Spis treści
Manewry Zapad-25 stały się poligonem doświadczalnym dla zaawansowanego rosyjskiego uzbrojenia. Jak poinformował zastępca białoruskiego ministra obrony, Paweł Murawiejko, podczas ćwiczeń „zostały wykonane wszystkie założone zadania”, w tym „planowanie i rozważanie użycia niestrategicznej broni jądrowej” oraz „ocena i rozmieszczenie systemu rakietowego Oriesznik”.
Oriesznik to nowy rosyjski system rakietowy średniego zasięgu, który, według strony rosyjskiej, jest pociskiem hipersonicznym. Chociaż system ten nadal znajduje się w fazie testów i nie osiągnął jeszcze pełnej gotowości do eksploatacji w jednostkach liniowych, jego obecność na Białorusi podczas tak dużych ćwiczeń wojskowych jest sygnałem alarmowym. Jak dotąd, został on użyty bojowo tylko raz podczas ataku na przedsiębiorstwo przemysłu rakietowo-kosmicznego Jużmasz w Dnieprze w listopadzie 2024 roku.
Prezydent Białorusi, Alaksandr Łukaszenka, próbował tonować nastroje, stwierdzając, że „ćwiczenia nikomu nie zagrażają”. Dodał, że „począwszy od strzelania z karabinu aż do głowic atomowych – powinniśmy umieć to robić. Ale w żadnym wypadku nie planujemy nikomu zagrażać”.
Zamknięta granica polsko-białoruska: Skutki i perspektywy
W odpowiedzi na manewry Zapad-25 i w kontekście trwających napięć, polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podjęło decyzję o utrzymaniu zamknięcia granicy polsko-białoruskiej. Jak podkreśliła rzeczniczka MSWiA, Karolina Gałecka, „decyzja, która zapadła, jest związana z manewrami rosyjsko-białoruskimi Zapad 2025, co nie oznacza zamknięcia granicy wyłącznie na czas tych ćwiczeń. Przywrócimy ruch wtedy, kiedy granica będzie w pełni bezpieczna, gdy potwierdzą to informacje przekazane przez służby”
Zawieszenie ruchu granicznego, które obowiązuje w obu kierunkach i dotyczy zarówno transportu samochodowego, jak i kolejowego, ma znaczące konsekwencje dla przewoźników i gospodarki. Jak przyznała Gałecka, jest to „wyzwanie dla przewoźników”, którzy są zmuszeni korzystać z alternatywnych tras, np. przez Litwę. MSWiA zapowiedziało ocenę strat i możliwość wsparcia państwa dla poszczególnych branż przemysłu, co świadczy o długofalowym charakterze tej decyzji.
Obecnie wszystkie cztery drogowe przejścia graniczne z Białorusią (w Sławatyczach, Połowcach, Bobrownikach i Kuźnicy) pozostają zamknięte. Dodatkowo, w nocy z 11 na 12 września zamknięto dwa dotychczas otwarte przejścia w Terespolu (ruch osobowy) i Kukurykach (ruch towarowy), a także trzy kolejowe przejścia towarowe. Ta kompleksowa blokada granicy podkreśla powagę sytuacji i determinację Polski w ochronie swojego bezpieczeństwa narodowego.
Manewry Zapad-25 tradycyjnie wywołują napięcia w regionie, a tegoroczna edycja nie była wyjątkiem. W odpowiedzi na ćwiczenia, Polska i Litwa przeprowadziły własne manewry – odpowiednio Żelazny Obrońca-25 oraz Grzmot Perkuna-25, demonstrując gotowość obronną. W Polsce po raz pierwszy przeprowadzono bojowe strzelania pociskami zestawów Patriot na poligonie w Ustce, co było wyraźnym sygnałem wzmocnienia zdolności obronnych.
Międzynarodowe reakcje na Zapad-25 i rola Indii
Manewry Zapad-25 odbywały się na szeroką skalę, Moskwa podaje, że w manewrach uczestniczy 13 tys. żołnierzy, z kolei zachodnie źródła wywiadowcze szacują, że jest ich więcej – około 40 tys. Ćwiczenia obejmowały również operacje na Morzu Bałtyckim i Morzu Barentsa, gdzie rosyjskie bombowce strategiczne Tu-160 przeprowadziły ćwiczebne odpalenia pocisków manewrujących.
Co ciekawe, w manewrach wziął udział również kontyngent wojskowy z Indii, co odnotował portal Moscow Times, powołując się na komunikat indyjskiego Ministerstwa Obrony. Indie, które uczestniczyły w Zapadzie również przed inwazją Rosji na Ukrainę (we wrześniu 2021 roku), tłumaczą swój udział chęcią zacieśnienia współpracy obronnej z Rosją i rozwijania przyjaznych relacji. Ten krok budzi jednak obawy o perspektywy współpracy w sferze bezpieczeństwa między USA a Indiami. Amerykański ekspert David Merkel uznał, że udział Indii dowodzi wagi, jaką Delhi przywiązuje do relacji z Moskwą, zwłaszcza w obliczu niepewności w stosunkach z prezydentem Donaldem Trumpem. Z kolei niemiecki analityk Ulrich Speck stwierdził, że tym krokiem Indie „przekroczyły czerwoną linię”.
