Bezpłatne kursy obsługi broni dla obywateli poniżej 35. roku życia
Szef sztabu sił zbrojnych Rumunii zaproponował wprowadzenie bezpłatnych kursów obsługi broni dla wszystkich obywateli mających poniżej 35 lat, którzy będą chcieli nauczyć się strzelać. A także energiczne kroki, aby zwiększyć liczebność sił zbrojnych. Jak zauważył, „niedobory kadrowe w armii sięgają kilkudziesięciu procent”, tylko w ubiegłym roku z sił zbrojnych odeszło 6 tys. żołnierzy i oficerów, a przeszkoleni rezerwiści „są zbyt starzy”, aby traktować ich w kategoriach wartościowego zaplecza.
Armia rumuńska nie posiada zdolności do zwalczania dronów, a sektor zbrojeniowy, mimo podjętych jeszcze w 2023 roku decyzji, nie był do tej pory w stanie zbudować linii produkcyjnej dla amunicji 155 mm. W opinii Vlada, jeśli Rosja wygra, to następnym państwem, „które weźmie na cel”, będzie granicząca z Rumunią Mołdawia. Równolegle Moskwa jest w stanie inicjować konflikty na Bałkanach, wykorzystując choćby w tym celu swe wpływy w Republice Serbskiej, wchodzącej w skład Bośni i Hercegowiny, a to oznaczać może destabilizację sytuacji w całym regionie i do takiego scenariusza należy się przygotować.
Rosja będzie destabilizować sytuację na Bałkanach, aby rozproszyć siły NATO w Europie?
Przywykliśmy do myśli, że jeśli Rosjanie zdecydują się rzucić wyzwanie NATO, to raczej będzie to akcja „na jednym kierunku”, a nie obejmująca więcej teatrów działań. Słowa rumuńskiego generała powinny być dla nas ostrzeżeniem, bo może się okazać, że Moskale będą np. destabilizować sytuację na Bałkanach po to, aby rozproszyć siły NATO w Europie, które będą musiały zaangażować się w wielu odległych punktach.
To mogłoby dać Rosjanom nowe możliwości, a prawdopodobny scenariusz wojny przedstawił właśnie Jan Kalberg, analityk think tanku CEPA i wykładowca amerykańskiej akademii wojskowej w West Point. Postawił się on w hipotetycznej pozycji dowódcy rosyjskich sił zbrojnych i zaczął zastanawiać, co zrobiłby po tym, jak Kreml podejmie decyzję o ponownej częściowej mobilizacji, co pozwoliłoby zbudować i wyposażyć nowy korpus uderzeniowy w sile 200 tys. żołnierzy. Kalberg opisuje możliwy scenariusz rozwoju wypadków, wychodząc właśnie z takiego założenia.
Scenariusz wojny Rosji z NATO. Rosja atakuje państwa bałtyckie
Rosjanie mogliby zacząć wówczas opracowywać plan uderzenia na państwa bałtyckie, który zakładałby wygranie wojny w czasie trzech dni, a już pierwszego dojście do brzegów Bałtyku nieopodal Tallina, w miejscowości Paldiski, gdzie za czasów ZSRR ulokowana była jedna z największych baz wojskowych Armii Czerwonej. Plan uderzenia, jak pisze Kalberg, musiałby opierać się na ocenie obecnej sytuacji i rozkładu sił w regionie, co Rosjanie zapewne chcieliby wykorzystać na swoją korzyść.
Po pierwsze, poziom gotowości i przygotowania armii największych państw Zachodu jest, jak argumentuje amerykański ekspert, „opłakany”, co oznacza, że w ciągu minionych 10 lat, mimo wielu deklaracji i ambitnych planów, niewiele zmieniło się na lepsze. Ma to istotne znaczenie, bo czas reakcji, czyli zdolność do przysłania wojska w rejon, w którym zaatakują Rosjanie, będzie wydłużony i wyniesie, jeśli brać pod uwagę zdolności państw europejskiego Zachodu, 10 do 15 dni.
W razie ataku Rosji na państwa bałtyckie pierwszymi oddziałami na granicy z Litwą będą Polacy
Pierwszymi na granicy z Litwą będą Polacy, bo nasze oddziały są w stanie, w jego opinii, dotrzeć w ten rejon w ciągu 72 godzin. Tym nie mniej oznaczać to może, iż Bałtowie będą musieli w pierwszej fazie wojny bronić się, licząc wyłącznie na własny potencjał. „Jest oczywiste – pisze Kalberg - że jest to fatalny początek, ponieważ małe oddziały NATO (liczące w sumie około 6 000–7 000 personelu) w krajach bałtyckich polegają na szybkim przybyciu pomocy.”
