Państwa NATO muszą myśleć o odbudowie rezerwy. Pomysł wspólnego korpusu sił rezerwowych

2024-06-26 15:00

Jaki potencjał wojskowy europejskie państwa NATO mogłyby wystawić w relatywnie krótkim czasie? Na papierze wszystko wygląda dobrze. Mając 1,9 mln ludzi w swych siłach zbrojnych europejscy członkowie Paktu mogą myśleć, że jest to potencjał odpowiedni, aby równoważyć zdolności Rosjan, szacowane obecnie na 1.1 mln żołnierzy i 1,5 mln rezerwistów. Ale, jak powiedział anonimowo dziennikowi The Financial Times rzeczywiste możliwości są znacznie skromniejsze i nie przekraczają obecnie 300 tys. żołnierzy, których przygotowanie i dyslokacja, co gorsze, może zając długie tygodnie.

Flaga NATO

i

Autor: Shutterstock

Nawet jeśli ten pogląd uznamy za przesadnie pesymistyczny, to w świetle powtarzających się informacji o spadającym potencjale kadrowym europejskich armii, wydaje się, że mamy do czynienia z narastającym problemem, który winien być rozwiązany. Z danych przytaczanych przez brytyjski dziennik wynika, że między rokiem 2014 a 2023 liczba aktywnego personelu wojskowego w armiach największych europejskich graczy uległa istotnemu zmniejszeniu. I tak w przypadku Francji jest to spadek o 8,26 %, Wielkiej Brytanii 14,63 %, Niemiec 2,92 %, ale nie zmienia to faktu, że Bundeswehra ma obecnie niedobory kadrowe szacowane na 20 tys. żołnierzy i napływ ochotników pozwala jedynie na utrzymanie poziomu ok. 180 tys. żołnierzy bez nadziei na rozbudowę. W przypadku Włoch mowa jest o spadku potencjału kadrowego o 8,58 %. Jedynie Polska zwiększyła swe możliwości (o 1,11 %) ale raczej wynika to z faktu, że „startowaliśmy” z bardzo niskiego poziomu. W efekcie, jak zauważył jeden z ekspertów rozmawiających z dziennikarzami wśród europejskich członków NATO rosną wydatki, ale przeznaczane są one głównie na zakup sprzętu, co nie oznacza rozwiązania problemu niedoboru kadr i stopnia gotowości sił zbrojnych.

Rozbudowa sił rezerwowych w państwach NATO

To zrozumiałe, że w takiej sytuacji coraz częściej wraca kwestia przywrócenia jakiejś formuły poboru powszechnego i tego w jaki sposób zarządzać aktywną rezerwą sił zbrojnych. Sebastien Lecornu, francuski minister obrony, jeszcze jesienią 2022 roku zapowiedział rozbudowę sił rezerwowych, argumentując, że 40 tysięczny potencjał aktywnej rezerwy powinien zostać w najbliższych latach podwojony. W jego opinii tego rodzaju podejście jest tym bardziej uzasadnione, że współcześnie w znacznym stopniu państwa Zachodu narażone są na zagrożenia asymetryczne, poniżej progu wojny kinetycznej, a to oznacza wzrost znaczenia formacji pomocniczych, których zadaniem jest zabezpieczenie „tyłów”. Generał Pierre Schill szef sztabu francuskich sił lądowych ujawnił w Zgromadzeniu Narodowym, że jego celem jest zwiększenie liczby rezerwistów powoływanych w każdym roku na okresowe przeszkolenia przypominające. Obecnie jest to 4 tys. osób, docelowo powinno się myśleć o 10 tys. Schill, który w marcu 2024 roku w wywiadzie dla Le Monde powiedział, że: „skończyły się czasy kiedy 300 żołnierzy mogło zmienić bieg historii” i „nie ma już małych wojen” zdecydowanie opowiada się za rozbudową potencjału liczebnego francuskich sił zbrojnych, podobnie jak zdolności do mobilizowania i szkolenia rezerwy.

Niedawne decyzje Borysa Pistoriusa, niemieckiego ministra obrony, który zapowiedział przywrócenie systemu rejestracji poborowych, w tym rezerwistów, idą w podobnym kierunku. Intencje Berlina w tym obszarze są czytelne – chodzi o zwiększenie liczby ćwiczeń przypominających po to aby być w stanie szybko powiększyć aktywne siły rezerwowe o 60 tys. osób, „zagospodarować” tych którzy w każdym roku odchodzą z Bundeswehry, a jest to ok. 10 tys. osób i lepiej zarządzać grupą 800 tys. osób, którzy w przeszłości przeszli przeszkolenie wojskowe.

