Gen. Mark Milley, przewodniczący amerykańskiego Połączonego Kolegium Szefów Sztabów, najwyższy rangą generał w armii USA, szacuje obecne straty agresora na ok. 40 tys. zabitych. Informatorzy „Ważnych Historii” twierdzą, że rosyjskie dowództwo wojskowe przewiduje, że do lata przyszłego roku straty wśród mobilizowanych, z których wielu wysłano na front bez przygotowania, mogą wynieść ok. 100 tys. żołnierzy. „Ogólnie plan wygląda mniej więcej tak: na razie trzeba zyskać na czasie i przy pomocy zmobilizowanych ustabilizować front. A potem zacznij wszystko od nowa na wiosnę” – mówi źródło zbliżone do FSB. Według niego kierownictwo Kreml ma pełną świadomość, że taki plan ten wygeneruje ciężkie straty. „Do wiosny przyszłego roku straty w zabitych i rannych mogą wynieść około 100 tys. Ale to nikogo nie przeraża: zastąpią ich poborowi”. Informator (informatorzy?) wojskowi twierdzą – podaje portal – że: „Teraz zadaniem jest uszczelnienie i zabezpieczenie linii frontu. Z powodu braku ludzi czasami w drugiej linii obrony nie mieliśmy w ogóle ludzi. W niektórych miejscach front był pusty w odstępach do 20 kilometrów. Teraz te miejsca zapełniają się zmobilizowanymi ludźmi”.
Według tego źródła, do wiosny przyszłego roku Kreml planuje przeszkolić 120 tys. poborowych, których można wysłać na Ukrainę, by nimi uzupełnić straty wśród żołnierzy z zaciągu z tzw. częściowej mobilizacji. Pod koniec października amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) przewidywał również , że w przyszłym roku rosyjskie dowództwo wojskowe wyśle na front poborowych. Do maja 2023 r. poborowi jesienią przejdą już sześciomiesięczne szkolenie i będą mogli być masowo wykorzystywani na Ukrainie. Będą lepiej przeszkoleni niż żołnierze wysyłani do walki z obecnego poboru.
Elementem kinetycznej wojny jest też wojna propagandowa. Ani Ukraina, ani Federacja Rosyjska nie podają faktycznych danych o stratach własnych i przeciwnika. Przy czym Kijów jasno oznajmił, że na ujawnienie prawdziwych statystyk przyjdzie czas po wojnie. Moskwa idzie w zaparte i tylko kilka razy podała informacje o stratach własnych. Tak wielce zaniżone, że mało kto chce dać wiarę takim danym. Często porównuje się je do strat, jakich doznała Armia Radziecka w „stabilizowaniu sytuacji” w Afganistanie, od 24 grudnia 1979 r. do 15 lutego 1989 r. Do dziś w Rosji nie określa się tej interwencji/agresji mianem „wojny”, tak samo jak obecnie najazd na Ukrainę konsekwentnie nazywa się „specjalna operacją wojskową. Wojna w Afganistanie (a także katastrofa w Czarnobylu, wyścig zbrojeń z USA i antyalkoholowa polityka Grobaczowa (tzw. suchoj zakon – skutkował ogromnym spadkiem dochodów budżetu ZSRR) była tym, co doprowadziło do upadku ZSRR. Wg oficjalnych danych (czyli jak na zwyczaje moskiewskie – zaniżonych) w wojnie tej zginęło 15 051 żołnierzy. 53 753 zostało rannych, a 400 było zaginionych. Sowieci stracili 147 czołgów, 1315 BWP i BTR, 433 działa i moździerze, 11 369 samochodów, – 333 śmigłowce, – 118 samolotów. Przez 10 lat! Ogółem w wojnie w Afganistanie uczestniczyło 620 tys. żołnierzy sowieckich. W porównaniu do strat na Ukrainie i czasu trwania wojny, te w Afganistanie wydają się wręcz minimalne.