Spis treści
- Złożone problemy, niedostrzeganej branży
- Finansowanie, badania i rozwój
- Sukcesy... mimo wszystko?
- Trzeba wyznaczyć cele i kierunkowo działać
Debata, która odbyła się 18 kwietnia, jasko pokazała ogromny i niestety niewykorzystany potencjał, jakim dysponujemy w kraju. Siły Zbrojne poszukują odpowiednich rozwiązań od wielu lat, korzystając doraźnie z dostępnych możliwości. Konflikt zbrojny na wschodzie przyspieszył czy wręcz umożliwił wiele decyzji, z którymi MON, i szerzej, politycy podejmujący decyzje, ociągali się od lat.
Na szczęście dotyczyło to nie tylko zakupów broni, sprzętu i rozbudowy sił zbrojnych, ale również zdolności w zakresie rozpoznania satelitarnego i komunikacji satelitarnej. Niestety w tych działaniach dotąd niewielki udział mają podmioty krajowego przemysłu. Nawet jeśli dysponują odpowiednią technologią lub możliwościami ich dostarczenia. Dlaczego się tak dzieje? To jedno z pytań, na które próbowaliśmy odpowiedzieć.
Złożone problemy, niedostrzeganej branży
Wbrew obiegowej opinii w Polsce sektor kosmiczny działa prężnie i stale rośnie. W ciągu dekady zatrudnienie w tej branży wzrosło niemal trzykrotnie i obejmuje kilkanaście tysięcy ludzi, zatrudnianych przez dziesiątki firm.
Do tego należy dodać sporą grupę specjalistów w instytucjach badawczo-naukowych, którzy rozwijają technologie kosmiczne. Często w nowatorskich i wymagających obszarach, takich jak napędy, powalające satelitom manewrować na orbicie.
Jedną z takich instytucji jest Łukasiewicz Instytut Lotnictwa, który zresztą bardzo wspierał swoimi ekspertami i ich wiedzą zarówno przygotowanie jak i przebieg debaty. Wprowadzenie merytoryczne do poszczególnych jej części wygłosili: Adam Okniński ekspert w radzie przy KPRM, kierujący również Centrum Technologii Kosmicznych w Instytucie Lotnictwa oraz kierujący działem teledeteksji Mariusz Kacprzak.
W dyskusji wzięli też udział przedstawiciele Biura Bezpieczeństwa Narodowego, sił zbrojnych, przemysłu oraz ośrodków naukowych, w tym uczelni wojskowych. Niestety stronę rządową i administrację reprezentowała jedynie Agencja Uzbrojenia.
W ostatniej chwili z udziału w debacie wycofali się pod różnymi pretekstami przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz Polskie Agencji Kosmicznej. Co zresztą w świetle dyskusji w czasie tego spotkania okazało się być znamienne, gdyż jedną z kluczowych kwestii, które wymienili uczestnicy, to niedostateczne zainteresowanie i zrozumienie czynników administracyjnych i rządowych dla pewnej autonomii i określenia priorytetów Polski w sektorze kosmicznym. Można wręcz odnieść wrażenie, że państwo prowadzi politykę kosmiczną całkowicie w oderwaniu od przemysłu kosmicznego, koncentrując się nie na jego rozwoju, a partycypacji w programach np. Europejskiej Agencji Kosmicznej jako poddostawcy i podwykonawcy dla koncernów wiodących w tym obszarze prym.
Najlepszym dowodem na to oderwanie zdaje się być fakt, że istnienie przez siedem lat czegoś takiego jak Międzyresortowy Zespół do spraw Polityki Kosmicznej, było zaskoczeniem dla większości osób obecnych na debacie. Pomimo tego, że instytucja została powołana do koordynowania działań m.in. MON, MEN i MRiT, to o jej aktywności raczej niewiele wiadomo. Również jej likwidacja w 2019 roku pozostała w zasadzie niezauważona, co jasno pokazuje, jak bardzo oderwana od rzeczywistości przemysłu kosmicznego jest administracja państwa.
Finansowanie, badania i rozwój
Brak jest koordynacji i celowości działań. Na przykład Ministerstwo Obrony Narodowej jest największym donorem pieniędzy w ramach polskiej składki do Europejskiej Agencji Kosmicznej, ale nie ma szczególnego wpływu na to, gdzie ESA i POLSA ulokują te środki. De facto więc nie ma kontroli nad środkami, które MON mógłby przeznaczyć na rozwój lub zakup zdolności, które są mu potrzebne.
Niestety również bezpośredni zakup tych zdolności realizowany jest w sposób, który nie jest odpowiednio aktualizowany i planowany. Opiera się bowiem na czteroletnich cyklach tworzenia przeglądu potrzeb dla zdolności operacyjnych. Decyzje w tym zakresie zapadają w Sztabie Generalnym, który powinien określić jasne priorytety i regularnie je korygować. Natomiast MON powinien zadbać o celowanie środków które do ESA wysyła w ramach polskiej składki, lub też alokować te fundusze w inny sposób, jeśli nie będzie miał nadal wpływu na ich wydatkowanie.
Kolejny problem, jaki wskazano, to nieprzystający do realiów przemysłu kosmicznego system finansowania. Na przykład NCBiR wymaga realizacji projektu do poziomu produktu w cyklach trzyletnich. W przemyśle kosmicznym jest to okres bardzo krótki. Niedostateczny do rozwinięcia zaawansowanych projektów. Warto przemyśleć finansowanie, nie tylko w ramach NCBiR w systemie „kamieni milowych” dla projektów długoletnich. Ale też rozważenie innego systemu partycypacji państwa. Dziś finansowanie przez NCBiR powoduje, że cały projekt i wszystkie stworzone w jego toku rozwiązania przechodzą na własność państwa. To powoduje, że wiele firm i instytucji wybiera inne metody finansowania, aby nie utracić kontroli nad technologiami rozwijanymi z ogromnym nakładem środków i pracy.
Sukcesy... mimo wszystko?
Ten mało optymistyczny obraz na poziomie polityczno-instytucjonalnym na szczęście jedynie nie ułatwia działania. Na szczęście też, szczególnie go nie utrudnia. Co w przypadku naszego państwa jest sporym sukcesem. Jak napisałem na początku, kilkanaście tysięcy ludzi pracuje w tym sektorze, a większość z nich to bardzo wysoko wykwalifikowani eksperci. Rozwijają oni nowe technologie, nie tylko próbując dogonić liderów, ale często działając w ścisłej czołówce pewnych obszarów.
Na przykład w ubiegłym roku uruchomiony został program Narodowy System Rozpoznania Satelitarnego, który opiera się przede wszystkim na współpracy Polskiej Grupy Zbrojeniowej, należących do niej Wojskowych Zakładów Łączności Nr 1 oraz spółki ICEYE Polska. Celem jest stworzenie dla wojska i innych użytkowników państwowych konstelacji satelitów rozpoznawczych i systemu naziemnego odbioru, sterowania i analizy danych.
WZŁ Nr 1 tworzą mobilny system naziemny, który umożliwi nie tylko bezpieczne korzystanie z rozpoznania satelitarnego na współczesnym polu walki, ale też dostęp do informacji również na poziomie taktycznym, a nie tylko strategicznym. Zapewni on szybką transmisję danych z segmentu satelitarnego, a następnie ich dystrybucję na potrzeby Sił Zbrojnych RP.
Jest to możliwe dzięki budowie mobilnego, kontenerowego stanowiska sterowania, stanowiska kontroli oraz modułu transmisji danych ze specjalnym systemem antenowym. Wszystkie one mają spełniać wysokie wymagania wojskowe w zakresie szczelności elektromagnetycznej, bezpieczeństwa wymiany danych oraz autonomię jeśli chodzi np. o zasilanie. Istotnym atutem jest niezależność tego systemu od podmiotów zagranicznych i możliwość oferowania tego rozwiązania odbiorcom zagranicznym, dzięki otwartej na modyfikacje konfiguracji modułowej.
Komponent satelitarny Narodowego System Rozpoznania Satelitarnego dostarczony będzie przez spółkę ICEYE Polska, która dysponuje technologią sprawdzoną operacyjnie m.in. w wojnie na Ukrainie. Siły zbrojne tego kraju pozyskały jednego satelitę rozpoznania radarowego firmy ICEYE i wykorzystuje go do identyfikacji celów i śledzenia sił przeciwnika. Dane z tego satelity oraz pozyskanie z konstelacji ICEYE na warunkach komercyjnych pomagały m.in. w planowaniu ataków na strategiczne cele na Krymie. Firma ICEYE posiada stale rozbudowywaną konstelację 30 satelitów, których dane pozyskiwane m.in. przez rządy USA czy Wielkie Brytanii, ale również Polski. O zaletach systemów radiolokacyjnego rozpoznania satelitarnego pisałem już kilka miesięcy temu, polecam więc lekturę tego tekstu.