Manewry były obserwowane przez przedstawicieli 23 krajów, w tym przez dwóch amerykańskich oficerów, a także obserwatorów z Turcji i Węgier – państw członkowskich NATO. Według agencji Reutera, minister obrony Białorusi, Wiktar Chrenin, wyraził zaskoczenie wizytą amerykańskich gości, ale zapewnił ich, że mogą przyglądać się „wszystkiemu, co ich interesuje”. Ta otwartość, w kontekście ostatnich wydarzeń, w tym uwolnienia 52 więźniów politycznych na Białorusi i złagodzenia sankcji USA na białoruskie linie lotnicze Belavia, może świadczyć o złożonej grze dyplomatycznej i próbach normalizacji stosunków, mimo trwających napięć militarnych.
Strategiczne znaczenie manewrów Zapad-25 i zagrożenia dla regionu
Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), Anna Dyner, w rozmowie z PAP oceniła, że celem ćwiczeń Zapad-25 była „próba zastraszenia społeczeństw państw NATO, realizowana m.in. poprzez działania informacyjne towarzyszące manewrom, ale też atak dronami na Polskę”. Scenariusz ćwiczeń zakładał obronę Państwa Związkowego Białorusi i Rosji przed agresją zewnętrzną, a następnie operację kontrofensywną.
Dyner podkreśliła, że „w warunkach Białorusi przeniesienie ćwiczeń na poligony w głębi kraju jest jedynie gestem politycznym, o drugorzędnym znaczeniu pod względem wojskowym”. Dodała, że „biorąc pod uwagę trwający kryzys na granicy, aresztowanie kolejnego obywatela RP przez białoruskie KGB, brak współpracy w sprawie ustalenia zabójcy sierżanta Sitka czy podtrzymywanie wsparcia dla Rosji w jej agresji na Ukrainę, trudno mówić o prawdziwie dobrych intencjach ze strony Białorusi”.
Liczba żołnierzy biorących udział w ćwiczeniach była przedmiotem spekulacji. Oficjalnie podano, że było to około 12 tys. żołnierzy (8 tys. na Białorusi i 4 tys. w obwodzie królewieckim), co jest zgodne z wymogami porozumień międzynarodowych, nakładających obowiązek zapraszania obserwatorów OBWE na manewry z udziałem więcej niż 13 tys. żołnierzy. Jednakże, jak zaznaczyła Dyner, „faktyczna liczba ćwiczących była większa – i jest oceniana na około 30 tys. wojskowych”, co wynikało z równoległego realizowania kilku formalnie odrębnych przedsięwzięć szkoleniowych.
Ważnym elementem ćwiczeń było również testowanie zdolności działania Regionalnego Zgrupowania Wojsk, w skład którego wchodzą armia białoruska oraz wydzielone elementy armii rosyjskiej. Armia białoruska pełni w tym układzie rolę podrzędną, wspierając operacje wojsk rosyjskich, co, jak zauważyła Dyner, „nie byłoby zresztą niczym nowym”, odwołując się do wykorzystania terytorium Białorusi w pierwszym etapie agresji Rosji na Ukrainę.
Manewry Zapad-25: Scenariusze zagrożeń i przyszłe działania
Szczególne zaniepokojenie w krajach NATO wywołała kwestia tzw. przesmyku suwalskiego – strategicznego odcinka granicy polsko-litewskiej między Białorusią a obwodem królewieckim. Potencjalne zajęcie tego terenu przez siły rosyjsko-białoruskie mogłoby odciąć Litwę, Łotwę i Estonię od lądowego połączenia z pozostałymi krajami NATO, co stanowiłoby „sytuację skrajnie niebezpieczną z punktu widzenia państw bałtyckich”.
Podczas ćwiczeń zrealizowano liczne epizody bojowe, w tym działania jednostek zmechanizowanych, szybki przerzut sił drogą lotniczą oraz strzelania artyleryjskie w obwodzie królewieckim, w tym symulowane odpalenia pocisków z zestawów Iskander-M. Na Morzu Barentsa ćwiczono poszukiwanie i zwalczanie okrętów podwodnych oraz jednostek nawodnych za pomocą systemów rakietowych Bał. Przeprowadzono także ćwiczenia lotnictwa strategicznego z udziałem bombowców Tu-160, dokonujących ćwiczebnych odpaleń pocisków manewrujących.
W kontekście działań morskich, Dyner wskazała, że „chodziło o pokazanie zdolności będących wyzwaniem dla państw NATO, mimo że Rosja prowadzi wojnę z Ukrainą. Chodzi głównie o kwestie nuklearne, ale też zdolności morskie”. Podkreśliła, że „ewentualne działania zbrojne na północy byłyby przede wszystkim starciem marynarek wojennych”, a poważniejszym zagrożeniem jest rosyjska flota okrętów podwodnych.
Otwartym pytaniem pozostaje, jakie będą dalsze działania Rosji po manewrach Zapad-25. Anna Dyner przewiduje, że „najpewniej rosyjskie formacje ćwiczące na Białorusi zostaną skierowane na front w Ukrainie, a część zapewne wróci do swoich jednostek”. Jednocześnie ostrzega, że „nie można wykluczyć kolejnych prowokacji, podobnych do ataku dronów na Polskę”. Jest mało prawdopodobne, aby Rosja dążyła do realizacji agresywnego scenariusza wobec krajów NATO w obecnej sytuacji, ale „nie zwalnia to jednak państw członkowskich z uważnego śledzenia rosyjskich działań”.
