Budowanie relacji między ludźmi to budowanie odporności państwa

2025-03-23 9:19

To także przygotowanie swojej rodziny, najbliższych sąsiadów, miejscowości, wioski, dzielnicy do wystąpienia kryzysu– podkreślił w rozmowie z Mirą Suchodolską (PAP) Piotr Błaszczyk, rzecznik prasowy Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Piotr Błaszczyk RCB

i

Autor: pixabay.com/YT

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, razem z MSWiA oraz MON pracują nad „Poradnikiem kryzysowym”, który ma pomóc Polakom przygotować się do przetrwania trudnych sytuacji, jakie się mogą zdarzyć – zarówno podczas pokoju, jak i wojny. Będzie on po części wzorowany na poradniku „Bądź gotów”, jaki RCB wydało trzy lata temu oraz na szwedzkiej broszurze „W razie sytuacji kryzysowej lub wojny”.

Zanim jednak poradnik trafi do obywateli – w wersji cyfrowej ma to nastąpić już w kwietniu – warto wiedzieć, co zapobiegliwy i rozsądny człowiek powinien mieć w domu na tzw. wszelki wypadek.

Mira Suchodolska: – Poradnik wciąż jeszcze „się pisze”, ale może już dziś warto zabrać się za robienie zapasów – czasy mamy trudne i nie wiadomo, czy np. jutro nie będziemy musieli się mierzyć ze skutkami black-outu spowodowanego np. cyberatakiem. Co powinniśmy zgromadzić w domu na wypadek „W”?

Piotr Błaszczyk: – Powinniśmy zacząć od plecaka ewakuacyjnego, który – gdybyśmy musieli nagle opuścić dom – można po prostu zarzucić na ramię i wyjść. Na jego wyposażenie składa się dwadzieścia parę elementów, m.in. radio na baterie i latarka z zapasem baterii, najważniejsze dokumenty, mapa, busola, zapas pożywienia i wody, zapałki, gotówka. Warto byłoby przypomnieć sobie, jak czytać mapę i korzystać z busoli, bo GPS niekoniecznie będzie działać.

– O plecaku powiedziano i napisano już sporo. Mnie chodzi raczej o to, co powinniśmy mieć w domu, aby w niesprzyjających warunkach przetrwać np. tydzień, zanim dotrze do nas pomoc.

– Po pierwsze zapas wody i żywności, rekomendujemy, by przygotować dwa litry wody na osobę dziennie, czyli 14 litrów na tydzień, to może nie jest dużo, ale pozwoli przetrwać. Jeśli chodzi o zapas żywności, to radzę wybrać taką, która nie wymaga obróbki termicznej, a więc konserwy lub zawekowane potrawy, które można natychmiast zjeść. Dobrze, aby były to produkty wysokoenergetyczne. I jeszcze jedno – jeśli mamy zwierzęta domowe, powinniśmy także zadbać o zapas karmy dla nich.

Garda: Rafał Dutkiewicz - Platforma Bezpieczeństwa i Obronności
Portal Obronny SE Google News

– Warto także pomyśleć o wyposażeniu apteczki.

– Mam nadzieję, że apteczka pierwszej pomocy, ze środkami opatrunkowymi, środkami przeciwbólowymi i przeciwzapalnymi, jest w każdym domu. Ponadto osoby, które stale muszą zażywać jakieś leki, powinny pilnować, żeby mieć ich tyle, by zapewnić sobie odpowiedni poziom bezpieczeństwa zdrowotnego. Trzeba jednak zwrócić uwagę na daty ważności tak, aby nie okazało się, że farmaceutyki, które sobie zakamuflowaliśmy na wszelki wypadek, kiedy będziemy chcieli ich użyć nie będą się już do niczego nadawały.

– W szwedzkim poradniku sporo miejsca poświęcono higienie, m.in. temu, jak załatwiać potrzeby fizjologiczne, kiedy nie ma wody.

– To ważna sprawa, o której na co dzień nie myślimy, bo dostęp do bieżącej wody jest dla nas czymś oczywistym. Mniejsza o oddawanie moczu, tutaj nie ma większego problemu, bo sam spłynie. Szwedzi radzą, żeby oddawać stolec do woreczków, które można potem zawiązać i wyrzucić; jakimś wyjściem jest także zaopatrzenie się w wiaderko z pokrywą, które opróżnimy, gdy już będzie można wyjść z domu. Warto o tym pomyśleć zawczasu i znaleźć sposób, który jest higieniczny i dla nas optymalny.

