Czy „matka wszystkich bomb” ma większą moc od „ojca wszystkich bomb”? Oto „dzieci” drugowojennego „Talboya”

2023-11-07 17:28

To oczywiście nieoficjalne nazewnictwo. Oficjalnie „matka” to GBU-43 MOAB, a „ojciec” to AWBPM. Amerykańska „mamusia”, czyli Massive Ordnance Air Blast (bomba paliwowo-powietrzna wielkiego kalibru) pokazała swoją moc w Afganistanie, w 2017 r. Natomiast rosyjski „tatuś”, czyli Awiatsionnaja Wakuumnaja Bomba Pawyszennoj Moszcznosti (lotnicza bomba próżniowa dużej mocy) wykazał się wyłącznie w testach. Nie doszło do zrzucenia AWBPM na oblegany w 2022 r. Azowstal.

GBU-43 MOAB, bomba

i

Autor: Departament Obrony USA

Na początku XXI w. armia amerykańska zaskoczyła wiadomością o udanych testach superbomby, tak potężnej, że sami Amerykanie nazwali kierowaną GBU-43/B MOAB „matką wszystkich bomb”. W tym czasie nie było to określenie natury wyłącznie marketingowej. Pierwsze testy przeprowadzono w 2003 r., a już trzy lata później Moskwa poinformowała o udanym teście swojego odpowiednika MOAB, którą określiła – jak wyżej było wspomniane – „ojcem wszystkich bomb”. Nie omieszkano wyraźnie podkreślić, że rosyjska superbomba ma moc większą od amerykańskiej.

Tu trzeba podkreślić, że Rosjanie pracowali na nią przez trzy lata, a Amerykanie też trzy, ale miesiące. Gonił ich czas i sytuacja w Afganistanie. Potrzebną „matka” okazała się dopiero po 14 latach od wprowadzenia na stan armii. Po raz pierwszy użyto go operacyjnie w kwietniu 2017 r. w Afganistanie przeciwko kompleksowi jaskiń, w których kryli się zbrojni islamiści z ISIS.

„Matka” waży 9,8 t. Z tego 8,5 t to materiał wybuchowy GSX. Długość: 9 m, przy średnicy nieco ponad metr. Taki kolos może być zrzucany tylko z trzech samolotów: Stratofortress, B-2 Spirit oraz C-17 Globemaster. MOAB nie jest zwykłą jest bombą szybującą. Jest naprowadzaną na cel głowicą z systemem inercyjno-żyroskopowym i odbiornikiem GPS.

GBU-43 był w znacznej mierze rozwinięciem koncepcji bomb BLU-82, używanych już w wojnie wietnamskiej. Ta swoje też ważyła – 7 t i zrzucano ją tylko z transportowych C-130 Hercules. W 2001 r. bombardowano nimi podziemne tunele i kompleks jaskiń Tora Bora. Wykorzystano 11 takich bomb. Skuteczność BLU-82 była wysoka, ale, US Air Force dążyły do jeszcze wyższej i dlatego zleciły opracowanie jeszcze większej (i mocniejszej) bomby tego typu. Ile ich jest na stanie, tego nie wiadomo. Zapewne, kilka lub góra kilkanaście sztuk. W 2017 r. jedna kosztować miała ok. 16 mln USD. To dużo jak za najmocniejszą bombę niejądrową?

Może tak, może nie. Rosjanie nie uważają, by „matka” miała być numerem jeden w konwencjonalnych ładunkach wybuchowych. Nie po to zmajstrowali swoją AWBPM, by uplasować się z nią na drugim miejscu. Czyli na ostatnim, bo trzeciego zawodnika w tej rywalizacji nie ma. Chiny podobną bombę opracowały i przetestowały. Ma ważyć „tylko” 6 t, więc znacznie mniej od „matki” i „ojca” i nie jest kierowana. To teraz pora na co nieco o tym, czym jest Awiatsionnaja Wakuumnaja Bomba Pawyszennoj Moszcznosti.

Według dostępnych oficjalnych AWBPM waży ok. 8 t, z czego na materiał wybuchowy przypada 7100 kg. Jest zrzucana na spadochronie (ze strategicznego bombowca Tu-160) w czym bliżej jej do chińskiego prototypu. Zresztą zakłada się, że „ojciec” również jest… prototypem. W oficjalnych rosyjskich źródłach stoi, że te 7,1 t materiału wybuchowego to równoważnik 44 t TNT. Węgiel na dwóch wagonach tyle circa waży. Rosjanie z dumą podkreślają, że to cztery razy więcej mocy uderzeniowej od generowanej przez „matkę”. To nie jest niemożliwe, gdyż obie bomby są termobarycznymi i od rodzaju materiału wybuchowego zależy moc eksplozji. Czy jednak rosyjska bomba jest aż czterokrotnie mocniejsza od amerykańskiej? Eksperci wątpią.

Rosjanie nie zamierzają udowadniać swojej racji, bo dokładne parametry taktyczne i techniczne pozostają tajemnicą wojskową. Poziom tajności, jak to w Rosji bywa, jest na tyle wysoki, że nie jest znany ani jej projektant, ani liczba wyprodukowanych bomb. Za to szacuje się, że przy deklarowanej mocy AWBPM może zniszczyć wszystko na obszarze do 10 tys.m kw. i uśmiercić wszystkich i wszystko w promieniu 500 m.

A tak na zakończenie: takie gigantyczne bomby to żadna nowość w arsenale. Można powiedzieć, że są to „dzieci” największej bomby lotniczej z czasów II wojny światowej – „Talboya”, co ważył „tylko” 5,5 tony i był wypełniony najzwyczajniejszym TNT…

Sonda
Czy wiedziałeś/aś, że Polska jest jednym z nielicznych w świecie producentów bomb termobarycznych?