potrafią nagrać rozmowę, szykujących zamach na prezydenta USA, z pół kilometra i prowadzoną przy pracującym kompresorze. Są – bez przedłużania – the best, albo nawet i bardziej.
Rzeczywistość po raz kolejny pokazała, że SSUS, nie odmawiając im fachowości, życie to nie filmy. O czym przekonał się, m.in. John F. Kennedy, Donald Trump i William McKinley. Z tym zastrzeżeniem, że pierwszy i ostatni nie mogli wyrazić swoich opinii. W przeciwieństwie do tego drugiego. Zresztą o trzecim będzie za moment, bo zamach na tego prezydenta miał kolosalny wpływ na „życiorys” SSUS.
20-LATEK MIAŁ PRZEWAGĘ TECHNOLOGICZNĄ NAD SSUS, KTÓRYCH BUDŻET OPIEWA NA 3 MLD USD
Do strzelania do Trumpa nie powinno dojść. Ten, który chciał go zabić, nie powinien być zastrzelony przez snajpera, dopiero po tym, gdy o mały włos nie zabił b. prezydenta, a zabił jednak strażaka i dwie inne osoby ciężko ranił. USSS, kolokwialnie stwierdzając, dały ciała. Bo młodzik nie miał prawa nawet przymierzyć w stronę Trumpa, a co dopiero do niego strzelać!
Nawet nie wiem, czy za błędy w sztuce (ochrony), ktoś z agentów poniósł jakieś konsekwencje. Bo błędów było sporo, o czym za chwilę. Do dymisji podała się (23 lipca) dyrektorka (czemu PAP używa nagminnie określenia „szefowa” lub „szef” – przecież tacy urzędnicy mają jakiś formalny tytuł) SSUS Kimberly Cheatle. Wzięła ciężar odpowiedzialności na kla…, na piersi. Zachowała się tak, jak należy, co w Polsce może wydawać się czymś niezwykłym.
Spokojnie, zaraz będzie nieco o historii SSUS. Wcześniej jednak należy zapodać o tym, że szacowny „New York Times” (największy dziennik w USA), opublikował (1 sierpnia) litanię błędów popełnionych przez Służby 13 lipca. Chroniący kandydata Republikanów, nie tylko federalni, popełnili błąd rezygnując z rozwiązań technologicznych, które mogły zapobiec zamachowi – diagnozuje dziennik.
Nie wypuszczono drona do monitorowania potencjalnego obszaru zagrożenia. Lokalne służby nie miały łączności z systemem komunikacyjnym SSUS. Co, w jednym i drugim przypadku, skutkowało tym, że zamachowiec nie został zdjęty przed szkodą, choć lokali widzieli go. Swoją drogą: skoro nie mogli połączyć się z agentami SSUS, to nie mogli im zameldować o tym do ucha, albo samodzielnie zneutralizować zagrożenie?
„Z powodu niedopatrzeń i zaniedbań Secret Service dwudziestoletni strzelec miał przewagę technologiczną nad federalną agencją, której budżet opiewa na około 3 mld dolarów” – spuentował NYT.
POCZĄTKI TAJNYCH SŁUŻB ZWIĄZANE SĄ Z DEPARTAMENTEM SKARBU
Agencja powstała 5 lipca 1865 r. 4 kwietnia 1865 r. w zamachu zginął pierwszy prezydent, Abraham Lincoln (dotychczas zginęło czterech urzędujących prezydentów). Secret Service powstały nie po to, by robić za ochronę dla lokatorów Białego Domu i najważniejszych urzędników federalnych. Założono ją, w strukturze Departamentu Skarbu USA, jako służbę tropiącą fałszerzy dolarów. Bo to był spory problem po zakończeniu amerykańskiej wojny domowej.
„Przeznaczenia i zadania bojowe” SSUS zmieniły się po tym, gdy od kuli zamachowca zginął kolejny, drugi już prezydent, William McKinley. Amerykanin też mądry po szkodzie, ale… Ktoś tam stwierdził, że systematyczną ochroną trzeba objąć nie tylko prezydenta, ale i resztę super VIP-ów federalnych, a także zagranicznych dygnitarzy odwiedzających USA, bo szaleńcy też mogą chcieć ich odstrzelić.
Po II WŚ zakres działania SSUS nie dotyczył już wyłącznie ochrony personalnej najważniejszych osób w państwie. Agencja powierzono także ochronę infrastruktury krytycznej, kwestie cyberbezpieczeństwa. Jeszcze szerzej, niż na swoim początku istnienia, Secret Service zajmują się przestępstwami finansowymi, globalnym terroryzmem, zabezpieczeniem wydarzeń o znaczeniu narodowym.
Tzw. kamieniem milowym dla SSUS był 11 września 2001 r. Służby znalazły się (w 2003)w strukturze nowo utworzonego Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. To tyle o CV Secret Service. Mało? W końcu są tajne służby… Można jeszcze wspomnieć o tym, jak się zostaje agentem/agentką USSS.
Gdy kandydat jest „czysty”, gdy jego życiorys i reputacja są nieskazitelne, zdrowie i sprawność fizyczna przetestowane, wieki odpowiedni (od 21 do 37 lat w chwili zatrudnienia), to ma się pracę w Secret Service…
„Gdy zaczynasz pracę w Secret Service, wszyscy agenci przechodzą szkolenie w Federal Law Enforcement Training Center w Glynco w stanie Georgia. Uczysz się podstaw prawa, prawa konstytucyjnego, technik śledczych, jak dokonać aresztowania, podstawowych taktyk posługiwania się bronią palną. Nasz drugi etap odbywa się w James J. Rowley Training Center w Beltsville w stanie Maryland. Rowley naprawdę skupia się na fałszerstwach i cyberprzestępczości i poświęca czas obowiązkom związanym z ochroną. W sumie trwa to 27 tygodni…”.
Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej o pracy Secret Service, to ChatGTP poleca najbardziej realistyczny film fabularny przedstawiającym pracę agentów: „In the Line of Fire” / „Na pierwszej linii ognia” (z 1993 r.) w reżyserii Wolfganga Petersena, z Clintem Eastwoodem w roli głównej. Pamiętać należy, że nie wszystko w nim jest pokazane, bo w końcu jest to film o TAJNYCH Służbach...