W oświadczeniu opublikowanym przez KCNA rzecznik ministerstwa obrony potępił trzy państwa za "poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa" Korei Północnej i ostrzegł przed "katastrofalnymi konsekwencjami" działań, które nazwał "lekkomyślną histerią konfrontacyjną".
KCNA nie ujawniła szczegółów, w tym specyfikacji broni i daty testu.
Manewry z udziałem amerykańskiego lotniskowca o napędzie atomowym USS Carl Vinson, które Pjongjang uznał za przygotowania do inwazji na Koreę Północną, były odpowiedzią na wystrzelony w niedzielę przez reżim Kim Dzong Una w kierunku Morza Japońskiego pocisk balistyczny średniego zasięgu.
W marcu ubiegłego roku Korea Północna po raz pierwszy informowała o teście podwodnego drona bojowego Haeil-1, twierdząc, że "tajna broń", niewykrywalna dla radarów, jest w stanie generować "radioaktywne tsunami". W kwietniu Pjongjang przeprowadził test drona Haeil-2.
Na spotkaniu partyjnym pod koniec roku przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un wezwał do zwiększenia gotowości wojennej, aby powstrzymać to, co nazwał "bezprecedensowymi" aktami konfrontacyjnymi pod przywództwem USA. Kim zdefiniował również stosunki międzykoreańskie jako relacje między "dwoma wrogimi sobie państwami".
Pod koniec ubiegłego roku Pjongjang oświadczył również, że po wcześniejszych nieudanych próbach pomyślnie umieścił w przestrzeni kosmicznej satelitę szpiegowskiego i zapowiedział wystrzelenie w tym roku trzech kolejnych.
14 stycznia Kora Północna wystrzelił w kierunku Morza Japońskiego rakietę, która była pociskiem balistycznym średniego zasięgu - podała armia Korei Południowej.
Według japońskiego ministerstwa obrony rakieta przeleciała 500 km na wysokości 50 km i spadła do morza. Japoński nadawca publiczny NHK poinformował, że nie wleciała do wyłącznej strefy ekonomicznej Japonii.
Poprzednio Korea Płn. wystrzeliła rakietę balistyczną 18 grudnia ub.r. Był to zaawansowany pocisk międzykontynentalny klasy ICBM na paliwo stałe Hwasong-18.
Na początku stycznia Pjongjang przeprowadził ćwiczenia artyleryjskie z użyciem ostrej amunicji na swoim zachodnim wybrzeżu, w pobliżu wysp Korei Południowej. Tamtejsza ludność cywilna zmuszona była do schronienia się w bezpiecznych miejscach.
Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un nazwał w zeszłym tygodniu Koreę Południową "głównym wrogiem" swojego narodu i stwierdził, że "nie będzie unikał wojny" z południowym sąsiadem.
Stosunki między obiema Koreami są obecnie najgorsze od dziesięcioleci. Pod koniec grudnia ub.r. Kim nakazał przyspieszenie przygotowań wojskowych do "wojny, która może rozpocząć się w każdej chwili". Potępił "uporczywą i niekontrolowaną sytuację kryzysową", jego zdaniem wywołaną przez Seul i Waszyngton podczas ich wspólnych ćwiczeń wojskowych w regionie.
Przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un wezwał do określenia Korei Płd. w konstytucji jako "niezmiennie głównego wroga" i wpisania zobowiązania do "całkowitego zajęcia" jej terytorium w przypadku wojny – podała rządowa agencja KCNA we wtorek. Władze w Seul zapowiedziały "wielokrotnie mocniejsze ukaranie" Północy w przypadku prowokacji.
Według KCNA, w przemówieniu wygłoszonym przed Najwyższym Zgromadzeniem Ludowym Kim wezwał również do zakazania wyrażeń opisujących dwie Koree jako "ten sam naród", a także do usunięcia z konstytucji niektórych terminów, takich jak "pokojowe zjednoczenie".
"Moim zdaniem możemy określić w naszej konstytucji kwestię całkowitego zajęcia, podporządkowania i odzyskania Korei Płd. oraz przyłączenia jej jako części terytorium naszej Republiki w przypadku wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim" – cytuje Kima agencja KCNA.
"Jeśli Korea Płd. zaatakuje nasze terytorium, przestrzeń powietrzną i wody nawet o 0,001 milimetra, uznamy to za prowokację wojenną" – wyjaśnił Kim.
PM/PAP