Spis treści
- Redukcja misji w toku
- Stopniowa konsolidacja, a nie całkowite wycofanie
- Wycofywanie się USA z Syrii – kiedy się zaczęło?
- Gdzie stacjonowały amerykańskie wojska?
- Komplementy dla Turcji
- USA zgodził się na wchłonięcie zagranicznych bojowników do syryjskiej armii
Redukcja misji w toku
Tom Barrack, specjalny wysłannik USA do Syrii i jednocześnie ambasador w wywiadzie dla tureckiej telewizji NTV ujawnił, że wojska amerykańskie rozpoczęły proces wycofywania się z Syrii.
Redukcja naszej misji jest w toku. Z ośmiu baz przechodzimy do pięciu, potem do trzech. Skończymy na jednej - powiedział Barrack.
Stopniowa konsolidacja, a nie całkowite wycofanie
Mimo redukcji liczby baz, amerykański dyplomata podkreślił, że nie oznacza to całkowitego wycofania wojsk z Syrii. Zgodnie z zapowiedzią prezydenta USA Donalda Trumpa, nastąpi jedynie stopniowa konsolidacja. Będzie stopniowa konsolidacja. Nie zwiększymy liczby żołnierzy; nastąpi natomiast redukcja - dodał Barrack.
Wycofywanie się USA z Syrii – kiedy się zaczęło?
Już w połowie kwietnia Stany Zjednoczone ogłosiły zamiar zmniejszenia o połowę swojej obecności wojskowej w Syrii. Decyzja ta była tłumaczona sukcesami w zwalczaniu Państwa Islamskiego (IS). Amerykański resort obrony zapowiadał redukcję liczebności wojsk z około 2 tysięcy do mniej niż tysiąca w nadchodzących miesiącach.
Gdzie stacjonowały amerykańskie wojska?
Dotychczas amerykańska obecność wojskowa w Syrii koncentrowała się w dwóch głównych regionach:
- Na północnym wschodzie, gdzie żołnierze USA byli zaangażowani w zwalczanie IS.
- W pobliżu Al-Tanf, na południu, gdzie wspierali Wolną Armię Syryjską.
Komplementy dla Turcji
Barrack w swoim wywiadzie nie szczędził pochwał pod adresem władz Turcji. Podkreślił, że prezydent Recep Tayyip Erdogan prowadzi "bardzo skuteczną dyplomację w bardzo trudnych realiach i uwarunkowaniach". Jako dowód wymienił dobre relacje Turcji zarówno z Ukrainą, jak i Rosją, a także z Chinami, krajami Zatoki Perskiej oraz z Egiptem.
USA zgodził się na wchłonięcie zagranicznych bojowników do syryjskiej armii
Tom Barrack powiedział agencji Reutera, że USA są gotowe przyzwolić nowym władzom Syrii na wchłonięcie tysięcy byłych zagranicznych dżihadystów do syryjskiej armii. Jak ocenił, lepiej, by byli oni włączeni w projekt budowania państwa, niż wykluczeni.
"USA i władze w Damaszku doszły do porozumienia w sprawie włączenia zagranicznych bojowników pod warunkiem, że zostanie to zrobione w "przejrzysty" sposób" - powiedział Barrack.
Dodał, że lepiej jest zatrzymać "bardzo lojalnych" bojowników w ramach projektu państwowego, niż ich wykluczać.
Jeszcze do niedawna Waszyngton sprzeciwiał się udziałowi w strukturach państwowych cudzoziemskich bojowników, którzy walczyli w ugrupowaniach rebelianckich w syryjskiej wojnie domowej. Podejście administracji prezydenta Trumpa gwałtownie się zmieniło po jego wizycie na Bliskim Wschodzie, gdzie za namową Turcji i Arabii Saudyjskiej zawiesił sankcje przeciwko Syrii i spotkał się z nowym prezydentem kraju, Ahmedem asz-Szarą.
Polecany artykuł:
Sekretarz stanu Marco Rubio sugerował w Kongresie, że administracja zdecydowała się na to ryzyko, bo oceniała, że władzom Syrii grozi rozpad i "wojna domowa epickich rozmiarów" w przeciągu zaledwie tygodni.
Według źródeł, na które powołuje się Reuters, do syryjskich sił zbrojnych wstąpić ma ok. 3,5 tys. cudzoziemców, głównie Ujgurów z Chin, a także obywateli państw ościennych. To głównie byli bojownicy Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), któremu przewodził asz-Szara. Mają oni znaleźć się w nowo utworzonej jednostce - 84. dywizji. Syryjskie źródła, które cytuje Reuters, mówiły dziennikarzom, że Szara i jego otoczenie przekonywali zachodnich rozmówców, że sprowadzenie zagranicznych bojowników do armii będzie mniejszym ryzykiem dla bezpieczeństwa, niż porzucenie ich, co mogłoby wpędzić ich w orbitę al-Kaidy lub Państwa Islamskiego (IS).
Polecany artykuł:
