Wojna to nie tylko, jak mawia się w języku wojskowym, działania kinetyczne, czyli jedni do drugich strzelają, bombardują się – jednym zdaniem: zabijają się, bo albo atakują, albo bronią się przed atakiem. Takim klasycznym działaniom od dawna, wręcz od tysiąc leci, towarzyszą przedsięwzięcia dezinformacyjne. Tylko, że dawno temu nikt tego nie definiował, a teraz określa się to informacyjno-psychologicznymi specjalnymi operacjami; w skrócie IPSO. I żeby była jasność: w wojnie na Ukrainie IPSO przeprowadzają obie strony. W ramach IPSO prowadszonej przez Moskwę b. prezydent Federacji Rosyjskiej co jakiś czas straszy Zachód użyciem broni jądrowej. Możliwe, że Miedwiediew wierzy w to co mówi, ale jeśli tak jest, to kwalifikuje się do spotkania z lekarzami wiadomej specjalizacji.
Ze strony ukraińskiej widocznym przejawem IPSO są głoszone od kilku miesięcy zapowiedzi wielkiej ofensywy, dzięki której do Ukrainy wróci to, co im Rosja z jej terytorium odebrała. W jednym i drugim przypadku chodzi o to, by po drugiej stronie zasiać wiarę w prawdziwość tych oświadczeń. Dość ciekawie o ukraińskim podejściu do IPSO napisano w obszernym materiale opublikowanym przez agencję Ukrinform („35 tysięcy naszych przeciwko 140 tysiącom wroga? Dezinformacja: dlaczego jest potrzebna”). Polecam przeczytać, tłumacz google względnie dobrze przekłada ten tekst na polski. I cóż takiego napisano w tym tekście o licznych zapowiedziach Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy w materii planowanej kontrofensywy, o której powiada się ostatnio, że ma ruszyć z końcem… lata?
W komentarzu dla Ukrinformu analityk wojskowo-polityczny grupy „Informacyjny Opór” Ołeksandr Kowalenko zauważył, że taka masa informacji dotyczących przygotowania przyszłej kontrofensywy Sił Zbrojnych dezorientuje wroga. Zmylić wroga, wprowadzić go w błąd jest elementem planu strategicznego. Takie posunięcie zastosowano nawet za Aleksandra Wielkiego – podkreśla autor rzeczonego artykułu. „Dlatego to się robi. Dziś najeźdźcy, nawet wykorzystując swoje zdolności wywiadowcze, nie są w stanie określić, w jakich kierunkach, miejscach, przyczółkach siły zbrojne będą atakować, jakimi siłami i środkami, jakimi oddziałami i rezerwami. Oczywiście rosyjskie siły okupacyjne nie wiedzą, jakie scenariusze i jaki ostateczny cel stawia sobie Sztab Generalny: dotarcie do granicy administracyjnej Krymu lub zatrzymanie się w Melitopolu, wyzwolenie obwodu ługańskiego czy podjęcie aktywnych działań w celu przebicia się przez obronnych w obwodzie donieckim i być może powinniśmy spodziewać się wszystkiego od razu” – komentuje mówi ekspert Kowalenko. Inny ekspert Pawło Łakijczuk (szef programów wojskowych w Centrum Studiów Globalnych „Strategia XXI”), że taka polityka podyktowana jest logiką działań wojennych. Choć informacje o kolejnym, pewnym terminie, rozpoczęcia kontrofensywy pojawiają się co rusz, to jeszcze raz przypomnijmy: ścisłą tajemnicą jest to, kiedy, gdzie i jakimi siłami zostanie ona przeprowadzona.
Elementem IPSO jest polityka informacyjna obu stron konfliktów dotycząca strat zadanych przeciwnikowi. Ukraina na bieżąco raportuje je, Moskwa jest powściągliwa w tej materii. Wielu obserwatorów zaskakuje to, że Ukraińcy podają, ile zniszczyli rosyjskich czołgów, ale nie przytaczają danych o własnych stratach. Jeszcze we wrześniu Kijów wyjaśnił, dlaczego tak się dzieje poprzez kilka artykułów w licznie odwiedzanych portalach. Ich teza była prosta, jak budowa młotka: o naszych stratach będziemy mówić po naszym zwycięstwie. A zalew informacji o tym, że już „jutro” Ukraińcy przystąpią do odbijania Krymu i Donbasu powoduje, że druga strona rozciąga linię obrony na różnych kierunkach, a bo nuż w kolejnym komunikacie jest coś z prawdy?
IPSO w wykonaniu rosyjskim zasadniczo jest kierowane do wewnętrznego adresata – bijemy faszystów, bronimy Rosję przed nimi i USA oraz ich poplecznikami. IPSO w wersji ukraińskiej wycelowane jest w Moskwę, ale także jej adresatami jest świat zewnętrzny, sprzyjający Ukrainie. W IPSO chodzi także o to, by wpływać na nastroje nie tylko uzbrojonego przeciwnika, ale także cywilów i to nie tylko państwa uczestniczącego bezpośrednio w wojnie. Temu mają służyć groźby atomowe płynące z Moskwy, równie często jak zapowiedzi ukraińskiej kontrofensywy, gadki o tym, że Polska, w chwilę po przegranej Ukrainy, wkroczy na Kresy i je anektuje, w co – jak było powiedziane – nie wierzą autorzy takich IPSO-wieści. To tak w wielkim skrócie o informacyjno-propagandowych operacjach specjalnych, bo to temat rzeka jest!