Jeżozwierz – strategia obrony dla Polski i wschodniej flanki NATO w pierwszej fazie konfliktu z Rosją

2024-05-30 12:27

Jak ujawnił dziennik "The Financial Times", powołując się na poufne analizy przeprowadzone w kwaterze głównej NATO, siły zbrojne Sojuszu dysponują obecnie jedynie 5 % potencjału w zakresie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, który jest niezbędny, aby udaremnić zdolność przeciwnika do atakowania przestrzeni powietrznej państw na wschodniej flance. To powoduje, że proces budowy zdolności w tym obszarze jest jednym z priorytetów. Sytuację pogarsza szybka ewolucja systemów bezzałogowych, co powoduje, że atakowanie na duże odległości przy użyciu tanich dronów bojowych staje się łatwiejsze i rośnie skala zagrożeń.

armia

i

Autor: Shutterstock

Spis treści

  1. Sytuacja geopolityczna i strategiczna państw wschodniej flanki NATO i Tajwanu
  2. Na czym polega "strategia Jeżozwierza" Tajwanu?
  3. Dlaczego „strategia jeżozwierza” jest mniej prowokacyjna niż pozyskiwanie tradycyjnych platform bojowych?
  4. "Strategia jeżozwierza" a sposób walki Ukrainy na Morzu Czarnym
  5. Konieczność przyjęcia „strategii jeżozwierza” do obrony państw bałtyckich
  6. Państwa bałtyckie muszą rozbudować siły zbrojne i więcej na nie wydawać
  7. Total defence model - system obrony powszechnej powinien uzupełniać wdrożoną "strategię jeżozwierza"
  8. "NATO musi naostrzyć miecz, wzmocnić tarczę i wrócić do strategii jeża"
  9. Gdy siły wroga wejdą na nasze terytorium, ich marsz będzie opóźniany przez dobrze zorganizowany system obrony

Sytuacja geopolityczna i strategiczna państw wschodniej flanki NATO i Tajwanu

Oznacza to, że w tzw. okresie przejściowym, który potrwać może nawet do roku 2030, państwa wschodniej flanki NATO i cały Sojusz muszą przemyśleć, w jaki sposób chcą się bronić przed ewentualną agresją. To wymusza rozważenie, czy nie wykorzystać doświadczeń innych krajów, takich jak choćby Tajwan, będących w podobnej sytuacji strategicznej.

Sytuacja Tajwanu jest paradoksalnie dość podobna do państw wschodniej flanki NATO. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z agresywnym sąsiadem deklarującym dążenie do rewizji porządku globalnego, lokalna relacja sił charakteryzuje się nierównowagą, a sojusznicy potrzebowali będą czasu, aby dotrzeć ze wsparciem w rejon zagrożenia. To oznacza, że przez pewien czas zaatakowane państwa będą walczyć samotnie. Im krótszy tzw. warning time, czyli czas, jaki upływa od dostrzeżenia niepokojących ruchów przeciwnika do momentu rozpoczęcia przezeń ataku, tym trudniej odpowiednio tj. szybko zareagować.

Lee Hsi-min, szef sztabu sił zbrojnych Tajwanu w latach 2017 – 2019, opracował Ogólną Koncepcję Obrony, która zdaniem ekspertów, jest odmianą strategii jeżozwierza (porcupine), określanej też mianem strategii jeża (hedgehog). Podobieństwo sytuacji strategicznej Tajwanu i państw graniczących z Federacją Rosyjską, nawet mimo oczywistej różnicy w związku z funkcjonowaniem NATO, nakazuje, poświęcić nieco uwagi sposobowi myślenia Tajwańczyków.

Na czym polega "strategia Jeżozwierza" Tajwanu?

Niektórzy amerykańscy eksperci określali strategię Lee mianem strategii, w której kładzie się nacisk na „dużą liczbę małych systemów”. Istotą tego podejścia jest przede wszystkim przekonanie, że ze względu na różnicę potencjałów wynik bezpośredniego starcia z Chinami może być dla Tajpei fatalny. To zaś winno wymusić stawianie na dużą liczbę mobilnych, niewielkich i w związku z tym łatwych do ukrycia platform bojowych, które będą w stanie zadawać znaczące straty, niszcząc kosztowny sprzęt przeciwnika. Te niewielkie platformy bojowe to zarówno jednostki pływające - pilotowane lub bezzałogowe, systemy obrony rakietowej.

Dodatkowym elementem wzmacniającymi zdolności do obrony są miny, działania z zakresu inżynieryjnego ukształtowania terenu w rodzaju „linii Tuska”, jak i inwestycje mające na celu zwiększenie świadomości sytuacyjnej, takie jak ogłoszony niedawno przez 6 państw wschodniej flanki projekt budowy rozpoznawczej „tarczy dronowej”. Istotą tego podejścia jest przekonanie, że w wyniku przyjęcia tej formy walki koszty ponoszone przez przeciwnika będą szybko rosnąć, co zaburzy jego rachunek strategiczny i uniemożliwi osiągnięcie oczekiwanych rezultatów. W przypadku Tajwanu tego rodzaju podejście nie musi oznaczać rezygnacji z pozyskiwania drogich platform bojowych, takich jak okręty podwodne czy amerykańskie F-16, ale uzupełnienie zdolności tych systemów o nowy wymiar.

Co ciekawe, pojawił się pogląd, że stare, kosztowne systemy są w nowych realiach bardziej przydatne, aby radzić sobie z działaniami przeciwnika poniżej progu agresji kinetycznej, w tzw. szarej strefie, bo one decydują o przewadze sił broniącego się państwa na niskim szczeblu eskalacji. Z kolei nowe, rozporoszone, zabójcze i pozyskane w odpowiednio dużej liczbie systemy są lepszym rozwiązaniem w przypadku intensywnej wojny w warunkach asymetrii sił i środków.

Dlaczego „strategia jeżozwierza” jest mniej prowokacyjna niż pozyskiwanie tradycyjnych platform bojowych?

Niektórzy amerykańscy stratedzy, tacy jak William S. Murray, formułowali już przed laty też warty dostrzeżenia pogląd, że „strategia jeżozwierza (porcupine)” jest mniej prowokacyjna, niźli pozyskiwanie dużej ilości tradycyjnych platform bojowych, choć wcale nie oznacza zmniejszenia zdolności do odparcia przeciwnika. W jego opinii Tajwan powinien skoncentrować swe wysiłki przede wszystkim na rozbudowie armii lądowej, wzmocnić systemy obrony przeciwrakietowej, zadbać o to, aby jego infrastruktura krytyczna była odpowiednio chroniona, zwiększyć zapasy, bo jeden ze scenariuszy przewiduje raczej blokadę morską niż bezpośrednią agresję Chin. W efekcie wzmocnieniu uległaby też polityka odstraszania Tajwanu, bo potencjalny agresor miałby zasadnicze problemy z osiągnieciem swych celów strategicznych, potrzebowałby na to więcej czasu i nie miał gwarancji sukcesu.

Michael A. Hunzeker i Joseph Petrucelli, amerykańscy eksperci wojskowy, analizując tajwańską Ogólną Koncepcję Obrony argumentowali, że przyjęcie nowego podejścia jest krokiem w dobrym kierunku, bo pozwala w sposób bardziej efektywny gospodarować zawsze ograniczonym budżetem.

"Strategia jeżozwierza" a sposób walki Ukrainy na Morzu Czarnym

Podobieństwa między tym podejściem a sposobem walki Ukrainy na Morzu Czarnym są oczywiste. Brytyjscy eksperci, analizując model walki, doszli do wniosku, że Kijów nie dysponujący porównywalną do rosyjskiej marynarką wojenną, właśnie odwołując się na tym akwenie "strategii jeżozwierza" - czyli walcząc używając dużej liczby rozproszonych i tanich systemów, zarówno lądowych, jak i morskich - uzyskał strategiczny sukces. Zmusił Rosjan do wycofania niemal całej Floty Czarnomorskiej z Krymu i był w stanie przełamać skutecznie blokadę morską.

Potwierdzają to oficjalne dane opublikowane przez Ukrainę, wskazujące, że eksport szlakami morskimi wrócił w pierwszym kwartale 2024 roku do stanu sprzed wybuchu wojny. Ich zdaniem w obecnym stanie, po utracie niemal 1/3 potencjału, rosyjska marynarka wojenna „jest niemal całkowicie nieefektywna” i niezdolna do realizacji operacji o znaczeniu strategicznym. Wojna o panowanie na Morzu Czarnym jeszcze się nie skończyła i trudno mówić, że jej wynik jest już przesądzony, ale w oczywisty sposób Ukraina była w stanie udaremnić rosyjską strategię blokady morskiej.

Portal Obronny - Minister Kosiniak-Kamysz: Wojsko potrzebuje modernizacji i transformacji

Konieczność przyjęcia „strategii jeżozwierza” do obrony państw bałtyckich

Konieczność przyjęcia „strategii jeżozwierza” do obrony państw bałtyckich sygnalizowali jeszcze przed wojną na Ukrainie niektórzy eksperci analizujący sytuację bezpieczeństwa w tym regionie. Za tego rodzaju opcją w zakresie obrony przemawiało zarówno położenie, jak i rosnące zagrożenie, iż Rosjanie atakując tzw. przesmyk suwalski, będą w stanie doprowadzić do faktycznej izolacji broniących się, jak również argumenty wskazujące na nierównowagę sił i środków w pierwszej fazie wojny i konieczność stawiania skutecznego oporu, zanim zdążą dotrzeć sojusznicy.