Polecany artykuł:
Satelity radiolokacyjne mają zapewnić polskiemu systemowi wysoką skuteczność w każdych warunkach pogodowych, zarówno w dzień jak i nocą. Spółka ICEYE rozwija też inne technologie obserwacji, w tym satelity SIGINT/ELINT, czyli zapewniające zbieranie danych o emisjach radiowych i elektromagnetycznych. Jest to technologia rozwinięta, ale będący nowością w rozpoznaniu satelitarnym.
W równie istotnym obszarze, czyli komunikacji satelitarnej, polskie kompetencje rozwija spółka Thorium Space, która współpracuje ze szwajcarską firmą SwissTo12 w budowie satelity telekomunikacyjnego Small GEO. Polacy odpowiedzialni są tutaj za budowę w pełni cyfrowego payloadu telekomunikacyjnego, działającego w paśmie Ku/Ka. Jest to program europejskiej agencji ESA, mający na celu tworzenie nowej generacji satelitów telekomunikacyjnych.
Firma pracuje również nad stworzeniem Taktycznego Adaptacyjnego Transpondera Satelitarnego (T-XPDR) na potrzeby Sił Zbrojnych RP i innych instytucji państwowych w celu zapewnienia krajowej komunikacji satelitarnej. Działając w paśmie Ka, transponder ten pozwala na zapewnienie bezpiecznej, w pełni szyfrowanej łączności cyfrowej, a dzięki możliwości cyfrowego kształtowania oraz kierowania wiązek radiowych na określony obszar (także dynamicznie) oraz cyfrowej generacji sygnałów radiowych umożliwia użyciem technologii Beam Hopping, Beam Tracking, Beam Forming.
Trzeba wyznaczyć cele i kierunkowo działać
Jak widać, polski przemysł kosmiczny jest w stanie rozwijać kluczowe zdolności potrzebne siłom zbrojnym. Co zrobić, aby możliwości te rosły? Przede wszystkim planować potrzeby i w porozumieniu z przemysłem ustalać, w jakim czasie i jakimi nakładami mogą być zrealizowane.
Należy określić priorytety dla polskiego programu kosmicznego, a POLSA wraz z innymi instytucjami państwowymi powinna koncentrować się na ich rozwijaniu i regularnym aktualizowaniu. Bez tego środki są rozproszone na wiele „kroplówek”, zamiast finansować dwa czy trzy ważne dla państwa programy. Konsolidując wysiłki, można uzyskać lepsze efekty i perspektywiczne, mające też potencjał biznesowy zdolności. Nasza obecność w Europejskiej Agencji Kosmicznej jest ważna, ale powinna być na poziomie politycznym i instytucjonalnym kształtowana zgodnie z potrzebami Polski i instytucji płacących składki do ESA. Największym płatnikiem obecnie jest MON, ale czy ma wpływ na cele które są finansowane?
Niestety również bezpośredni zakup przez Siły Zbrojne RP tych zdolności realizowany jest w sposób, który nie jest odpowiednio aktualizowany i planowany. Opiera się bowiem na czteroletnich cyklach tworzenia przeglądu potrzeb dla zdolności operacyjnych. Decyzje w tym zakresie zapadają w Sztabie Generalnym, który powinien określić jasne priorytety i regularnie je korygować. Natomiast MON powinien zadbać o celowanie środków, które do ESA wysyła w ramach polskiej składki, lub też alokować te fundusze w inny sposób, jeśli nie będzie miał nadal wpływu na ich wydatkowanie.
Warto też na koniec przypomnieć, że NATO uznaje kosmos za jedną z domen operacyjnych na współczesnym polu walki. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił niedawno, że utworzyć Wojska Dronowe. Może lepie i bardziej adekwatnie Polska, jak by to pozornie komicznie nie brzmiało, powinna powołać Wojska Kosmiczne, lub włączyć kosmos do odpowiedzialności Sił Powietrznych RP, ja wiele krajów tworząc Siły Powietrzno-Kosmiczne?
O ile bezzałogowce, czy jak kto woli drony, operują w przestrzeni powietrznej, wodnej lub lądowej i tam stanowią jeden z systemów operacyjnych, to kosmos jest odrębną domeną. Domeną, do której jak się wydaje, świadomość sytuacyjna i zrozumienie oficerów dociera od dawna, ale decydenci i politycy jeszcze jej nie dostrzegają. O ile więc w zakresie dronów polskie firmy przebiły się do świadomości polityków i opinii publicznej, to w kosmosie są siłą rosnącą, ale nieodkrytą i niedocenioną. Takie debaty, podobnie jak teksty jak powyższy, mam nadzieję zmienią ten stan rzeczy. Czego sobie i Państwu życzę.
Listen on Spreaker.