Wybuch wojny na Ukrainie spowodował, że znowu zaczęliśmy zadawać o kondycję polskiego wojska oraz żołnierzy. Trzeba również przyznać, że agresja Rosji przyczyniła się do przyśpieszenia zakupów sprzętu wojskowego, a najlepszym tego przykładem jest defilada z 15 sierpnia, gdzie pokazano czołgi Abrams czy Leopardy 2. Istotna jest również wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, który ujawnił, że polskie wojsko liczby obecnie 175 tysięcy żołnierzy. Plany Ministerstwa Obrony Narodowej są jednak znacznie większe - docelowo resort obrony chciałby, by nasza armia liczyła 300 tysięcy żołnierzy. Jak więc widać, nasze państwo rozwija swoje możliwości obronne, ale cały czas istotne pozostaje pytanie jak przygotowane na ewentualny konflikt jest polskie społeczeństwo. Zdaniem byłego żołnierza Jednostki Wojskowej GROM Paweł Jan Mateńczuk ps. Naval, wnioski nie są zbyt optymistyczne. W opinii gościa Huberta Biskupskiego polskie społeczeństwo jest przygotowane w "zerowym stopniu" do wojny. Potem wyjaśnił, skąd takie niepokojące wnioski.
- Ostatnie wojny, gdzie walczyli tylko żołnierze to było średniowiecze. Kiedy dwie wielkie armie spotykały się na jakimś polu, gdzie wytaczano sobie zasady tej bitwy. Dzisiaj walczy całe społeczeństwo, bomby spadają na różnego rodzaju obiekty i dlatego musimy przygotować społeczeństwo, nas, siebie do tego by funkcjonować w takich działaniach. I to nie jest nauka prawidłowego składania się do strzału. To tak nie wygląda - ocenił były żołnierz GROM-u.
Jak podkreślił, wojską jest dużą instytucją i obywatele mogą być tam pomocni ze względu na to, co robią na co dzień. - Od logistyków, propagandy po tych, którzy walczą na pierwszej linii frontu. I na każdego z nas tak powinno się patrzeć. Jesteś kierowcą tira, to może bądź kierowcą transportera opancerzonego, jesteś mechanikiem samochodowym, to Twoje talenta przełóżmy na to, żebyś naprawiał armaty, czołgi, haubice, a nie kładźmy wszystkich do rowu i nie uczmy ich strzelać - podsumował były żołnierz Jednostki Wojskowej GROM, Paweł Jan Mateńczuk ps. Naval.