Wzorem do naśladowania była w tym wypadku polityka bezpieczeństwa Izraela, które to państwo jest jednym z najczęściej podawanych w tym kontekście przykładów. Warto zwrócić uwagę, jakie są warunki skutecznej strategii tego rodzaju. Po pierwsze mamy do czynienia z militaryzacją społeczeństwa i znaczącą rozbudową rezerw. To powodowało, że Izrael, który zamieszkuje 8,3 mln ludzi, jest w stanie - jak się ocenia - wystawić armię w sile 176 tys. i dodatkowo zmobilizować 467 tys. przeszkolonych żołnierzy rezerwy. Wydaje też 6,3 % swego PKB na bezpieczeństwo i to jest drugi warunek skuteczności „strategii jeżozwierza” w polityce obronnej.

Państwa bałtyckie muszą rozbudować siły zbrojne i więcej na nie wydawać

Przekładając te kryteria na realia państw bałtyckich autorzy opracowania postulowali nie tylko forsowny wzrost wydatków budżetowych na siły zbrojne, ale również ich rozbudowę z obecnego poziomu (łącznie w państwach bałtyckich) 30 tys. żołnierzy i 26,5 tys. rezerwistów - docelowo do wielkości 127 tys. w wojskach operacyjnych i 336 tys. w rezerwie. To takie są, jak to udowodnił Izrael, możliwości przy takim potencjale demograficznym.

Innym rozwiązaniem, które można implementować, jest system przyjęty w Finlandii, również pozwalający na ponoszenie relatywnie niewielkich kosztów utrzymania stałej armii w czasie pokoju, która może zostać szybko rozwinięta w wypadku zagrożenia. Kolejnym rozwiązaniem zaczerpniętym z polityki obronnej Izraela jest to, w jaki sposób rozwiązał on problem braku „głębi strategicznej” tak boleśnie odczuwany również w państwach bałtyckich. Jak zauważyli wywodzący się ze Szwecji autorzy raportu, „Na przykład, aby nadrobić brak strategicznej głębi, Izrael zazwyczaj przeprowadza ofensywne ataki zapobiegawcze i uderzenia wyprzedzające.”

Atakowanie celów położonych na tyłach przeciwnika, tym bardziej wykonywanie uderzeń zanim zostaliśmy zaatakowani, nie mieści się w obecnej strategii obrony NATO, co powoduje, że eksperci postulują jako ekwiwalent tego podejścia właśnie położenie nacisku na asymetrię środków walki. Poleganie wyłącznie na budowaniu korzystnej relacji sił może okazać się nie tylko kosztowne i czasochłonne, ale również w praktyce trudne, nie mówiąc o tym, że przeciwnik postrzegał będzie zwiększone zakupy w kategoriach działań potencjalnie eskalacyjnych.

Total defence model - system obrony powszechnej powinien uzupełniać wdrożoną "strategię jeżozwierza"

A to oznacza, że politykę rozbudowy sił na wschodniej flance i ich modernizacji sprzętowej trzeba uzupełnić o jeszcze co najmniej dwa elementy. Pierwszym jest położenie większego nacisku na pozyskanie dużej liczby tanich, rozproszonych, śmiercionośnych i zdolnych do działania w wielu domenach platform bojowych. Drugą, komplementarną opcją, jest realizowanie systemu obrony powszechnej (total defence model), który uzupełniał będzie wdrożoną „strategię jeżozwierza”.

Na czym polega totalny system obrony będę jeszcze pisał, trzeba jednak najpierw poruszyć dwie inne kwestie. A mianowicie: jak wyglądała strategia obrony NATO przed wybuchem wojny na Ukrainie i jakim zmianom podlega NATO-wska „projekcja siły” po szczycie w Madrycie, którego ustalenia potwierdzono w Wilnie.

"NATO musi naostrzyć miecz, wzmocnić tarczę i wrócić do strategii jeża"

Jak napisał Sean Monaghan, ekspert think tanku strategicznego CSIS, NATO po szczycie w Madrycie, rozpoczynając proces zmiany swej doktryny obrony na wschodniej flance i wykorzystując doświadczenia z czasów zimnej wojny musi jednocześnie „naostrzyć miecz, wzmocnić tarczę i wrócić do strategii jeża.” Naostrzenie miecza oznacza przywrócenie wiarygodności NATO-wskiemu odstraszaniu nuklearnemu.