Jednym z przykładów, do jakiego stopnia Zachód nie jest przygotowany do wojny z Rosją, jest poziom obrony Gotlandii, gdzie stacjonuje tylko kompania lekko uzbrojonego wojska, co uznać trzeba za niewspółmierne do geostrategicznego znaczenia wyspy, której zdobycie umożliwia kontrolę tras żeglugowych na Bałtyku.
Na marginesie warto zwrócić uwagę na ten argument w związku z toczącą się w Polsce debatą na temat wojskowego znaczenia CPK i lądowych tras komunikacyjnych. Niektórzy wypowiadający się w jej toku słusznie zauważają, że morskie drogi komunikacyjne są zarówno tańsze, jak i znaczenie „wydajniejsze”, jeśli chodzi o możliwość przewiezienia dużych ilości żołnierzy, sprzętu i zaopatrzenia. Pod jednym wszakże warunkiem. Musimy je kontrolować. Kalberg zakłada, że w związku z atakiem na państwa bałtyckie, Rosjanie wysadzą desant na Gotlandii i zajmą tę słabo bronioną, ale strategicznie niezwykle istotną, wyspę.
Co wpłynie na czas reakcji sił zbrojnych państw NATO?
Przewidywany czas reakcji sił zbrojnych państw NATO, nawet tych, które przywykliśmy nazywać „siłami szybkiego reagowania”, daje - w opinii amerykańskiego analityka - Rosjanom „okazję strategiczną”, którą postarają się oni wykorzystać. Nawet jeśli zakładać, że będą to tylko 72 godziny, to i tak możemy mieć do czynienia z na tyle intensywnymi działaniami, iż trudno będzie później odwrócić ich strategiczne następstwa. Ale po kolei.
Po pierwsze Rosjanie nie będą prowadzić długotrwałych przygotowań. Nawet jeśli państwa NATO dostrzegą jakiś ruch, np. na Białorusi, to nie będą pewne, czy mamy do czynienia z przygotowaniem kolejnych manewrów ZAPAD, czy budowaniem zgrupowania uderzeniowego. Tę ambiwalencję wykorzystają Rosjanie, podobnie jak kilka innych czynników zwiększających szanse powodzenia ich akcji. Kalberg zakłada, że Finowie będą potrzebowali czasu, aby zmobilizować swe siły, a ponadto nie zdecydują się na wkroczenie do Federacji Rosyjskiej w obawie przed odwetowym atakiem jądrowym ze strony Moskali.
Drugim założeniem jest to, że siły NATO znajdujące się w państwach bałtyckich w ramach tzw. wysuniętej obecności, pozostaną zasadniczo pasywne i nie zaangażują się na pełna skale w walkę. Przede wszystkim z tego względu, że są dzisiaj w sposób niedostateczny uzbrojone i wyposażone (amunicja, środki medyczne etc.), co oznacza, że musiałyby walczyć, licząc się z perspektywą dramatycznie wysokich strat po własnej stronie.
Wojna Rosji z NATO z użyciem broni jądrowej. Jak mógłby wyglądać umowny Plan Red?
Trzecim czynnikiem, który Rosjanie najprawdopodobniej wykorzystają, to całkowite nieprzygotowanie społeczeństw Zachodu na perspektywę wojny z użyciem potencjału jądrowego. Jak zatem mógłby wyglądać umowny Plan Red? Pierwszego dnia Rosjanie atakują przy użyciu swego lotnictwa i systemów rakietowych najważniejsze cele wojskowe na terenie Estonii. Równolegle dokonują rajdów powietrznych na linii Narwa – Tallin – Padliski i wysadzają desant (w sile batalionu piechoty morskiej) w porcie w Tallinie. Na południu siły rosyjskie z obszaru Białorusi rozpoczynają uderzenie na kierunku Obwodu Królewieckiego.
