Premier Donald Tusk na konferencji prasowej przed wylotem do Paryża na konferencje z udziałem partnerów europejskich poświęcony polityce administracji USA ws. negocjacji pokojowych dotyczących wojny w Ukrainie oraz roli Europy w tej kwestii, oznajmił, że Polska nie przewiduje wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy. Wsparcie przez Polskę państw, które - jak mówił Tusk - będą chciały udzielić Ukrainie "fizycznych gwarancji" ma dotyczyć logistyki i wsparcia politycznego.
"Nie przewidujemy wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy, natomiast będziemy wspierali, także jeżeli chodzi o logistykę i o wsparcie polityczne, państwa, które ewentualnie będą chciały takich gwarancji w przyszłości udzielić" - powiedział premier.
Szef rządu zapewnił też, że Polska nadal będzie wspierała Ukrainę - jak zaznaczył - tak jak do tej pory. "Organizacyjnie, zgodnie z naszymi możliwościami: finansowo, humanitarnie i jeśli chodzi o pomoc militarną" - wyjaśnił Tusk.
"Nie ulega najmniejszej wątpliwości - i Polska stoi na tym stanowisku, że realne gwarancje bezpieczeństwa, trwałości granic dla Ukrainy muszą wynikać ze współpracy całej Europy, Stanów Zjednoczonych i w ramach - tak czy inaczej - NATO jako jedynej organizacji, która zapewnia od tylu lat i dekad stabilizację i bezpieczeństwo Europy i Polski" - dodał, podkreślając też, że nie można budować alternatywy wobec NATO, także jeśli chodzi o gwarancje dla Ukrainy.
Deklaracja Tuska jest relacją na decyzję Wielkiej Brytanii, która oznajmiła, że jest gotowa wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę. Także szefowa dyplomacji Szwecji Maria Malmer Stenergard nie wykluczyła wysłania szwedzkich wojsk na Ukrainę po wynegocjowaniu pokoju z Rosją. Premier Norwegii Jonas Gahr Stoere, że jest za wcześnie, by mówić o wysłaniu przez Oslo wojska do Ukrainy. "Norwegia będzie wspierać Kijów, by dalej osłabiać pozycję Rosję".
Wcześniej zaś szef BBN gen. broni rez. Dariusz Łukowski, stwierdził, że dziś to nie jest możliwe, ale w przyszłości nie można wykluczyć wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę w ramach misji pokojowej.
"Na dzień dzisiejszy nie" - odpowiedział Łukowski. Dopytywany, czy w przyszłości "tak", powiedział: "Nie można tego wykluczyć, scenariusze się rozwijają. Może dojść do takiej sytuacji, że trzeba będzie w jakiś sposób uczestniczyć w tej misji".
Na uwagę, że premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer oświadczył, że jest gotowy do wysłania brytyjskich wojsk na Ukrainę, szef BBN zaznaczył, że w przypadku Wielkiej Brytanii "sprawa jest zupełnie inna i prostsza, biorąc pod uwagę dystans geograficzny".
"Przede wszystkim trzeba pamiętać, że jakikolwiek nasz udział, partycypacja w operacji potencjalnej na Ukrainie będzie rozgrywana również przez Rosję, w różny sposób. Będzie to bardzo dobry przyczynek do tego, aby wbijać między nas (Polskę i Ukrainę - PAP) różnego rodzaju nieporozumienia" - zauważył Łukowski.
Szef BBN ocenił ponadto, że "będzie duża presja na to, żebyśmy się w to zaangażowali". "Dlatego, że jeżeli mówimy o kontyngencie sił, który miałby zabezpieczać Ukrainę, to trzeba wziąć pod uwagę geografię, z którą mamy do czynienia. Ta dzisiejsza linia frontu ukraińskiego to ponad 1000 kilometrów. Jeżeli mówimy o jakiejś formie kontroli, jakiejś linii demarkacyjnej, którą możemy sobie wyobrazić, że będzie utworzona w ramach rozmów pokojowych, to to wymaga niezłego zaangażowania, jeśli chodzi o liczebność sił zbrojnych. Patrząc na to, czym dysponuje dzisiaj Europa, to jedną z największych formacji lądowych (...) to jest jednak armia polska; chyba że rozpatrujemy również zaangażowanie Turcji, która ma ogromne siły zbrojne" - powiedział Łukowski.