Wspólny europejski korpus sił rezerwowych rozwiązaniem?

Pojawiają się też ambitne propozycje głębszych zmian. I tak Stephen Dalzell i Paul Cormarie analitycy amerykańskiego RAND zaproponowali w publikacji dla Modern War Istitute rozważenie koncepcji budowy wspólnego, europejskiego korpusu sił rezerwowych. Ich zdaniem, tego rodzaju posunięcie jest oczywiste w świetle faktu, że obecnie 14 mln Europejczyków, czyli 3,1 % populacji, mieszka poza granicami krajów których są obywatelami. Ten wskaźnik, gdyby brać pod uwagę jedynie grupy wiekowe aktywnej rezerwy jest jeszcze wyższy. Co więcej, tworzenie wspólnych sił rezerwowych mogłoby już na wczesnym etapie rozwiązać problem koordynacji działań i przyspieszyć proces kompatybilności i interoperacyjności sił zbrojnych europejskich państw NATO. Wymuszałoby też wprowadzenie jednolitych standardów szkoleniowych i sprzętowych.

Eksperci RAND są zdania, że można byłoby zacząć od najprostszych rozwiązań, choćby umożliwienia odbycia ćwiczeń przypominających rezerwistom z państw europejskich w kraju w którym mieszkają, a następnie przechodzić do bardziej zaawansowanych form współpracy tworząc z czasem nawet eurokorpusy sił rezerwowych czy budując NATO-wską, jednolitą strukturę w tym obszarze. Proponują też zmianę amerykańskiej polityki i sukcesywne zawieranie przez Waszyngton bilateralnych porozumień z państwami członkowskimi NATO, które przewidywałyby wspólne manewry i szkolenie żołnierzy Gwardii Narodowej i sił rezerwy z państw sojuszniczych. Jak argumentują: „bardziej ambitnym przedsięwzięciem byłoby wyznaczenie maksymalnie trzech krajów, które miałyby gościć wielonarodową jednostkę powiększania rezerw (multinational reserve augmentation unit - MRAU). Osoby, które mają już kontrakt z komponentem rezerwowym członka NATO, ale mieszkają w rozsądnej odległości od MRAU, mogłyby zgłosić się na ochotnika do przydzielenia go do tego komponentu. MRAU, dowodzone i wspierane logistycznie przez kraj przyjmujący, prowadziłoby okresowe szkolenia i inne działania niezbędne do utrzymania przydzielonego personelu w gotowości do mobilizacji przez ich kraje macierzyste.” Posunięcie to byłoby w gruncie rzeczy próbą budowy NATO-wskiej, ujednoliconej, struktury szkolenia rezerw, co jest potencjalnie łatwiejsze z tego względu, że nie mielibyśmy do czynienia z wojskami operacyjnymi.

Dwa cele systemu szkolenia rezerw

Nie zmienia to jednak faktu, że w niektórych krajach, zwłaszcza skandynawskich, siły rezerwowe, a nawet żołnierze poborowi wchodzą do sił o podwyższonym poziomie gotowości, a to nakazywałoby budowanie bardziej elastycznej, wielowymiarowej, struktury mobilizowania i szkolenia rezerw. Kwestią tą zajęli się eksperci estońskiego think tanku International Centre for Defence and Security, którzy w specjalnym raporcie przedstawili i poddali ocenie istniejące systemy zastanawiając się w jaki sposób położenie nacisku na siłach rezerwowych i poborowych wpływa na stopień gotowości wojsk operacyjnych.

Porównując rozwiązania stosowane obecnie w Finlandii, Norwegii i Izraelu z tymi, które w czasie zimnej wojny funkcjonowały w Szwecji, obydwu państwach niemieckich i ZSRR doszli do kilku interesujących wniosków.

