Pierwszy plan działania UE na rzecz mobilności wojskowej został opublikowany w 2018 r., drugi – zwany planem 2.0 – w listopadzie 2022 r. Kwestia poprawy szybkiego i płynnego przemieszczania personelu wojskowego i sprzętu między państwami Unii i poza jej terytorium stał się szczególnie paląca w obliczu inwazji Rosji na Ukrainę.
Jak dotąd UE przeznaczyła na ten cel 1,7 mld euro rozpisane na lata 2021-2027; środki miały trafić na inwestycje w infrastrukturę transportową podwójnego zastosowania, czyli np. lotniska obsługujące zarówno samoloty cywilne, jak i wojskowe. Problem w tym, że pieniędzy już nie ma, a mobilność niewiele się poprawiła. "Dotąd nie udało się nam osiągnąć pełnej prędkości ze względu na napotkane przeszkody” – przyznał Marek Opioła z Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO), czyli organu kontrolnego UE.
Z opublikowanego w środę (5 lutego) raportu ETO wynika, że opóźnienia mają różne przyczyny, choćby biurokrację. W sprawozdaniu audytorzy przytoczyli różne sytuacje: przykładowo czołgi z jednego państwa członkowskiego UE nie mogły przemieszczać się po terytorium innego państwa, bo były cięższe niż dopuszczają przepisy drogowe. Inny kraj UE wymagał powiadomienia z 45-dniowym wyprzedzeniem o planach transportu wojsk i zbrojenia. Doszło też do sytuacji, kiedy ciężki sprzęt wojskowy z jednego państwa członkowskiego UE nie mógł dotrzeć do bazy wojskowej w drugim, ponieważ most, którym miał przejechać, mógł obsługiwać jedynie ruch lekki. Ostatecznie potrzebne było zorganizowanie długiego objazdu. Ponieważ temat jest newralgiczny, kontrolerzy nie chcieli wskazać konkretnych państw.
Kontrolerzy uznali też, że KE nieprecyzyjnie oszacowała finansowanie potrzebne do osiągnięcia celów mobilności wojskowej. Suma 1,7 mld euro była stosunkowo niewielka i chociaż państwa członkowskie przyjęły ją z zadowoleniem, to zapotrzebowanie przekroczyło dostępny budżet i środki wyczerpały się jeszcze przez 2023 r. Oznacza to, że na kolejne pieniądze na mobilność wojskową państwa poczekają jeszcze trzy lata.
Jeśli chodzi o same projekty, to zdaniem ETO zostały one wybrane w oderwaniu od siebie, do tego wybrano je jeszcze zanim ustalone zostały najpilniejsze priorytety w dziedzinie mobilności wojsk. W rezultacie sfinansowane działania znajdowały się głównie we wschodniej części UE, ale Unia niemal w ogóle nie finansowała projektów zlokalizowanych wzdłuż południowego szlaku prowadzącego na Ukrainę. Ze środków UE zrealizowano łącznie 95 projektów w 21 państwach członkowskich; najwięcej, bo 44 proc. całego budżetu, otrzymały: Niemcy, Polska, Litwa i Łotwa.
Audytorzy wytknęli też KE, że mechanizmy zarządzania mobilnością wojskową w Unii są zbyt rozdrobnione i, że brakuje pojedynczego punktu kontaktowego, stąd trudno jest ustalić, jaki podmiot odpowiada za jakie działania.
ETO zaleciło KE m.in. usprawnienie zarządzania i zwiększenie przewidywalności finansowania. Kontrolerzy zaproponowali też, żeby Unia wykorzystała na poprawę mobilności wojskowej dostępne fundusze unijne na transport cywilny.
W odpowiedzi na raport ETO rzecznik Komisji Europejskiej zapewnił, że mobilność wojskowa jest priorytetem mandatu nowej Komisji, Jak dodał, jeśli chodzi o zarzucany brak koordynacji, to KE będzie musiała skupić się na uproszczeniu biurokracji, określeniu potrzeb inwestycyjnych i ścisłej współpracy z NATO. KE przyznała też, że liczba wniosków o dofinansowanie przekroczyła nawet pięciokrotnie liczbę wybranych projektów, co wskazuje na potrzebę inwestycji. Jak poinformował rzecznik, trwają właśnie prace nad określeniem potrzeb w zakresie zasobów mobilności wojskowej, jak wspólne magazyny czy logistyka.
PAP