Tusk zadeklarował, że "Polska jest zdecydowana współpracować i kontynuować współpracę w kwestii bezpieczeństwa, w kwestii Ukrainy i wojny rosyjsko-ukraińskiej, z Unią Europejską, sojusznikami europejskimi takimi jak Wielka Brytania i Norwegia, i oczywiście przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi".
Dodał, że Polska i Ukraina oraz cały region dla swojego bezpieczeństwa potrzebują wsparcia zarówno Europy, jak i Stanów Zjednoczonych. "Nie ma powodu, by sojusznicy - spierając się - nie znaleźli wspólnego stanowiska w sprawach najważniejszych" - powiedział.
Tusk powiedział też, że poparł pomysł Macrona zwołania szczytu w wąskim gronie - nie biorą w nim bowiem udziału wszyscy przywódcy UE, leczy tylko ci z największych państw UE - i podkreślił, że nieformalny szczyt nie ma związku z pełnioną przez Polskę obecnie prezydencją w Radzie UE, gdyż ona zobowiązuje do pracy razem ze wszystkimi państwami UE
"Polska, Ukraina, bezpieczeństwo w tym regionie potrzebuje i Europy, i Stanów Zjednoczonych. Niezależnie, co kto sobie ma do powiedzenia czasami w słowach brutalnych (...), ale nie ma powodu, żeby sojusznicy między sobą spierając się, nie znaleźli wspólnego języka w sprawach najważniejszych" - powiedział szef polskiego rządu podczas briefingu.
Tusk podkreślił, że Polska ma tutaj szczególną rolę do odegrania. Wskazywał na bardzo dobre relacje z USA, niezależnie od tego kto jest prezydentem, i że Polska wypełnia z nadwyżką standardy natowskie, jeśli chodzi o zbrojenia i jest bardzo zaangażowana w pomoc Ukrainie.
"Możemy i musimy odegrać rolę pozytywną. Przez pozytywną rolę rozumiem jak najbliższą współpracę pomiędzy Polską, Ukrainą - jeśli chodzi o kwestie wojny i pokoju, z Unią Europejska, Stanami Zjednoczonymi i państwami europejskimi, jak Wielka Brytania i Norwegia" - mówił Tusk.
"Tu nie może być miejsca na albo-albo, że albo UE, albo Stany Zjednoczone" - zaznaczył. Jak tłumaczył, wynika to zarówno z realnej oceny potencjałów, jak i z "pełnej świadomości, że dotychczas to właśnie ta współpraca, w tym najlepsza organizacja, jaką mamy do dyspozycji, czyli NATO - to były gwarancje bezpieczeństwa i dla Polski, i dla całego świata zachodu". "Nikt nie powinien narażać na szwank, na niepotrzebne napięcia tych relacji" - zastrzegł.
"Dlatego będę w Paryżu uprzedzał wszystkie możliwe głosy, które chciałyby wprowadzić jakąś grę konkurencyjną między UE a Stanami Zjednoczonymi, bo to nie ma żadnego sensu. I naprawdę nie ma powodu, żebyśmy utknęli w takim niebezpiecznym zaułku i jałowych sporach i konfliktach" - dodał polski premier.
Przed wylotem do Paryża premier Donald Tusk zapowiedział, iż będzie apelował do pozostałych liderów o decyzje dotyczące zdolności obronnych UE i jej państw. Podkreślił również, że Europa będzie mogła udzielić Ukrainie realnych gwarancji bezpieczeństwa dopiero wtedy, gdy militarnie będzie silniejsza niż Rosja.
"Ktoś musi wreszcie powiedzieć, że w interesie Europy i USA jest jak najbliższa współpraca, mimo wszelkich różnic" - podkreślił Tusk przed wylotem do Paryża na specjalny szczyt zwołany przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Jak wskazał, na spotkaniu w Paryżu będzie "bardzo twardo" apelował do pozostałych liderów o to, by podejmować decyzje "o finansowaniu" i "o logistyce", "jeśli chodzi o zdolności obronne Unii Europejskiej i państw europejskich".
"Nie będziemy w stanie skutecznie pomóc Ukrainie, jeśli natychmiast nie podejmiemy praktycznych działań dotyczących własnych zdolności obronnych. Jeśli Europa - a dzisiaj tak jest - nie jest w stanie zrównoważyć potencjału militarnego Rosji, to musimy to natychmiast nadrobić i wtedy dopiero będziemy mogli (...) udzielać realnych gwarancji Ukrainie na przyszłość" - powiedział premier.
PM/PAP
