Włączenie marszałków Sejmu i Senatu w system kierowania obroną państwa
Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy dopiero na początku realizacji zmian, bo parlament obecnej kadencji raczej na pewno nie będzie procedował tych propozycji legislacyjnych. Oznacza to, że - optymistycznie zapatrując się na szanse przyjęcia prezydenckich propozycji i biorąc pod uwagę proponowane w nowelizacji terminy vacatio legis - najwcześniej z nowym stanem prawnym możemy mieć do czynienia dopiero w drugiej połowie przyszłego roku, a może pod jego koniec. Daje nam to pewien wgląd w obecną sytuację i tempo reagowania (legislacyjnego) władzy na szybko zmieniające się realia w zakresie bezpieczeństwa.
Warto zwrócić uwagę choćby na to, że prezydent Andrzej Duda w swej propozycji proponuje m.in.: włączenie marszałków Sejmu i Senatu w system kierowania obroną państwa i stałych dyżurów, co ma - jak napisano w uzasadnieniu - zapewnić „utrzymanie ich świadomości sytuacyjnej” (art.2). Należy na tej podstawie wnosić, że obecny stan prawny nie zakłada uczestnictwa drugiej i trzeciej osoby w państwie, jeśli brać pod uwagę kwestie sukcesji władzy w tym systemie, co jest o tyle zastanawiające, że jak wiadomo jednym z głównych elementów rosyjskiej doktryny wojennej jest zakłócenie, spowolnienie lub całkowite zablokowanie procesu podejmowania decyzji przez przywództwo zaatakowanego państwa.
Zasady tworzenia Głównego Stanowiska Obrony Państwa
Idźmy dalej. W art. 5 określono zasady tworzenia Głównego Stanowiska Obrony Państwa oraz jego odpowiednika zapasowego, podobnie jak w przypadku innych organów władzy uczestniczących w systemie kierowania bezpieczeństwem. W tym wypadku chodzi raczej o umocowanie na poziomie ustawowym i stworzenie nowoczesnego systemu, który musi spełniać kryteria funkcjonalności, być w adekwatny sposób chroniony i zostać odpowiednio wyposażony. Trudno mówić o tym, że i w tym wymiarze jesteśmy do wojny i nowych formuł agresji asymetrycznej przygotowani.
Podobnie zresztą jak w przypadku ustalania stanów gotowości obronnej państwa (art. 13 – 16). Jak napisali w uzasadnieniu autorzy propozycji „obecnie brak jest tego typu regulacji na poziomie ustawowym”, tym bardziej rozwiązań skutecznych w obliczu agresji asymetrycznej (hybrydowej). A zatem tego też nie mamy.
Wymiana informacji między prezydentem a premierem
Dopracowania (art.17) wymagał też system stałych dyżurów organów administracji rządowej i samorządowej oraz zasady wymiany informacji między prezydentem RP a prezesem Rady Ministrów. W art. 18 określono zasady tworzenia Polityczno – Strategicznej Dyrektywy Obronnej RP, na podstawie której buduje się Plan Reagowania Obronnego. Warto pamiętać, że Dyrektywa Obronna jest dokumentem wykonawczym Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, która została przyjęta w 2020 roku. W jaki sposób zatem do tej pory realizowano zapisy Strategii?
Brak tego dokumentu, podobnie jak brak Narodowych Planów Użycia Sił Zbrojnych czy Planu Reagowania Obronnego, które mają zostać opracowane, nie oznacza, że nie mamy stosownych regulacji i dokumentów określających naszą doktrynę bezpieczeństwa. Problemem, o czym zresztą piszą Autorzy nowelizacji w uzasadnieniu, jest pewien chaos kompetencyjny, brak jasnej hierarchii, odpowiedzialności i podziału uprawnień.
Właśnie z tego powodu proponuje się (art. 22 i 23) rezygnację z przygotowywania odrębnego planu operacyjnego użycia Sił Zbrojnych RP jako osobnego dokumentu wobec narodowych planów użycia Sił Zbrojnych. Do tej pory „plan operacyjny użycia wojsk” miano opracować dopiero po mianowaniu Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, co w świetle obowiązujących regulacji ma nastąpić dopiero po ogłoszeniu stanu wojennego, czyli w momencie kiedy zostaniemy np. zaatakowani. To chyba jednak trochę zbyt późno, nawet zakładając, że tego rodzaju dokumenty planistyczne przygotowuje się w czasie pokoju i w DORSZ prowadzone są prace studialne w tym zakresie.
