Czy szkolny pancernik „Schleswig-Holstein” zaczął wojnę?
„Strzały pancernika oddane w kierunku Westerplatte 1 września 1939 r. o godz. 4.48, rozpoczęły II wojnę światową. W czasie kampanii wrześniowej „Schleswig-Holstein” prowadził wielokrotny ostrzał Gdyni, Oksywia i Helu”. To wpis z Muzeum Historii II Wojny Światowej. Nie do końca zgodny z faktami.
1 września rozpoczęła się wojna niemiecko-polska. I faktycznie pierwsze salwy z artylerii głównej pancernika 280 mm poszły w kierunku Wojskowej Składnicy Tranzytowej Westerplatte o 4:45, a nie trzy minuty wcześniej. Na tę godzinę wydany został rozkaz rozpoczęcia ostrzału, ale okręt musiał zmienić pozycję w gdańskim, Kanale Portowym. I stąd (między innymi) to opóźnienie.
Tak na marginesie: okręt stał zbyt blisko celu i pociski trafiając weń nie eksplodowały, bo zapalniki nie zdążyły się uzbroić. W rzeczonym wpisie pada stwierdzenie o rozpoczęciu II WŚ. Każdy student historii wie, że gdyby na egzaminie coś takiego powiedział, to by go oblał. Dlaczego? O tym za moment. To dlaczego atak na Westerplatte określa się, jako początek niemieckiej agresji?
A z bardzo prostej przyczyny, natury – rzecz by można propagandowej, dziś powiedziałoby się: pijarowskiej. Otóż nie ulega dziś już wątpliwości, że pierwszy zmasowany niemiecki atak był bombardowaniem Wielunia, rozpoczętym o 4:40. Świat łatwiej „kupiłby” jednak atak na polską enklawę w Wolnym Mieście Gdańsku, do którego pretensje rościł sobie Hitler, niż atak na miasteczko, które poza Polską nie było znane. Ale, ale..
Jeszcze wcześniej Luftwaffe zbombardowała most na Wiśle, w Tczewie. O 4:43. Jeszcze wcześniej, bo ok. 3:00 niemieckie oddziały ochotnicze (Freikorps) przekroczyły granice na Górnym Śląsku i wdały się w walkę z naszymi pogranicznikami. Powiedzmy, że ten atak „nie liczy się”, bo nie był prowadzony przez Wehrmacht, ale należy ten fakt odnotować w kalendarium pierwszego dnia wrześniowej wojny.
Czy przez to, że wojna zaczęła się wcześniej niż na Westerplatte, to atak na Składnicę traci coś na historycznym znaczeniu? Nic z tych rzeczy! Atak na Westerplatte był i pozostanie symbolem rozpoczęcia niemieckiego najazdu na Rzeczpospolitą. Warto jednak wiedzieć, że nie był pierwszym.
Dlaczego Hitler obwieścił, że wojna rozpoczęła się o 5:45?
W kalendarium namieszał sam wódz III Rzeszy. Wtedy to było mało istotne, ale po latach stało się przedmiotem dociekań. Były tezy, że Hitler dał się ponieść emocjom, albo, że wówczas w Rzeszy obowiązywał czas letni. Obecnie uważa się, że Hitler swoją „czasologię” oparł na komunikacie spikera… Radia Polskiego.
Ok. 6:30 tenże zakomunikował na cały świat, że Niemcy zaatakowały Polskę o 5:40. O 10:00 Adolf Hitler wygłaszając mowę w Reichstagu ogłosił: „Dziś w nocy Polska po raz pierwszy na naszym terytorium kazała strzelać do nas swym regularnym żołnierzom. Od godziny 5:45 odpowiada się im strzałami, a od tej chwili na bombę odpowie się bombą”. Ktoś słusznie zauważy: no, ale skąd te „dodatkowe” 15 minut?
Nikt później o to Hitlera nie pytał, a poza tym, nawet gdyby pytał, to ten pewnie odpowiedziałby, że „zwycięzcy nikt nie będzie się pytał, czy mówi prawdę”. Tak na marginesie: to zdanie wygłosił 23 sierpnia, podczas narady w Obersaltzbergu ze swoimi dowódcami. Bo też na Polskę miał najechać… trzy dni później, ale mu Anglicy nieco zakłócili planowanie. Odwołał atak w ostatniej chwili. Doszło tylko do tzw. incydentu w Jabłonkowie, bo tam rozkaz nie dotarł.
Dlaczego II wojna światowa wybuchała trzy dni później?
