Niezidentyfikowany obiekt powietrzny spadł w Polsce. "Doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej"

2023-12-29 17:14

W godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne. Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki - poinformowało w piątek, 29 grudnia DORSZ. Jak podała Telewizja Republika, rakieta/obiekt rozbił się w okolicach Wożuczyn-Cukrownia, w powiecie hrubieszowskim w woj. lubelskim. "Doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej" - potwierdził Sztab Generalny Wojska Polskiego.

pilne

i

Autor: Redakcja internetowa

Jak przekazał po naradzie w BBN szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną, którą następnie opuściła. Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze". Sztab Generalny Wojska Polskiego w oficjalnym komunikacie potwierdza, że "doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez obiekt, który po niecałych trzech minutach opuścił terytorium Polski. Identyfikujemy go jako rosyjską rakietę manewrującą".

Jak przekazał dowódca operacyjny RSZ gen. Maciej Klisz, rakieta przebywała w polskiej przestrzeni powietrznej niecałe trzy minuty i opuściła przestrzeń powietrzną. Jak dodał, mamy ok. 40 kilometrów naruszenia przestrzeni powietrznej Polski.

"W godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy, aż do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne systemu obrony powietrznej kraju" - czytamy w komunikacie Dowództwa Operacyjnego Rodzajów sił Zbrojnych opublikowanym na portalu X (Twitterze) w piątek, 29 grudnia, przed godz. 11.

Jak podkreślono, "zgodnie z obowiązującymi procedurami, dowódca operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki pozostające w jego dyspozycji".

Aktualizacja:

Według nieoficjalnych informacji Polsat News, niezidentyfikowany obiekt to najprawdopodobniej rosyjska rakieta manewrujące Ch-22 lub Ch-101. Jak przekazał po naradzie w BBN szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła, "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną, którą następnie opuściła. Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze".

Szef Sztabu Generalnego podkreślił, że z drugiej strony "to jest tylko technika, podchodzimy do niej z pewnym dystansem". "Dlatego postanowiliśmy to również zweryfikować na ziemi, dlatego skierowaliśmy grupy, które mają zweryfikować stwierdzony tor pocisku, czy aby nie doszło do jakiejś pomyłki od strony technicznej" - zaznaczył.

Gen. Kukuła przekazał, że noc z czwartku na piątek była trudna dla Ukrainy, wobec której zastosowano "połączony atak saturacyjny, mający na celu przeciążyć ich obronę przeciwlotniczą, z wykorzystaniem dronów uderzeniowych"; po tym doszło do uderzeń rakietowych, głównie lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej i odpalanych z Morza Kaspijskiego rakiet. Dodał, że Ukraina z atakiem poradziła sobie "relatywnie dobrze".

 "Śledziliśmy większość tych rakiet, tor lotu, mieliśmy informacje co do zakresu i kierunków ich przemieszczania się. W tym wypadku jedna z tych rakiet przekroczyła granicę Polski, później ją opuściła, wszystko na to wskazuje, jeszcze to potwierdzamy i weryfikujemy na ziemi" - zakończył.

Generał Klisz, zapewnił, że "rakieta na całym torze była śledzona".

"W związku z wykonywanymi przez nią manewrami i opuszczeniem przez nią przestrzeni powietrznej Polski, ja jako Dowódca Operacyjny nie podjąłem żadnej decyzji w stosunku do tego obiektu" - oświadczył dowódca operacyjny RSZ.

Zaznaczył, że "polską przestrzeń powietrzną naruszył tylko jeden z obserwowanych pocisków". Dodał, że "pocisk ten wrócił na terytorium Ukrainy".

Zastrzegł, że nie może potwierdzić, iż "był to wynik działania przeciwrakietowej obrony Ukrainy". "Nie mam wiedzy na ten temat" - oświadczył gen. Klisz.

Trwają poszukiwania

Dwustu policjantów jest zaangażowanych w poszukiwania obiektu, który wleciał w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą – podał w piątek PAP rzecznik KWP w Lublinie nadkom. Andrzej Fijołek.

Jak przekazał nadkom. Fijołek, poszukiwania prowadzone są na terenie powiatów zamojskiego, tomaszowskiego i hrubieszowskiego. Policjanci - dodał - przeczesują teren i rozmawiają z mieszkańcami.

 "Dwustu policjantów jest zaangażowanych w te działania, policyjne drony i tam, gdzie pojawiają się informacje, gdzie ten obiekt teoretycznie mógł spaść to tam od rana są prowadzone poszukiwania" – powiedział rzecznik lubelskiej policji. "Na chwilę obecną nie mamy tego miejsca potwierdzonego. Dalej szukamy" – zastrzegł.

Jak przekazał na platformie X wojewoda lubelski Krzysztof Komorski: "jesteśmy w stałym kontakcie z żandarmerią oraz Komendą Wojewódzką Policji. Dostaliśmy informację o tym, że na radarze pojawił się niezidentyfikowany obiekt w okolicach Hrubieszowa, po czym znikł. Nie mamy żadnego potwierdzenia na temat tego, że spadł na terenie naszego województwa".

