Rosyjska rakieta leciała w stronę Polski. Poderwano dyżurne myśliwce

2024-02-07 8:28

Rosja przeprowadziła zmasowany atak powietrzny na Ukrainę w środę rano, wykorzystując odpalane z samolotów pociski manewrujące. Jeden z nich zbliżył się do granicy Polski na około 20 km. Spowodowało to aktywność lotnictwa polskiego i sojuszniczego nad południowo-wschodnią częścią naszego kraju.

Na drodze pod Nidzicą wylądował myśliwiec F-16. To pierwsze takie ćwiczenia od 20 lat

i

Autor: Kpt. Sławomir Kozioł / Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych

"Rakieta manewrująca w obwodzie lwowskim zbliża się do granicy z Polską" - poinformowały Siły Powietrzne Ukrainy około godziny 6:00 czasu polskiego. Około 20 km od granicy pocisk miał zmienić kurs i skierować się w stronę Lwowa, co prawdopodobnie było zaplanowanym działaniem Rosjan. W tym czasie w powietrzu były już polskie i sojusznicze myśliwce, o czym informowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Samoloty dyżurowały w rejonie Lublina i Zamościa. Towarzyszył im amerykański samolot do tankowania w powietrzu, aby zapewnić dłuższy czas patrolowania.

Był to elementem zmasowanego ataku, skierowanego przede wszystkim na Lwów i Kijów wraz z sąsiadującymi regionami. Ale pociski spadły też na Charków i wiele innych miast. Część pocisków skierowało się również bardziej na zachód, ale jak podają ukraińscy obserwatorzy, często lecąc nad gęsto zamieszkanymi obszarami tak, aby ich zestrzelenie stanowiło zagrożenie dla mieszkańców Ukrainy.

Główne uderzenie rozpoczęło się około piątej rano czasu polskiego, odpaleniem pocisków manewrujących Ch-555 i Ch-102 przez co najmniej 10 rosyjskich bombowców strategicznych Tu-95. To zmasowane uderzenie kilkudziesięciu pocisków manewrujących zostało skoordynowane z atakami pocisków balistycznych oraz rakiet krótszego zasięgu, takich jak Ch-59, odpalanych przez samoloty znad Białorusi, rejonu Krymu i innych obszarów okupowanych przez Rosję.

Jak donoszą serwisy ukraińskie i media społecznościowe, większość pocisków skierowanych na główne miasta udało się przechwycić. Eksplozje, zarówno strąconych jak też niestety uderzających pocisków, zarejestrowano w rejonie Kijowa, Lwowa, Iwano-Frankowska i Mykołajewa. Po raz pierwszy tej zimy atak spowodował czasowy brak prądu i wody w części dzielnic Kijowa. Około godziny 8:00 czasu polskiego odwołano alarmy przeciwlotnicze na terenie całej Ukrainy.

Był to jeden z najbardziej zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę. Same tylko bombowce Tu-95MS wystrzeliły ponad 40 pocisków manewrujących. Do ataku wykorzystano też pociski balistyczne Iskander oraz rakiety dostarczone przez Koreę Północną i pociski przeciwlotnicze S-300. Jednak obrona przeciwlotnicza Kijowa czy Lwowa radzi sobie dość dobrze z pociskami manewrującymi, a nawet rakietami balistycznymi. Paradoksalnie, największe zagrożenie stanowią pociski S-300. Pomimo niewielkiej celności i relatywnie słabej głowicy, są one groźne, gdyż ze względu na bardzo wysoką prędkość, są w zasadzie niemożliwe do eliminacji.

Sonda
Czy polska obrona powietrzna działa skutecznie?