• By nastał pokój to Ukraina miałaby utracić Donbas i zredukować swoje siły zbrojne o połowę.
• Język rosyjski miałby zyskać status oficjalnego.
• Ukraina byłaby formalnie niezależna, w praktyce zależna od Rosji, osłabiona i z „miękkimi” gwarancjami bezpieczeństwa USA.
Jakoby Zełenski warunki pokojowe ma zaakceptować bezdyskusyjnie
Pierwsze doniesienia o tym dokumencie podał (18 listopada) amerykański portal Axios. Za nim informację rozkolportowały inne media amerykańskie i pozaamerykańskie, w tym także Polska Agencja Prasowa.
Tuż po publikacji Axios sprawą zajął się (również amerykański) portal Politico. Wedle jego informatorów Biały Dom zamierza przedstawić dokument Ukrainie, która miałaby go przyjąć jako tzw. fakt dokonany. Urzędnicy z White House są przekonani – uważa Politico – że osłabiony Wołodymyr Zełenski (nie tylko aferą korupcyjną Energoatomu) zaakceptuje plan bezdyskusyjnie.
A doniesień medialnych ma wynikać, że gdy Zełenski podziękuje Rosji (Kiriłłowi Dmitrijewowi) i USA (Stevemu Witkoffowi) za opracowanie takiego planu (jakoby autorstwa wymienionych polityków), to wojna „może zakończyć się” jeszcze w listopadzie.
Słowo „może” jest tu istotne, bo nawet gdyby Zełenski zgodził się na akt prawie bezwarunkowej kapitulacji dla zakończenia wojny, to jej się – z technicznych przyczyn – nie da zakończyć w listopadzie. Wątpliwe jest, że w tak krótkim czasie dałoby się przeprowadzić proces zawieszenia broni. Coś takiego było możliwe w I wojnie światowej, ale Niemcy wówczas prosili o zakończenie wojny, bo byli w niej przegranymi. Z militarnego punktu widzenia ani Ukraina nie jest w tej wojnie stroną przegraną, ani Rosja – zwycięską.
Kiedy medialne przecieki zostaną potwierdzone przez Biały Dom?
Skoro nie ma oficjalnego stanowiska w kwestii rzeczonego dokumentu ani Białego Domu, ani Kremla, to trzeba bazować na tym, co przecieka do mediów. Z czym więc miałaby zgodzić się Ukraina, by – wyrażając się symbolicznie – na froncie ucichły działania? Odsyłam do artykułu red. Karoliny Modzelewskiej. A tu w skrócie:
Ukraina miałaby oddać Rosji kontrolowaną przez siebie część Donbasu. Liczebność Sił Zbrojnych Ukrainy zostałaby zredukowana o połowę. Czy według stanu obecnego, czy sprzed roku 2022? Tego media nie podają. Mniejsza armia to nie wszystko. Kijów miałby wyrzec się posiadania broni dalekiego zasięgu, rakiet i innych systemów ofensywnych. Wojskowa pomoc USA byłaby ograniczona. Axios donosi, że Waszyngton uznałby aneksję Krymu i części Donbasu. Miałby też być gwarantem bezpieczeństwa dla Ukrainy i Europy, acz w mediach podkreśla się, że w praktyce mogą być one uzależnione od zgody USA na redukcję potencjału SZU.
Miałby też Kijów zaakceptować bezdyskusyjnie rosyjskie warunki natury pozamilitarnej. Rosyjski zyskałby na Ukrainie status języka oficjalnego. Lokalny odłam Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej uznany byłby za oficjalny w ukraińskich strukturach kościelnych… To najważniejsze z amerykańsko-ukraińskich ustaleń. Skoro wiadomo o nich nieoficjalnie, to na tej wyliczance poprzestańmy, w oczekiwaniu na oficjalną prezentację owego planu.
Plan miał być wypracowany bez wiedzy Ukrainy i państw europejskich
Politico zaznacza, że propozycja nie była konsultowana ani z Ukrainą, ani z państwami europejskimi. Jeden z urzędników stwierdził: „Nie obchodzą nas Europejczycy. Chodzi o to, by Ukraina to zaakceptowała”.
Ostro powiedziane. Reakcje UE są na razie powściągliwe, jej politycy – wydaje się – również czekają na oficjalną prezentację amerykańsko-rosyjskiego planu pokojowego dla Ukrainy. Ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego zapytano o medialne doniesienia w omawianej kwestii. Odpowiedział: „Oczywiście jako Europa domagamy się włączenia w te decyzje. No i moim zdaniem to nie zdolność do obrony ofiary powinna być ograniczona, tylko zdolność agresora do agresji”.