– Jak nie ma prądu, to nie ma także światła i często ogrzewania.

– Dlatego powinniśmy mieć zapas klasycznych świec, dziś niedocenianych, niekoniecznie zapachowych. Do tego zapałki albo nowoczesna wersja krzesiwa. Latarkę na baterie (nie zapomnijmy o ich zapasie), naładowany powerbank, żeby móc korzystać ze smartfona, co umożliwi nam dostęp do informacji i ewentualnej pomocy. Można rozważyć zaopatrzenie się w lampy naftowe – nie ma rozwiązań idealnych dla każdego, trzeba podejść do sprawy indywidualnie.

Tak samo, jak do ogrzewania, niestety, jesteśmy w strefie klimatycznej, gdzie częściej jest zimno niż ciepło. Tutaj może być problem, gdyż ze względów ekologicznych odchodzimy od tradycyjnych źródeł energii, niemniej jednak nie da się ukryć, że w sytuacji kryzysowej piecyk typu „koza’ może być błogosławieństwem – nie tylko nas ogrzeje, ale także pozwoli przygotować ciepły posiłek.

– Brak prądu oznacza też brak dostępu do pieniędzy z banku czy bankomatów.

– Dlatego powinniśmy mieć pod ręką zapas gotówki na parę dni, w niewielkich nominałach, bo może być problem z rozmienianiem „grubych” banknotów. Ale miejmy też na uwadze, że być może ktoś będzie chciał ukraść nasze zasoby, warto je więc zabezpieczyć.

– Myślę, że jest jeszcze jedna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, a mianowicie na kontakty z innymi ludźmi. Często nie znamy nawet swoich sąsiadów, tymczasem w momentach kryzysowych, działając wspólnie z innymi, możemy osiągnąć więcej niż w pojedynkę.

– Zgadzam się, to jest jeden z kluczowych elementów budowania odporności państwa – przygotowanie swojej rodziny, najbliższych sąsiadów, miejscowości, wioski, dzielnicy do wystąpienia kryzysu. Warto więc zadbać o relacje, one się mogą później przełożyć np. na to, że młode małżeństwo ewakuuje swoim samochodem starszą panią z vis a vis, a ta starsza pani odpłaci się mu przygotowaniem posiłku. To jest bezcenne i warto w to inwestować.

– Ostatnia kwestia: nie uważa pan, jeśli już o inwestycjach mowa, że powinniśmy postawić na przeszkolenie medyczne szerokiego spektrum społeczeństwa?

– Zapewne ma pani rację, takie przeszkolenie zwiększa pewność siebie i w wielu przypadkach pozwoliłoby na uniknięcie śmierci poszkodowanych. Obserwuję, że ludzie boją się interweniować, jeśli coś złego - w sensie zdrowotnym - się dzieje. Dlatego, że nie wiedzą, jak to zrobić, a poza tym obawiają się, że jak im się nie uda pomóc, to poniosą konsekwencje. Jest jeszcze inna strona tego problemu. Dam przykład: kobieta w wieku ok. 30 lat upada na ulicy, traci oddech, a mężczyźni przechodzący obok niej boją się podjąć akcję reanimacyjną, żeby nie zostać posądzonym o molestowanie. Dobrze, jeśli któryś zadzwoni pod 112.

– A jak już pojawią się odpowiednie służby, to ludzie, zamiast ułatwić im pracę, będą się tłoczyć jak stado owiec, bo muszą się gapić. Czy nie ma pan wrażenia, że – jako społeczeństwo – nie jesteśmy na tyle zdyscyplinowani, żeby podporządkowywać poleceniom tych, którzy mają nas chronić?

– Niestety, przykładem tego, o czym pani mówi, jest zeszłoroczna powódź. Mimo tego, że służby w niektórych miejscach wzywały ludzi do natychmiastowej ewakuacji, znaczna ich część nic sobie z tego nie robiła. Jedni nie wierzyli w prognozy, inni obawiali się, że ich dobytek zostanie rozkradziony, kolejni przekonywali samych siebie, że nie będzie tak źle. Ale było.

Dlatego apeluję: jeśli przyjdzie do państwa przedstawiciel służb i powie, że np. konieczna jest natychmiastowa ewakuacja, proszę się nie zastanawiać, tylko zrobić to, co mówi. Życie mamy tylko jedno...

Sonda
Jak oceniasz Polską obronę cywilną?