Ich głównym zadaniem jest przebicie się do tej rosyjskiej enklawy, ale przede wszystkim przygotowanie pozycji na bój spotkaniowy z polską armią nadciagającą z odsieczą Litwie. Będą mieć na to dwa, a może nawet trzy dni, tym bardziej, że równolegle atakować będą Wilno, co spowoduje zapewne przesuniecie ograniczonych sił litewskich na ten kierunek, bo zagrożone państwa zawsze bronią swojej stolicy.
I teraz, jak pisze Kalberg, „zaczyna się dramat”. „Stosunkowo mały ładunek nuklearny umieszczony na dużej wysokości zostaje zdetonowany nad wodami międzynarodowymi, uwalniając znaczny impuls elektromagnetyczny (EMP), który zakłóca systemy komunikacyjne i komputerowe na Gotlandii, w tym w głównym mieście Visby, po czym jednostka powietrzno-desantowa wielkości batalionu przechwytuje pobliskie lotnisko. Dzień drugi poświęcony jest zabezpieczaniu celów pierwszego dnia i wzmacnianiu sił pierwszego rzutu.”
Polskie oddziały w rejonie Przesmyku Suwalskiego. Kreml ostrzega przed użyciem broni atomowej
Kiedy Polacy docierają w rejon Przesmyku Suwalskiego, Kreml formułuje ostrzeżenie, którego adresatem są państwa Paktu Północnoatlantyckiego – każda próba odbicia zajętych terenów państw bałtyckich, doprowadzi do konfliktu nuklearnego. Deklaracje władz Rosji, po tym jak dzień wcześniej zdetonowały one ładunek jądrowy, brzmią w nowej sytuacji zupełnie inaczej.
Warto zwrócić uwagę na to, że wydarzenia następują bardzo szybko – minęły dopiero 24 godziny od rosyjskiej agresji. Rosjanie zresztą uprawdopodobniają swe pogróżki na dwa sposoby. Po pierwsze ich strategiczne okręty atomowe wypływają z baz zarówno na Półwyspie Kola, jak i na Dalekim Wschodzie, a równolegle rosyjskie siły strategiczno-kosmiczne odpalają rakietę z głowicą jądrową, która wybucha na ich własnym terytorium, najprawdopodobniej na słabo zaludnionej Dalekiej Północy.
Społeczeństwa Zachodu są przerażone brutalnością i szybkością rosyjskich działań oraz perspektywą wybuchu konfliktu jądrowego
Chodzi w tym wypadku o to, aby pozbawić Waszyngton możliwości podjęcia próby kontroli łańcucha eskalacyjnego. Społeczeństwa Zachodu są przerażone, podobnie jak politycy, zarówno brutalnością i szybkością rosyjskich działań jak i perspektywą wybuchu konfliktu jądrowego. Ale w tym momencie (a pamiętajmy, że siły zbrojne państw NATO jeszcze nie weszły nawet do gry) Kreml proponuje porozumienie.
Rosja „zatrzymuje” państwa bałtyckie, podobnie jak i dziś okupowane obszary Ukrainy rozszerzone o korytarz lądowy do Odessy i dalej Naddniestrza. Mołdawia również staje się częścią rosyjskiego obszaru. W geście dobrej woli, po tym jak Zachód pogodzi się formalnie z nowymi realiami, Moskwa może oddać, prorokuje Kalberg, Szwecji Gotlandię.
Wojna trzydniowa. Kluczem do zwycięstwa Rosjan jest izolowanie państw bałtyckich
Tyle amerykański ekspert. Wojna trwa jeden, może dwa dni. Siły NATO nie zdążą z wejściem do akcji. Rosjanie używają ograniczonego kontyngentu wojskowego, wspierając swoje działanie atakami rakietowymi i dominacją w powietrzu. Szybko uruchamiają też strategię eskalacji celem deeskalacji, czyli grożą i czynią prawdopodobnym scenariusz użycia broni jądrowej. Nie ma w tym wypadku znaczenia, czy kontrolują już Tallin i Wilno, a władze obydwu krajów znajdują się na terenie swoich państw.
Kluczem do zwycięstwa Rosjan jest izolowanie państw bałtyckich, uniemożliwienie dotarcia sił Paktu Północnoatlantyckiego w ten rejon i zablokowanie pomocy materiałowej. Czy tak opisany scenariusz wojny jest zupełnie nieprawdopodobny? Nie jest to wielki konflikt Rosji z NATO, a kolejna „operacja specjalna”, której powodzenie zmienia realia geostrategiczne zarówno w naszej części kontynentu, jak i w całej Europie.