Wzmocnienie tarczy to odbudowa konwencjonalnych zdolności wojskowych na wschodniej flance, co - biorąc pod uwagę, że pod koniec zimnej wojny Pakt Północnoatlantycki dysponował w Europie 100 dywizjami w gotowości operacyjnej, a przed podjęciem decyzji o rozbudowie sił szybkiego reagowania jedynie czterema wysuniętymi grupami batalionowymi w Polsce i państwach bałtyckich - oznacza, że nie będzie to proces krótki ani łatwy.

Wreszcie „powrót do strategii jeża” jest równoznaczny z położeniem znacznie większego nacisku na kwestie odporności państwa i gotowości społeczeństwa do funkcjonowania w nowych, oznaczających większe ryzyko wystąpienia zjawisk kryzysowych, realiach. Ale nie wyłącznie, bo towarzyszyć temu musi zmiana filozofii obrony, zwłaszcza w czasie pierwszych dni po ewentualnej agresji, zanim nasi sojusznicy będą w stanie przyjść z pomocą.

Jak zauważa Monaghan, nowe podejście oznacza koncentrację na trzech elementach – budowie sił osłonowych, których zadaniem jest zorganizowanie zasadzki i rozbicie czołowych elementów najeźdźczej armii; „obrona w sektorze”, wykorzystująca warunki terenowe do kierowania natarcia i niszczenia sił wroga oraz kontratak, po to, aby odzyskać utracone terytorium i obrać za cel uderzenia siły drugiego i trzeciego rzutu przeciwnika.

Sonda
Uznajesz, że siła NATO działa wystarczająco odstraszająco na Federację Rosyjską?

Gdy siły wroga wejdą na nasze terytorium, ich marsz będzie opóźniany przez dobrze zorganizowany system obrony

A zatem, zanim na wschodnią flankę dotrą NATO-wskie siły szybkiego reagowania, a w obecnych realiach może to nawet zająć dwa tygodnie, główny ciężar walki i powstrzymywania przeciwnika wezmą na siebie siły będące w momencie ataku „na miejscu”. Nie uniknie się w takiej sytuacji podejścia określanego przez wojskowych terminem „wymiana czasu na przestrzeń”, co oznacza, że siły wroga wejdą na nasze terytorium, ich marsz będzie opóźniany w wyniku dobrze zorganizowanego systemu obrony, ale rezultatem dysproporcji potencjałów mogą być postępy przeciwnika.

Nie jest to żadna „obrona na linii Wisły”, ale też nie ma co mieć złudzeń, że z obecnym potencjałem państwa wschodniej flanki będą w stanie powstrzymać przeciwnika na granicy. Ten model obrony, którego zasady zostały sformułowane jeszcze pod koniec zimnej wojny, zakłada podejście określane mianem „pająka w sieci”. Jego istota sprowadza się do dyslokacji wysoce mobilnych zasobów w rejony zagrożenia. Chodzi o broń przeciwpancerną, przenośne systemy artyleryjskie i bezzałogowe, uprzednią predyslokację sprzętu, co w efekcie daje możliwość szybkiego skalowania.

Analitycy Atlantic Council opowiadają się za położeniem większego nacisku na działaniach Sił Operacji Specjalnych, eksperci z CSIS proponują zwiększenie zdolności do uderzeń artyleryjskich i rakietowych na cele położone na zapleczu wroga. Co więcej, ich koncentracja mogłaby w konsekwencji prowadzić do budowy lokalnych systemów antydostępowych, co pozwoliłoby flankowym państwom NATO redukować rosyjską przewagę w środkach napadu powietrznego w pierwszych dniach konfliktu.

Nie zmienia to jednak faktu, że w tego rodzaju modelu obrony pierwsza faza wojny toczyć się będzie najprawdopodobniej w rejonach nadgranicznych na terenie państw NATO, lub w gorszym scenariuszu - w głębi zaatakowanego terytorium. Konflikt będą poprzedzały aktywne działania przeciwnika dążącego do destabilizacji sytuacji i wywołania paniki, należy też zakładać konieczności ewakuacji dużych grup ludności, co po doświadczeniach wojny na Ukrainie wydaje się oczywiste.

To zaś oznacza, jak proponuje Monaghan - a trudno się z tego rodzaju podejściem nie zgodzić - przyjęcie na wschodniej flance, we wszystkich państwach graniczących z Federacją Rosyjską i Białorusią, formuły total defence, zakładającej odpowiednie przeszkolenie i aktywny udział ludności cywilnej w obronie.