GŁOSY I OPINIE PŁYNĄCE Z POLSKI…
Co w USA, to wiadomo. Zacznijmy więc od naszego podwórka. „To jest próba uratowania sytuacji, bo widać, że Joe Biden szans na zwycięstwo nie ma, więc próbują takiego rozwiązania. Czy ono będzie skuteczne? Zobaczymy, wybiorą Amerykanie...” – ocenił Mariusz Błaszczak, szef klubu PiS. I słusznie, bo gdyby takowe miał, to ubiegałby się o reelekcję.
„Trudno tu mówić o zaskoczeniu… To nie Polacy głosują, nie mamy żadnego na to wpływu i Polska musi być przygotowana na to, by współpracować zarówno z republikańskim, jak i z demokratycznym prezydentem. I tak działa właśnie Andrzej Duda – stwierdził Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta RP.
„Stan zdrowia prezydenta Joe Bidena nie pozwalał na prowadzenie efektywnej kampanii, a w oczach wyborców podważał jego zdolności do rządzenia w przyszłej kadencji. Szanse na pokonanie Trumpa malały z dnia na dzień… Należy więc wybrać kandydatkę lub kandydata, który ma największą szansę pokonania Donalda Trumpa. Jeżeli to będzie Kamala Harris, to należy mieć nadzieję, że ona wygra te wybory” – uważa Maciej Konieczny (Lewica), wiceprzewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych.
„Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o rezygnacji z walki o kolejną kadencję była z pewnością bolesna i trudna, ale słuszna. Teraz Kamala Harris ma szansę na restart kampanii; trzeba liczyć, że ją wykorzysta” – uważa b. prezydent RP Bronisław Komorowski.
GŁOSY I OPINIE PŁYNĄCE ZE ŚWIATA…
A jak zareagowali przywódcy państwowi (byli i obecnie będący przy władzy)?
„Wyniki wyborów w USA, w odróżnieniu od osiągnięcia celów specjalnej operacji wojskowej, nie są dla Rosji priorytetem” – powiedział za Władimira Putina, tuż po rzeczonej rezygnacji, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
„Wybory prezydenckie w USA to wewnętrzna sprawa USA; nie mamy w tej sprawie komentarza” – krótko oświadczyło chińskie MSZ dopytywane o opinię.
„Trzymam kciuki za USA, że w demokratycznej konkurencji między dwoma silnymi i równymi kandydatami wyłoni się dobry prezydent” – napisał na platformie Petr Fiala, czeski premier.
„Izrael będzie najsilniejszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie niezależnie od tego, kto jest ich prezydentem” – dyplomatycznie skomentował niedzielą decyzję Bidena premier Benjamin Netanjahu udający się do Waszyngtonu, m.in. na spotkanie z urzędującym prezydentem.
„Powstrzymam się od bezpośredniego komentowania tej sprawy, ponieważ dotyczy ona polityki wewnętrznej USA, ale zdaję sobie sprawę, że prezydent Biden podjął decyzję, którą uważa za najlepszą politycznie” – przyznał premier Japonii Fumio Kishida.
„W nadchodzących dniach będziemy żeglować po nieznanych wodach. Mam jednak niezwykłą pewność, że przywódcom naszej partii uda się stworzyć proces, z którego wyłoni się wybitny kandydat” – podał w oświadczeniu b. prezydent USA Barack Obama.
„Jego decyzja o tym, by ponownie nie startować, zasługuje na uznanie” – ocenił Olaf Scholtz, kanclerz Niemiec.
„Prezydentura Joe Bidena zapisze się w historii także w Finlandii; dzięki silnemu wsparciu i wkładowi prezydenta USA staliśmy się członkiem NATO – przyznał prezydent Finlandii Alexander Stub.
