Najprawdopodobniej w ten sposób Moskwa odpowiada na pociski ATACMS i Storm Shadow które spadły na terytorium Rosji. Kreml groził możliwością użycia bronią jądrowej w odpowiedzi na zaatakowanie własnego terytorium. Realnie użył pocisku, który broń jądrową może przenosić. Zresztą nie pierwszy raz. Regularnie ataki na ukraińskie cele przeprowadzają rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 uzbrojone w pociski manewrujące Ch-101 z głowicą konwencjonalną, która jest jedynym elementem odróżniającym je od pocisków jądrowych Ch-102.
Różnica jest tutaj jednak znacząca jeśli chodzi o efekt propagandowy. A przynajmniej na to liczyła Rosja. Międzykontynentalny pocisk balistyczny (IBCM) RS-26 Rubież jest jedna z nowszych rosyjskich konstrukcji. Jego pierwszy oficjalny, udany start miał miejsce w 2012 roku na poligonie Kapustin Jar. Jest on przeznaczony do przenoszenia trzech głowic jądrowych o mocy do 0,3 megatony każda. Konstrukcja bazuje na systemie RS-24 Jars i podobnie jak on, RS-26 startuje z mobilnej, kołowej wyrzutni na pojeździe wieloosiowym.
Pocisk ma masę około 40 ton, jest napędzany stałym paliwem i może osiągnąć dystans około 6 tys km. Prędkość podczas ataku sięga 24 0000 km/h, a każda z trzech głowic może poruszać się niezależnie w stronę innego celu. Rozrzut uzyskiwany dzięki naprowadzaniu satelitarnemu GLONASS wspartemu modułem inercyjny wynosi kilkaset metrów. Jest to wystarczające w przypadku użycia głowicy jądrowej, ale nie a ataku konwencjonalnym.
W przypadku ataku na Dnipro, rosyjskie rakiety miały wystartować z rejon Astrachania, a więc około 1500 km od celu. Miasto niemal jednocześnie trafiło sześć głowic, co wskazuje na użycie dwóch pocisków, każdego z trzema głowicami.
Ciekawą kwestią jest to, jakich głowic użyto. Brak jest informacji o pociskach RS-26 z głowicami konwencjonalnymi. Do ataku mogły zostać użyte makiety masowe, czyli pozbawione ładunku wybuchowego czy jądrowego, ale o identycznej masie jak głowica bojowa. Taki ładunek stosowany jest np. podczas testów poligonowych rakiety, realizowanych dość często na maksymalny, możliwy zasięg.
W takim wypadku istnieje szansa, że służby wywiadowcze Ukrainy i innych krajów będą w stanie zebrać i zanalizował szczątki. Jeśli nawet nie, to z pewnością pocisk i jego głowice były śledzone przez systemy obserwacji powietrznej, satelity i inne środki rozpoznania, dostarczając informacji bardzo wartościowych przy zwalczaniu w przyszłości tego typu pocisków.
Z tej perspektywy decyzja polityczna o użyciu pocisków balistycznych, a zawsze jest to polityczna decyzja, podejmowana na najwyższym szczeblu, raczej nie osiągnęła swoich celów. Wzbudziła zainteresowanie, ale raczej nie przerażenie. Odczytywana jest jako gest bezsilności i niepewności Kremla. Nie należy jednak ignorować czy bagatelizować zagrożenia ze strony Rosji. Nadal jest to potężne państw posiadające potencjał jądrowy. Nawet jeśli jego sprawność pozostawia wiele do życzenia, a jego realna siła nie jest znana. Dlatego nie należy nadmiernie obawiać się działań Kremla, ale też nie można lekceważyć jego możliwości.