Trzeba zaznaczyć, że osądzanie kolaborantów rozpoczęło się przed 24 lutego, bo dla Ukraińców wojna trwa od 2014 r. Wówczas jednak najczęściej sądy – podkreśla portal Ważnyje Istorii (Ważne Historie – WH) wydawały wyroki więzienia w zawieszeniu. Po tym, jak Federacja Rosyjska rozpoczęła pełnowymiarową agresję, sądy stały się dla kolaborantów mniej wyrozumiałe. Wcześniej wyroki wydawano na podstawie artykułu kodeksu karnego Ukrainy (110) o „separatyzmie”. Po 24 lutego, w marcu, do kodeksu wprowadzono artykuł „o zdradzie” (111). Do połowy listopada sądy wydały na tej podstawie prawnej 112 wyroków.
Śledztwo w takich sprawach komplikuje to, że wielu podejrzanych o kolaborację nadal przebywa na terenach kontrolowanych przez Rosję lub udało im się z nich wyjechać, co utrudnia pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej. Największym kalibrem zdrady Ukrainy jest uczestnictwo obywateli Ukrainy w walce po stronie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Najczęściej sprawy z art. 111. dotyczą osób, które służyły w formacjach wojskowych tzw. republik ludowych, Ługańskiej i Donieckiej. 15 lat więzienia za taką zdradę już osądzano. Surowo karani są ci, którzy podawali dla rosyjskiej artylerii koordynaty do ostrzału obszarów kontrolowanych przez Ukrainę. Za coś takiego został na 12 lat więzienia skazany mieszkaniec Lisiczańska, który w komunikatorze Telegram przekazał Rosjanom namiary na stanowiska ukraińskiej armii.
Kolaboranci mogą liczyć na łagodniejszy wymiar kary jeśli informacje o pozycjach Sił Zbrojnych Ukrainy podał nieświadomie, np. w korespondencji z przyjaciółmi lub bliskimi, a które to informacje przechwycili Rosjanie. Przyznanie się do winy, ale nie wtedy, gdy sprawą zainteresowała się prokuratura, lecz wcześniej, też wpływa na wymiar wyroku. Wówczas sąd wymierzał karę pozbawienia wolności w zawieszeniu na, zazwyczaj, trzy lata. Skomplikowaną sytuację życiową mogą mieć nauczyciele, którzy wbrew zaleceniom władz ukraińskich, wykonywali swój zawód w szkołach na terenach zajętych przez Rosjan. Obecnie prowadzonych jest 19 spraw karnych, w których oskarżonymi są dyrektorzy szkół i nauczyciele uczący według rosyjskich programów. Grozi im do trzech lat pozbawienia wolności.
Za popieranie agresora wypowiedziami publicznymi do więzienia się nie pójdzie, ale takie osoby mogą spodziewać się, że przez 10 lat nie będą mogły pełnić funkcji publicznych. Taką karę wydano na jednego mężczyznę z obwodu żytomierskiego, który w medium społecznym obwieścił: „Putin jest tu potrzebny, przywróci tu porządek”. Obecnie prowadzonych jest ok. 2 tys. spraw z wspomnianych artykułów. Wielu z kolaborantów raczej będzie ukaranych zaocznie, bo zdążyli ewakuować się do Rosji i wątpliwe jest, by zamierzali wrócić na Ukrainę.