"W planowaniu systemu obrony państwa trzeba brać pod uwagę zasadniczą różnicę między czasem wojny a pokoju"
W tym wypadku mamy do czynienia z jeszcze jednym czynnikiem, który trzeba brać pod uwagę. Otóż, jak przed laty pisał Michael Howard, w planowaniu systemu obrony państwa trzeba brać pod uwagę zasadniczą różnicę między czasem wojny a pokoju. Siły zbrojne przypominają trochę sytuację chirurga, który szkoli się całe życie po to, aby móc przeprowadzić jedną, może w wyjątkowych okolicznościach dwie, operacje. A to oznacza, że system prawny i organizacyjny, włączając w to kierowanie obroną państwa, musi być tak zbudowany, aby zapewnić możliwe płynne i szybkie przejście z realiów pokoju do funkcjonowania w czasie narastającego zagrożenia i wojny.
Zniesienie sztucznego podziału na Dowództwo Operacyjne RSZ i Dowództwo Generalne RSZ
Nie będzie zapewne czasu na korygowanie dotychczasowych regulacji i uczenie się „w marszu”. Kierując się, jak można przypuszczać tego rodzaju logiką, autorzy ustawy proponują również zniesienie sztucznego podziału na Dowództwo Operacyjne RSZ i Dowództwo Generalne RSZ (art. 43), proponując połączenie ich w Dowództwo Sił Połączonych. Zwierzchnictwo nad WOT ma zostać odebrane ministrowi obrony i przekazane Dowódcy Sił Połączonych, bo patrząc na sprawy zdroworozsądkowo, ta formacja jest jednym z kluczowych elementów reagowania w sytuacjach kryzysowych i musi być wprzęgnięta w całość przygotowań państwa.
Nowe stanowiska: Dowódca Sił Połączonych, Szef Sztabu i Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych
Za to w czasie pokoju będzie odpowiadał Szef Sztabu, któremu ma podlegać Dowódca Sił Połączonych. W czasie wojny przejmie je Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych, ale jako, że w tym przypadku mamy do czynienia z „unią personalną”, oznacza to w gruncie rzeczy przeniesienie zadań związanych z przygotowaniem systemu obrony, budową sił zbrojnych, ich modernizacją i przygotowaniem dokumentów strategicznych do kompetencji Szefa Sztabu Generalnego niżli, jak to jest obecnie, pozostawienie ich w domenie ministra obrony.
Ustawa "O Obronie Ojczyzny" nie była konsultowana z armią?
Trudno zatem oprzeć się refleksji, że filozofia, którą kierowali się autorzy tego projektu w sposób zasadniczy odbiega od tej, która przyświecała piszącym obowiązująca ustawę "O Obronie Ojczyzny", o której nieoficjalnie mówiło się w siłach zbrojnych, że „nie była konsultowana z armią”. Ta okoliczność spowoduje, że propozycja prezydenta Andrzeja Dudy nie zostanie w obecnym parlamencie przyjęta. Nie z powodu braku czasu, ale dlatego, że jej wdrożenie oznaczałoby znaczące okrojenie dominium ministra obrony narodowej. Polityka bezpieczeństwa jest bowiem w państwie polskim organicznie spleciona z interesami politycznymi i dążeniem do rozbudowy zakresu władzy organów konstytucyjnych odpowiadających za dany obszar. Kwestie związane z funkcjonalnością obowiązujących rozwiązań schodzą na drugi plan.
Nawet pobieżna lektura propozycji przygotowanych w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, które nota bene popieram i uważam, że powinny być przyjęte, pozwala nam też zrozumieć, z jak dalece niesatysfakcjonującym, jeśli chodzi o przygotowanie państwa polskiego do uczestnictwa wojnie, stanem rzeczy mamy do czynienia obecnie. I to mimo tego, że od 18 miesięcy za naszą wschodnią granicą trwa największa od 75 lat wojna lądowa.