Republikański kongresmen Don Bacon nie szczędził krytyki. Na X opublikował jasnobrzmiące stanowisko: „Całkowicie nie zgadzam się z administracją negocjującą z Rosjanami, a nie z Ukraińcami, i jej planem żądania od Ukraińców zaakceptowania porozumienia jako »faktu dokonanego«. Nieangażowanie Europejczyków jest głupotą. Stany Zjednoczone zrobiły to samo z Wietnamem Południowym i rządem afgańskim. To brzmi jak Monachium z 1938 roku”.
W jeszcze bardziej krytycznym tonie wypowiedział się (w rozmowie z PAP) weteran amerykańskiej dyplomacji, były ambasador USA w Polsce (w latach 1997-2000) – Daniel Fried: „Rzekomy plan pokojowy USA jest okropny i sprzeczny z polityką Trumpa”. Domniemane częściowe rozbrojenie SZU tak skomentował: „To jest niezgodne ze stanowiskiem samego Trumpa, który mówi, że Ukraina ma prawo się bronić. Jeśli USA ma dać gwarancje bezpieczeństwa, ale jednocześnie naciskać, by Ukraina osłabiła własną obronność, to naraża to tylko Amerykanów na ryzyko wojny, czyli dokładnie tego, czego Trump nie chce. To jest bardzo niepokojące, bo to tak niepraktyczne i niespójne…”.
Kreml jakoby nic nie wie o planie pokojowym, Zełenski nie komentuje sprawy
Czego chce, to się okaże, gdy plan pokojowy dla Ukrainy przestanie być domniemanym. W sprawie oficjalnie wypowiedział się (19 listopada) Kreml poprzez rzecznika Dmitrija Pieskowa. Tenże zakomunikował, że Rosja kontynuuje kontakty z USA, lecz nie ma nowych informacji w sprawie planu zakończenia wojny. Pieskow zaznaczył, że od sierpniowego spotkania Putina z Trumpem w Anchorage nie podjęto prac nad kolejnym spotkaniem przywódców.
W dniu, w którym takie informacje przekazał Pieskow, prezydent Ukrainy przebywał w Turcji, w Stambule. Powiedział mediom, że USA, a zwłaszcza prezydent Trump, mają wystarczającą siłę, aby zakończyć wojnę w Ukrainie. Według źródeł rosyjskich Zełenski miał odmówić USA omówienia amerykańsko-rosyjskich planów.
W środę także sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wezwał do natychmiastowego, pełnego i bezwarunkowego zawieszenia broni jako „pierwszego kroku w kierunku sprawiedliwego pokoju z poszanowaniem ukraińskiej suwerenności i integralności terytorialnej”. Tylko kto dziś słucha apelowania ONZ?
Kilka zdań komentarza
Sytuacja, w której znalazł się prezydent Ukrainy jest, delikatnie stwierdzając, trudna. Nie obce mu są doniesienia o planie pokojowym, będącym de facto aktem kapitulacji. I to jeszcze bezwarunkowym, skoro – jak twierdzą tzw. źródła amerykańskich mediów – ma je zaakceptować bezdyskusyjnie.
Gdyby tak miało stać się, to dostrzec można pewne analogie historyczne. W nocy z 14 na 15 marca 1939 r. wezwany do Berlina prezydent Emil Hacha został przymuszony (groźbą zbombardowania Pragi) do podpisania aktu inkorporacji Czech i Moraw do III Rzeszy. Dało to początek Protektoratowi Czech i Moraw.
28-punktowy (rzekomy) plan pokojowy powstał, powtórzmy, autorstwa USA i Rosji, bez nawet konsultacji ze stroną ukraińską. Gdyby okazał się, że nie jest „domniemanym” i Kijów na baczność by go zaakceptował, to…
Ukraina formalnie nie stałaby się protektoratem Rosji, ale byłaby od niej zależna. Z kadłubową armią (rzecz jasna bez perspektyw członkostwa w NATO) i z miękkimi gwarancjami bezpieczeństwa Ukraina byłaby dla Rosji tym, czym dla USA jest Portoryko. Tylko w tym (nie)państwie karaibskim chwalą sobie taką zależność. Wątpliwe, by czegoś takiego zadowoleni byli Ukraińcy…
Źródła
• USA potajemnie opracowują nowy plan mający na celu zakończenie wojny na Ukrainie.
• Jak USA i Rosja omawiają parametry porozumienia na Ukrainie.
• Trump zatwierdził 28-punktowy „plan pokojowy” mający na celu rozwiązanie wojny Rosji z Ukrainą.
• Zełenski odmówił omówienia planu Trumpa. Co USA oferują Kijowowi i Moskwie?