W kompendium „1000 słów o broni i balistyce” (Stanisława Terleckiego, Wydawnictwo MON 1982 r.) czytamy: „Fosfor biały – środek dymno-twórczy i zapalający stosowany w bombach lotniczych i pociskach artyleryjskich. Zapala się samoczynnie na wolnym powietrzu wytwarzając biały dym ma własności silnie trujące”. Laikom to niewiele mówi. Gdy do tej lakonicznej informacji doda się dane uzupełniające, to i laik uświadomi sobie, dlaczego konwencje zakazują używania, w określonych sytuacjach, takiej broni. Bomba/pocisk fosforowy nie niszczy celu jak „zwykły” ładunek wypełniony materiałem wybuchowym. W zaprogramowanej odległości umieszczony w nim taki ładunek detonuje bombę/pocisk. Na cel spada deszcz ognia o temperaturze ok. 1000 - 1300 st. Celsjusza. Dla zobrazowania: gdy spadnie na konstrukcję stalową, to ją rozgrzeje do czerwoności (temperatura topnienia żelaza to 1538 st. C). Stal/żelazo wytrzyma ogień fosforowy. Człowiek, wiadomo… „Nawet, jeżeli jeden-dwa centymetry takiego fosforu spadną np. na udo, to są w stanie przepalić nogę na wylot, paląc wszystko łącznie z kośćmi” – tłumaczył obrazowo (dla Wirtualnej Polski) ppłk dr Bartłomiej Zoń z Wojskowego Instytutu Medycznego.
Można wyobrazić sobie, czym jest śmierć od rażenia fosforem białym. Ta od kuli – jakby na to nie patrzeć – jest szybka i – o zgrozo – humanitarna. Humanitarna? Wszelkie konwencje regulujące zastosowanie różnej broni w konfliktach wojennych zakazują używania broni, której skutkiem jest – określając to z grubsza – nadmierne cierpienie ofiar wojny. Zgodnie z tymi prawami nie wolno jej stosować w terenach zaludnionych. Czy Bachmut podlega tym obostrzeniom? Kwestia dyskusyjna. Z pewnością według rosyjskiego punktu widzenia – nie. Pocisków z fosforem w składzie można używać wyłącznie jako amunicji pomocniczej: dymnej bądź oświetlającej.
Jak historia pokazuje wszelkie konwencje genewskie mają to do siebie, że ci którzy je łamią, mają je w głębokim poważaniu. Dla nich liczy się osiągnięcie wytyczonego celu, a nie humanitarne zasady prowadzenia wojny (jakby sama wojna w sobie była humanitarna). Rosjanie nie są pierwszymi, którzy stosują broń fosforową nie tylko do oświetlania i zadymiania pola walki. Historia pełna jest niejednostkowych przypadków jej użycia. Stosowali ją Amerykanie w Wietnamie (składnik osławionego napalmu) i armia izraelska oraz rządowa syryjska. Ładunek z fosforem nie tylko jest, eufemistycznie stwierdzając: wysokoenergetyczny. Nie tylko drobina fosforu może przepalić ciało ludzkie na wylot. Ma, jak wspomina „1000 słów…” właściwości wysoko toksyczne. Wchodzi w destrukcyjną dla organizmów żywych reakcje z białkami i kwasami nukleinowymi. Wystarczy 0,1 grama fosforu, by przenieść się błyskawicznie „na łąki Pana naszego”. „Pod wpływem reakcji z lipidami skóry i tłuszczem tkanki podskórnej, fosfor wchłania się i penetruje w głąb tkanek, co może być przyczyną trudności w gojeniu się ran. Rozproszone jego cząstki neutralizują się jedynie przez samospalenie; trwa to tak długo, aż cały proces się skończy. Fosfor przez tę samokonsumpcję produkuje ciepło około 1000°C, pogłębiając oparzenie. W trakcie spalania pobiera wodę z tkanki, tworząc dodatkowo kwas fosforowy” – podkreśla Wojciech Witkowski w specjalistycznym periodyku „Leczenie Ran”. Skrótowo określając: bomby/pociski fosforowe są używane de facto na szeroką skalę od I wojny światowej. W największym wymiarze użyto ich w II wojnie światowej: do bombardowania Drezna (13/4 lutego 1945 r., ok. 25 tys. zabitych cywilów) i Tokio (23/24 lutego 1945 r., 120 tys. zabitych cywilów)…