Ukraina jest w takiej a nie innej sytuacji militarnej. W tym miejscu nie trzeba jej przybliżać. Całkiem możliwe, że Zełenski, dla „pokrzepienia serc” pochwalił się, w sposób kontrolowany, pracami nad rakietami, które mogłyby uzupełnić skromne przydziały rakiet zachodnich pozwalających uderzać w cele na terytorium Rosji. W wywiadzie na okoliczność… 100-lecia Ukraińskiego Radia prezydent Zełenski powiedział, że:
„Dziś armia ukraińska jest prawdopodobnie jedną z najpotężniejszych na świecie. Oczywiście od początku wojny jesteśmy nasyceni różnego rodzaju bronią od naszych partnerów. Jednak w ciągu prawie trzech lat zmiany w sektorze prywatnym i publicznym sprawiły, że jesteśmy zdecydowanie najsilniejsi technologicznie w Europie. Jeśli chodzi o drony, elektroniczne systemy walki, nie osiągnęliśmy tutaj jeszcze wysokich wyników. A jednak są. Mamy cztery typy rakiet, obecnie są one testowane. Do tego dochodzą drony morskie, które zniszczyły dużą część Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej. Dlatego uważam, że technologie, broń – robimy dobrą robotę w tym kierunku. Przyciągnęliśmy mnóstwo pieniędzy z zewnątrz. A w naszym budżecie na przykład tylko na nasze drony, na zamówienia krajowe — 775 miliardów hrywien na rok 2025 (18,7 mld USD - Portal Obronny). Te pieniądze już mamy…”.
Zdawkowo? Oczywiście, że zdawkowo. Może wydawać się, że ukraińska zbrojeniówka nie jest w stanie wyprodukować pocisków o parametrach technicznych zbliżonych do zachodnich pocisków – ATACMS, Taurus, Storm Shadow i SCALP. Może. A z dostawami zachodnich komponentów jest to całkiem osiągalne.
Jako że prace nad ukraińskim odpowiednikami zachodnich rakiet są ściśle tajne, to w mediach nie brakuje spekulacji na temat tychże prac.
Jakie nowe rakiety może stworzyć Ukraina? Ukraiński portal Defence Express wymienił dwie interesujące opcje. Jednym z możliwych rozwiązań jest przystosowanie rakiety balistycznej do wystrzeliwania z samolotu. Jest to rozwiązanie pragmatyczne, bo znacznie zwiększa zasięg takich zmodyfikowanych pocisków.
Tu znawcy tematu wskazują, że zbrojeniówka może wziąć przykład z działań Izraela i Indii.
Izrael przystosował rakiety balistyczne Lora, które przystosował do odpalania z samolotów F-16. W wersji naziemnej ma zasięg 400 km, a odpalona z z powietrza leci znacznie dalej.
Indie zmodyfikowały pocisk Rampage (odpowiednik wystrzeliwanych z HIMARS-ów). Strzelając nimi z ziemi można było uderzać cele odległe o 80 km, a zmodyfikowana rakieta odpalona z przystosowanego MiG-a 29 leci na 250 km. Jak widać różnica w zasięgach jest spora.
Na jakim etapie są obecnie ukraińskie biura konstrukcyjne, nie wiadomo. Nie można wykluczyć, że Kijów (informujący o tych pracach od kilku miesięcy) zamierza zdopingować Zachód zwiększenia dostaw już sprawdzonych w praktyce rakiet. Równie możliwe jest, że Zełenski chciał się tylko pochwalić przed Zachodem, że Ukraińcy „też potrafią”. Chociaż to „tylko” wydaje się mało prawdodpobne. Czas pokaże, na ile wszelkie spekulacje były trafne...