„Najważniejszym priorytetem była dla niego rodzina i zdrowie. Zdawał sobie sprawę, że w tym wieku i przy osłabionym zdrowiu nie może przejąć sterów swojego kraju, a co dopiero kandydować na prezydent” – skomentował sprawę Nicolas Maduro, prezydent Wenezueli (państwa niezbyt zaprzyjaźnionego z USA)…
Wystarczy. To tylko niektóre z wielu wyrażanych przez polityków (22 lipca) opinii. Odnosili się do tego, co już się stało. Teraz ważne jest – nie tylko dla Partii Demokratycznej (PD) – to, co będzie działo się w najbliższych dniach i czterech miesiącach kampanii wyborczej…
DEMOKRACI STRACĄ CZY ZYSKAJĄ NA DECYZJI BIDENA?
Dokąd oficjalnie USA i świat nie poznają nowego kandydata/kandydatki PD, to trudno wystawiać rachunki, jak to się mówi: dzielić skórę na żywym niedźwiedziu. Jak na razie, to pani wiceprezydent Harris jest wskazywana na osobę mającą zastąpić Bidena. Czy jednak otrzyma nominację? Bym głowy nie dawał…
„W nadchodzących dniach partia podejmie przejrzysty i zdyscyplinowany proces, aby jako zjednoczona Partia Demokratyczna posunąć się naprzód z kandydatem, który w listopadzie może pokonać Donalda Trumpa" – napisał w oświadczeniu Jaime Harrison, szef PD.
Z tego, co już mówiło się przed miesiącem w PD mają kilku kandydatów do nominacji, acz pani Harris ma najwyższe notowania. Barack Obama nie popiera jej kandydatury (patrz wyżej cytat z jego oświadczenia), co nie przesądza o tym, że Harris będzie/nie będzie nominowana.
Gdy Biden był tym kim był, to sprawa była jasna. I jego kandydaturę, jako nominata PD, ta miała zatwierdzić podczas konwencji w Chicago (18-22 sierpnia). Jeśli nic w się partyjnym programie nie zmieniło, nie zmieni się, to dopiero za bez mała miesiąc będzie wiadomo, kto zastąpi Bidena w wyścigu o prezydenturę.
Gdyby Biden nie wycofał się, to w drugiej połowie sierpnia sformalizowano by to, czego wszyscy byli pewni. Teraz – powtarzam: jeśli Demokraci nie wprowadzą zmian do kampanijnego kalendarza – na takie potwierdzenie trzeba będzie poczekać.
W takim przypadku czas raczej nie gra na korzyść PD i jej sympatyków. Z drugiej strony też nieco komplikuje Republikanom taktykę kampanii wyborczej. Jeśli Bidena zastąpi Harris, to dużo w niej nie muszą zmieniać. Jeżeli jednak nominowany zostanie ktoś spoza ścisłego kręgu Joe Bidena, to będą musieli przebudować plany działania.
Trochę (bo „ile”, tego nie wiadomo) PD może stracić na tej zamianie, bo jak ocenił spiker Izby Reprezentantów USA Mike Johnson „wymiana Joe Bidena na innego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych może prowadzić do problemów prawnych”.
Owszem, prawo federalne w USA dopuszcza wymianę kandydatów w czasie kampanii wyborczej. Po spełnieniu określonych warunków i procedur zgodnych z regulacjami partyjnymi i stanowymi przepisami wyborczymi. I problem może mieć PD ze stanowymi regulacjami.
Pod koniec czerwca na te zawiłości zwracał uwagę amerykanista z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. Michał Urbańczyk. Podkreślił: „nawet gdyby konwencja Partii Demokratycznej nominowała innego kandydata, to nie gwarantuje to automatycznie, że na karcie do głosowania we wszystkich stanach pojawiłoby się jego nazwisko…”.
Będzie się więc działo. Do podobnej sytuacji doszło w 1972 r. Wówczas Partia Demokratyczna wycofała kandydata. Tylko że wtedy zamiana dotyczyła kandydatów na wiceprezydentów!
PS. W materiale wykorzystałem cytaty-wypowiedzi pochodzące z depesz PAP.
Polecany artykuł: