W historii techniki militarnej wiele jest konstrukcji, które wydają się nowymi, a w rzeczy samej są rozwinięciem starszych rozwiązań. Wystarczy wskazać najnowocześniejszy (poza T-14 Armatą) rosyjski czołg T-90, który de facto jest najbardziej zmodernizowaną wersją słynnego T-72. Ze względów handlowych wprowadzono nowe oznaczenie dla tego czołgu (choćby z uwagi na dostawy dla Indii). Jednak nie o czołgach to jest materiał, ale o broni dla piechoty, o karabinach maszynowych. Brytyjski dziennik robi wielką sensację z tego, że na polu walki dalej w użyciu jest wiekowej konstrukcji ckm Maxim. Na marginesie: były one za czasów PRL na stanie wojsk obrony terytorialnej kraju. Wychodzi na to, że Ukraińcy ich nie złomowali. W materiale brytyjskiego dziennika jeden z oceniających tę broń żołnierzy ukraińskich mówi tak: Maxim ma 120 lat historii zabijania Rosjan. To broń z pierwszej wojny światowej używana w trzeciej wojnie światowej.
Ponad 8 miesięcy temu o używaniu maksimów tak mówił Maksym (sic!) Dubinski, rzecznik Czerkaskiej Rady Obwodowej: – Do niszczenia wrogów używamy wszystkiego, co mamy pod ręką. Te karabiny maszynowe to jest nie złom. To klasyka. Dużym plusem maksima jest to, że ma chłodzenie wodą. Dlatego lufa nie może się przegrzać. Mogę powiedzieć, że są one używane w naszym systemie obrony powietrznej do zestrzelenia irańskich dronów. Inaczej: jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Nie trzeba być ekspertem od uzbrojenia, by stwierdzić, że Ukraińcy używają tej wiekowej broni nie dlatego, że mają sentyment do niej, ale dlatego, że mają braki w uzbrojeniu strzeleckim. To samo stwierdzenie dotyczy Rosjan, którzy „puszczają” na front znacznie bardziej przestarzałe czołgi T-64 przy których nawet późniejsze wersje Leoparda-1 jawią się jako nowoczesna technika militarna.
Z czego więc obecnie strzelają Ukraińcy do Rosjan? Z tego, z czego da się strzelać i do czego jest amunicja. Wywołany do tablicy ckm Maxim jest carskim wariantem amerykańskiej konstrukcji. W oznaczeniu rosyjskim to ckm wz. 1910 (w polskim tłumaczeniu). Zasilany z taśm (250 nabojów - najczęściej parcianych kalibru 7,62 mm) na podstawie kołowej, a w zastosowaniu przeciwlotniczym na trójnogu. Ta broń była na stanie Wojska Polskiego II RP. Był to wariant amerykańskiego Browninga (to był pierwowzór dla wszystkich wersji maksima), w oznaczeniu WP – ckm. wz. 30 (na zdjęciu). Maxim wz. 1910 nie wpisuje się oczywiście we współczesne trendy uzbrojenia strzeleckiego. Jest ciężki (do 70 kg), ale ma daleki zasięg ognia skutecznego i od początku jest przeznaczeniem bojowym było używanie w warunkach obrony. I w takich właśnie używają go Ukraińcy.
Może prowadzić ogień dotąd, dokąd starczy amunicji i wody w chłodnicy. W czasie II wojny światowej, gdy brakowało wody, bojcy Armii Czerwonej najzwyczajniej sikali do chłodnicy. Dziś już nie ma ckm-ów, tylko uniwersalne karabiny maszynowe. Pierwowzorem ukm-ów był hitlerowski MG-42. Lekki (ok 11 kg), o dużym zasięgu ognia skutecznego (2 km, maksymalny – 4 km) i fenomenalnej szybkostrzelności teoretycznej (1200 strzałów na minutę – dwa razy większej od maksima). To ostatnie było jego… wadą (i nadal pozostaje w kolejnych modyfikacjach). Po wystrzeleniu ogniem ciągłym ok. 200 pocisków trzeba było wymieniać lufę. A maksim dalej strzelał! Czy to oznacza, że Maksim wz. 1910 jest lepszy od MG3 (produkowanego od 1968 r.)? Nie. Patrz wyżej, dlaczego został odkonserwowany z głębokich stanów magazynowych….