Bo 1 września wybuchła wojna lokalna, niemiecko- polska. Żeby być precyzyjnym: to na Polskę, o czym zapomina się, najechali także Słowacy. Ukraińskiej inicjatywy do tego dokładać nie będę, bo w 1939 r. nie było państwa ukraińskiego, a więc i ukraińskiej armii. I w tym przypadku mamy casus ataku Freikorpsu na Górny Śląsk.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, czego Hitler nie zakładał, gdy do wojny włączyli się sojusznicy Polski – Francja i Wielka Brytania, wypowiadając wojnę III Rzeszy. Dobrze, dobrze, ale...To przecież państwa europejskie, więc, dlaczego 3 września miałaby mieć początek II WŚ?
W tym czasie oba państwa były imperiami kolonialnymi. Skoro Londyn wypowiedział wojnę, to również w jego ślady poszli pozaeuropejscy członkowie Wspólnoty Brytyjskiej. 3 września uczyniły to Indie, Australia i Nowa Zelandia. Dlatego w tym dniu wojna lokalna przekształciła się w wojnę światową. To tak po prawie międzynarodowym.
Mit dwutygodniowego Blitzkriegu i polskiej armii walczącej wyłącznie w obronie
Wojnę uważa się za zakończoną, gdy już w jej obszarze nie ma oporu regularnej armii przeciwnika. Nawet niezbyt zorientowany w historii wojny obronnej (szlag mnie trafia, gdy słyszę określenie: „kampania wrześniowa” – niemiecką konstrukcję propagandową) wie, że III Rzesza nie zaczęła okupować Polski po 14 dniach od rozpoczęcia agresji. A kto nie wie, to niech się dokształci z pomocą Wikipedii.
Oczywiście, że Wehrmacht parł do przodu, ale nie znaczy to, że Wojsko Polskie wyłącznie było w obronie. Fakt, większe znaczenie miała tylko kontrofensywa pod Bzurą (od 9 września), ale zakończona klęską (22 września). Czyli w trzy tygodnie od rozpoczęcia agresji!
Mniej znane są zdarzenia o charakterze lokalnym, ale o dużym wymiarze symbolicznym. W szkołach już coraz mniej jest nauki historii, ale nawet w czasach, gdy było jej znacznie więcej, o tych zdarzeniach nie wspominano. Uczeń, jak sam się nie dowie, to mu w szkole nie powiedzą, że nasze lotnictwo bombardowało III Rzeszę, a wojsko opanowało nawet miejscowości na jej terytorium. Pewnie, że nie miało to jakiegokolwiek znaczenia dla przebiegu wojny, ale ta wrześniowa opiera się na faktach i symbolach…
Symbolicznym był naloty, już 2 września, dwóch PZL P23 Karaś na Niemcy. Naloty to za dużo powiedziane, Bardziej pasuje określenie: rajdy.
Jeden archaiczny bombowiec, bo takim były Karasie, zrzucił bomby na dworzec w Niedzicy, a drugi na fabrykę chemikaliów w Oławie. W tym drugim ataku na cele poleciało osiem bomb 50-kilogramowych. Podkreślić trzeba, że były to rajdy przeprowadzone na kilkadziesiąt kilometrów w głąb terytorium Niemiec. Szkody były niewielkie, zdziwienie Niemców wielkie, a samoloty wróciły na lotniska wypadowe.
Mamy w historii wojny obronnej jeszcze jeden chwalebny epizod. Otóż… Wiecie, że przez kilka godzin polska flaga powiewała na opanowaną miejscowością w… III Rzeszy? Ano, tak było. Mogła i powiewać dłużej, ale nasi dostali rozkaz do wycofania się. Tego wyczynu dokonali (2 września) żołnierze 300-osobowego pododdziału Wołyńskiej Brygady Kawalerii i Wielkopolskiej Brygady Kawalerii.
Wspierani samochodami pancernymi i tankietką, ruszyli w kierunku przygranicznej wsi Geyersdorf (dziś Dębowa Łęka). Rozbili placówkę Grenschutzu. Potem artyleria ostrzelała koszary Wehrmachtu w Wschowej (Fraustadt). Nasze wojsko wbiło się na 8 km w głąb III Rzeszy. Potem przyszedł rozkaz odwrotu. Po drodze do Leszna oddział stoczył jeszcze bój z bojówkami V kolumny, które wzięły naszych żołnierzy za… niemieckich...
I wystarczy już tych historycznych wspominek, bo jak to twierdzą niektórzy w przyszłość trzeba patrzyć a nie w przeszłość. Choć byli i są tacy, którzy uważają, że zapominając o przeszłości, nie zbuduje się przyszłości.
Listen on Spreaker.