Dowództwo Operacyjnie wyjaśnia

W TVN24 rzecznik Dowództwa Operacyjnego ppłk Jacek Goryszewski wskazał, że sygnał z obiektem, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną został utracony, a obecnie trwa ustalanie, co dokładnie się wydarzyło. Zapowiedział, że o dalszych ustaleniach będzie informować Dowództwo Operacyjne.

Ppłk Goryszewski zapewnił, że DORSZ podjęło wszelkie możliwe działania dla zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej. "Wszystkim środkom obrony powietrznej została podniesiona gotowość bojowa, są też - jeżeli jest to konieczne - podnoszone dyżurne pary myśliwców. To wszystko zostało zrobione, procedury zostały zachowane, zarządzanie kryzysowe było bez zakłóceń" - powiedział.

 Oficer doprecyzował, że niezidentyfikowany obiekt w polskiej przestrzeni pojawił się w okolicach Zamościa. Zwrócił też uwagę, że w nocy miał miejsce zmasowany atak rakietowy na nieodległą Ukrainę. "To można z tym oczywiście wiązać" - podkreślił.

 "Sprawdzamy wszystkie możliwe scenariusze tego incydentu, łącznie z poszukiwaniami, w związku z utraceniem sygnału. Musimy być przygotowani na wszelkie scenariusze, i wszystkie scenariusze badamy" - dodał rzecznik DORSZ. Jak zaznaczył, zbadanie sprawy jest obecnie priorytetem Dowództwa i MON.

Później ppłk Goryszewski powiedział dziennikarzom, że "trwają intensywne prace nad ustaleniem przyczyny i trajektorii lotu" obiektu. "Badamy zarówno zapisy z naszych systemów radiolokacyjnych, one będą poddane szczegółowej analizie i oczywiście przedstawione przełożonym. Trwają też poszukiwania naziemne. W tej chwili ponad 20 żołnierzy zaangażowanych jest w poszukiwania utraty sygnału - tak, żeby wszystkie scenariusze szczegółowo zbadać" - zaznaczył.

Pytany o miejsce utraty sygnału, wskazał, że był to obszar na południowy wschód od Zamościa. "Tam teraz trwają poszukiwania, żeby potwierdzić, czy cokolwiek mogło spaść na nasze terytorium (...) czy inny ewentualny scenariusz jest możliwy" - podkreślił.

Oficer dodał, że badane są wszelkie zgłoszenia i informacje, które napływają do wojska, m.in. od mieszkańców okolicy. "Nie ma takiego sygnału, żeby ktokolwiek zaobserwował jakiś wybuch czy znalazł jakieś szczątki, ale wszelkie przypadki, że ktoś widział, że coś leciało, oczywiście sprawdzamy" - zaznaczył ppłk Goryszewski. Dodał, że w sprawę zaangażowana jest m.in. Żandarmeria Wojskowa, policja i inne służby.

Ukraina ostrzelana przez Rosjan

Rosja ostatniej nocy i w piątek rano dokonali ostrzału terytorium Ukrainy. Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy, wyniku najsilniejszego ostrzału od dawna co najmniej 12 osób zginęło, a 76 zostało rannych. Według naczelnego dowódcy ukraińskiego wojska gen. Wałerija Załużnego Rosja użyła 158 środków rażenia, z których 114 zostało zniszczonych.

Według resortu najwięcej ofiar śmiertelnych jest w obwodzie dniepropietrowskim - zginęło tam pięć osób, a rannych zostało 15.

„Tragiczny poranek dla obwodu (dniepropietrowskiego). Wróg zaatakował rakietami. Wstępne informacje wskazują, że poszkodowanych zostało ponad 15 osób. Cztery osoby zginęły” –informował wcześniej, jeszcze przed podsumowaniem MSW, szef obwodowych władz wojskowych Serhij Łysak.

W Kijowie zabite zostały dwie osoby, 18 osób jest rannych. Uszkodzona została m.in. stacja metra Łukjaniwska, doszło też do pożaru w jednym z budynków mieszkalnych - podawano w komunikatach administracji ukraińskiej stolicy i mera miasta Witalija Kliczki.

Rzecznik ukraińskich sił powietrznych pułkownik Jurij Ihnat powiedział w programie telewizyjnym, że tak zmasowanego ataku Rosji na jego kraj nie było już od dawna.

„Tyle czerwonego koloru (śladów pocisków) nie widzieliśmy na naszych monitorach już od dawna” – oświadczył.

„Wróg dokonał zmasowanego uderzenia z użyciem różnych zasobów ataku powietrznego. Leciało faktycznie wszystko, chyba oprócz Kalibrów. Były Kindżały, rakiety balistyczne, S-300, pociski manewrujące (…) oraz było zastosowanie Shahedów (dronów)” – wymienił Ihnat.

Ministerstwo energetyki Ukrainy poinformowało, że wskutek rosyjskich ataków doszło do przerwania dostaw prądu w obwodach kijowskim, dniepropietrowskim, odeskim oraz charkowskim.

PM/PAP