I tak, ich zdaniem, projektując system szkolenia rezerw należy w pierwszym rzędzie zastanowić się jakie cele realizujemy. Skrajności wyznaczają dwa modele. W pierwszym z nich stawiamy na „gotowość” i potrzeby operacyjne a tak jest w przypadku współczesnego Izraela i Norwegii a w przeszłości tego rodzaju model realizowany był w obydwu państwach niemieckich. Ale wówczas rezerwiści muszą płynnie i szybko zostać włączeni do istniejących związków taktycznych, co ma istotny wpływ na realizowany model szkolenia i częstotliwość poboru. Zazwyczaj w tym modelu szkolenie jest dłuższe, kilkuetapowe, w którym ostatnie fazy poborowi i rezerwiści odbywają w jednostkach do których są delegowani, w ramach wąsko pojętej specjalizacji. W takim modelu trzeba też przeprowadzać większą liczbę poborów w roku, bo np. w Szwecji, gdzie mieliśmy do czynienia z trzema turami, oznaczało to okresowe, trwające 3 miesiące obniżenie gotowości, co miało związek z przechodzeniem podstawowego szkolenia przez rekrutów.

Jednostki szkieletowe

Odmiennym modelem, który realizowany był zwłaszcza w ZSRR w odniesieniu do sił tzw. drugiego rzutu, ale obecnie w podobny sposób zbudowany jest potencjał Finlandii, zakładał funkcjonowanie w czasie pokoju „jednostek szkieletowych”, które uzupełniane są przez przeszkolonych rezerwistów w sytuacjach zagrożenia. Oczywistym problemem jest to, że tego rodzaju model funkcjonuje często kosztem gotowości do szybkiego działania, co zresztą skłoniło Finlandię do rozpoczęcia budowy sił o większej gotowości. Można jednak uniknąć tego rodzaju „kosztów” czego dowodzą współczesne doświadczenia Izraela, a w przeszłości gotowość sił zbrojnych obydwu państw niemieckich, które mimo funkcjonowania w modelu „szkieletowych” formacji były w stanie utrzymywać 90 % poziom gotowości swych sił zbrojnych. Atutem tego modelu jest to, że umożliwia on odbywanie przez poborowych krótszego szkolenia. W przypadku Danii, trwa ono 6 miesięcy, co znacząco różni się od sytuacji Norwegii (pierwszy model) gdzie czas szkolenia wynosi wariantowo od 12 do 18 miesięcy.

Elastyczny system mieszany

Drugim wnioskiem ekspertów sformułowanym na podstawie obserwacji jest teza, iż w analizowanych państwach wprowadzane zmiany mają w efekcie zbudować elastyczny system mieszany, łączący element ochotniczy i pochodzący z poboru. Jednocześnie różnicuje się, ze względu na wymagania sprzętowe i charakterystykę zdolności w różnych domenach, czas szkolenia różnych grup poborowych i w odmienny sposób planuje się też manewry przypominające rezerwistów.

A zatem nie mamy do czynienia z budową jednego uniwersalnego systemu a raczej elastycznej konstrukcji złożonej z „subsystemów” dostosowanych do wymogów rodzajów sił zbrojnych i specyfiki realizowanych działań. Niektóre kraje, i to jest kolejny wniosek, takie jak Finlandia i Izrael tworzą związki taktyczne w całości (również w przypadku oficerów i podoficerów) ukompletowane z rezerwistów, inne (Norwegia) świadomie integrują żołnierzy zawodowych i poborowych umieszczając ich w tych samych oddziałach. Budując system poboru i organicznie z nim związany szkolenia rezerw należy się też zastanowić, czy chcemy modelu powszechnego (Izrael), gdzie wszyscy podlegają różnym formom szkolenia, czy selektywnego (Szwecja, Norwegia), który zakłada „wybór” pewnej grupy o najlepszych kwalifikacjach. Jeśli jednak stawiamy, a tego rodzaju politykę realizowało większość analizowanych krajów, na wykorzystanie systemu poboru celem zwiększenia liczby osób, które wybiorą w przyszłości karierę żołnierza zawodowego, to z doświadczeń zarówno Szwecji jak i Norwegii wynika, że system selektywny nie w pełni umożliwia osiągnięcie zakładanych celów.

Niezależnie jednak od tego jakie rozwiązania w zakresie szkolenia poborowych i rezerwistów zostaną przyjęte przez państwa NATO, trwająca dyskusja jasno ukazuje, że bez położenia nacisku na poszukiwanie optymalnego modelu oraz skokową rozbudowę zdolności i w tym obszarze trudno będzie zwiększyć możliwości państw Sojuszu Północnoatlantyckiego aby przeciwstawić się rosnącej presji Federacji Rosyjskiej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki