Nieważne kto strzelał pod Moskwą. Ważne kogo oskarży Kreml

2024-03-25 9:29

Atak terrorystyczny na obrzeżach Moskwy miał miejsce kilkanaście godzin po tym, jak rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow po raz pierwszy użył słowa „wojna” w kontekście Ukrainy. Jak sam powiedział, „żeby zmobilizować każdego Rosjanina”. Co lepiej mobilizuje, niż niemal sto ofiar śmiertelnych i setki rannych? To tylko jedno z wielu pytań, jakie nasuwają się po tej tragedii.

Funkcjonariusze FSB

i

Autor: FSB/MSW Rosji

Spis treści

  1. Atak terrorystyczny. Profesjonalny i bezlitosny
  2. Opieszała reakcja służb
  3. Terroryzm, wojna i polityka
  4. Ostrzeżenia i terroryści
  5. Zawinił ten, kto zyskał? Zyska Putin, nieważne kto zawinił

Atak terrorystyczny. Profesjonalny i bezlitosny

W Krasnogorskim centrum konferencyjnym Krokus City Hall (ros. Крокус сити холл) rozegrały się dramatyczne i przerażające sceny. Przed godziną 18:00 do centrum weszło kilku napastników uzbrojonych w karabinki Kałasznikowa i noszących wojskowe oporządzenie. Jak się okazało później, mieli też przy sobie koktajle Mołotowa. Już od wejścia zaczęli strzelać do napotkanych ludzi. Zabijali każdego na swojej drodze.

Moment i miejsce ataku wybrano bardzo dobrze. Budynek to siedmiopiętowy kompleks konferencyjno-wystawowy o powierzchni 38 tys m2. Główna hala koncertowa może pomieścić do 9 tysięcy ludzi. 22 marca, w piątek, odbyć miał się tam koncern popularnego rosyjskiego zespołu rockowego Piknik. Na sali było w momencie ataku ponad 6 tysięcy ludzi. To był główny cel ataku.

Jak wynika z relacji ludzi, którzy zdołali uciec, napastnicy strzelali do zebranych widzów i rzucali butelki z mieszanką zapalającą, co wywołało pożar i spowodowało uwięzienie części ludzi na wyższych piętrach. Wywołany przez nich potężny pożar nie został opanowany pomimo użycia śmigłowca pożarniczego. Strażacy nie zostali wpuszczeni do środka przez policję. Ogień spowodował zawalenie się części dachu i rozprzestrzenił się na sąsiednie budynki.

Opieszała reakcja służb

Co osobliwe, o ile policja moskiewska relatywnie szybko zabezpieczyła budynek, to reakcja służb specjalnych i antyterrorystycznych była jak mówią świadkowie, bardzo opieszała… i to pomimo podwyższonego poziomu gotowości po niedawnych wyborach. Jednostki RosGwardii pojawiły się po ponad pół godzinie. Federalna Służba Bezpieczeństwa i jej jednostki antyterrorystyczne miały zjawić się około godziny później. Wszystko to pomimo tego, że formacje te są w rejonie Moskwy bardzo silne, a zaatakowany obiekt leży przy samej obwodnicy miasta.

Co osobliwe, o ile nie wpuszczono służb ratowniczych i straży pożarnej do środka, to policja i Rosgwardia nie odseparowały i nie zatrzymały ludzi uciekających z obiektu. Robi się tak, aby uniknąć ucieczki napastników w tłumie lub kolejnego ataku w tłumie uciekających i „wyprowadzeniem” sytuacji poza obiekt.

Taką sytuację mieliśmy w listopadzie 2015 roku w Paryżu, gdy po ataku na klub muzyczny Bataclan napastnicy rozproszyli się po mieście i strzelali do przypadkowych ludzi, powodując panikę w niemal całym mieście. W tym przypadku na szczęście napastnicy nie mieli takiego planu. Jednostki kontrterrorystyczne nie napotkały ich wewnątrz obiektu. Porzucili broń oraz wyposażenie, prawdopodobnie zmienili ubrania i wyszli w tłumie swoich niedoszłych ofiar. Służby rosyjskie, co dotąd się nie zdarzało, zadziałały zbyt delikatnie i powoli, pozwalając napastnikom się wymknąć.

Warto tu przypomnieć, że w dotychczasowych zdarzeniach terrorystycznych Rosjanie raczej skłonni byli poświęcić zakładników, aby wyeliminować napastników. Przypomnijmy choćby, atak Czeczeńców w moskiewskim teatrze na Dubrowce w 2002 roku, gdzie śmierć poniosło wielu zakładników, bo nie ostrzeżono służb medycznych, że w ataku zostanie użyty gaz obezwładniający. Trzy lata później, w niesławnym ataku służb specjalnych na zajętą przez Osetyńców szkołę w Biesłanie zginęło ponad 300 osób.

Terroryzm, wojna i polityka

Bilans ataku na Krokus City Hall pod Moskwą to zgodnie z aktualnymi informacjami ponad 90 ofiar śmiertelnych i kilkuset rannych. Jest to tragedia, która od razu stała się tematem walki politycznej. Wyprzedzająco ukraińskie służby specjalne i władze w Kijowie oświadczyły, że nie mają z atakiem nic wspólnego. Nic w tym dziwnego. Już pojawiają się, nie tylko w Rosji, oskarżenia wobec Kijowa, nawet pomimo tego, że dotąd celem ukraińskiego wywiadu były obiekty wojskowe i przemysłowe a bronią, drony. Nie umknęło też uwadze wielu komentatorów to, że atak miał miejsce tego samego dnia, gdy rzecznik Kremla, Dmitrji Pieskow stwierdził - „Tak, zaczęło się jako «specjalna operacja wojskowa», ale gdy tylko kolektywny Zachód stał się jej uczestnikiem po stronie Ukrainy, dla nas zamieniło się to w wojnę.”

Dotąd rosyjscy politycy jak ognia unikali nazywania wojny na Ukrainie inaczej niż „specjalną operacją wojskową”. Za użycie słowa „wojna” można było trafić pod sąd. 22 marca Pieskow nie tylko użył tego zwrotu publicznie, w wywiadzie, ale dodał też - „Każdy powinien rozumieć to dla swojej wewnętrznej mobilizacji”. Cóż, cynicznie jak rosyjska polityka można powiedzieć, że nic tak nie mobilizuje Rosjan jak martwi Rosjanie i poczucie zagrożenia.

Wiele elementów wskazuje na prowokację. Od sytuacji na froncie, po termin, czy początowy brak komentarzy ze strony rosyjskich polityków. Poza Pieskowem, który jako pierwszy grzmiał w socjal mediach, że każde państwo, które stało za tym atakiem, trzeba uznać za terrorystyczne. Za jego głosem poszli inni. Oczywiście zdaniem kremlowskiej elity nie ważne kto strzelał, za wszystkim stoi Ukraina i Zachód. Nawet, jeśli terroryści, w szczególności proukraińscy, raczej wybraliby okres tak zwanych wyborów, gdy takie zdarzenie uderzałoby w pozycję Putina. Grzecznie odczekali na koniec tego plebiscytu popularności Putina.

Warto też na marginesie zaznaczyć, że dotychczasowa kariera polityczna Władimira Putina powiązana była już w przeszłości z atakami terrorystycznymi w Moskwie i innych miastach Rosji. Niewyjaśnionymi, ale bardzo pomocnymi w umacnianiu jego władzy. Ku tej logice skłaniają się liczni eksperci, wskazujący też na fakty, o których pisałem powyżej.

Ostrzeżenia i terroryści

Nie należy się jednak zamykać na inne wątki. Warto zauważyć inne zdarzenia pojawiające się w tle. Już od kilku tygodni władze m. in. USA i Wielkie Brytanii miały ostrzegać Rosję przed zagrożeniem atakiem terrorystycznym ze strony Państwa Islamskiego lub powiązanych z nim organizacji np. z Kaukazu. Moskwa miała zignorować te ostrzeżenia, ale informujące państwa ostrzegły swoich obywateli. Na przykład ambasada USA w Moskwie ostrzegała obywateli, aby na terenie Rosji m.in. unikali imprez masowych, obserwowali otoczenie i śledzili media ze względu na „zagrożenie przez ekstremistów”.

Jak widać słusznie. Cześć świadków twierdzi, ze terroryści mieli czarne brody. Bylo ich kilku, ale byli świetnie wyszkoleni i przygotowani. Niemal na pewno mieli doświadczenia wojskowe, natomiast z pewnością atak był bardzo dokładnie przygotowany. Najlepszym dowodem jest to jak skutecznie zniknęli, czy to w tłumie, czy też korzystając z jakiegoś niestrzeżonego wyjścia z obiektu.

Zawinił ten, kto zyskał? Zyska Putin, nieważne kto zawinił

Krótko podsumowując atak na Krokus City Hall – Nie jest ważne, kto za to odpowiada. Kreml i tak skorzysta. Z pewnością Putin użyje tego ataku, żeby wskazać wroga, zjednoczyć i zmotywować Rosjan. Ale też przy okazji „dokręci śrubę” nielicznej opozycji i niezależnym mediom. Można spodziewać się wzmożonej aktywności służb specjalnych Rosji, ale też oskarżeń wobec „wrogów narodu rosyjskiego”.