Jednym z najważniejszych punktów greckiej propozycji jest chęć ulokowania amerykańskich sił na wyspach takich jak Skyros, co miałoby podkreślać suwerenność Grecji wobec roszczeń tureckich. Jednak Stany Zjednoczone są bardzo ostrożne, nie chcą otwierać nowych frontów ani prowokować Ankary, dlatego preferują bardziej elastyczny model obecności, bez stałych baz na wyspach. Zamiast tego trwają rozmowy o zwiększeniu obecności USA w bazach lądowych, takich jak Larissa, Aleksandrupoli czy w rejonie Salonik.
Nie bez znaczenia pozostaje baza Souda Bay na Krecie, perła w koronie grecko-amerykańskiej współpracy wojskowej. Odgrywa ona kluczową rolę operacyjną dla Marynarki Wojennej USA, lotnictwa i sił specjalnych. Obecnie przechodzi modernizację, gdzie powstają nowe hangary, centrum operacyjne JTOC (Zintegrowane Centrum Operacyjne Połączonych Operacji Taktycznych). Całość infrastruktury jest dostosowywana do wymogów operacji wielodomenowych. W ciągu ostatnich kilku lat USA przeznaczyły na inwestycje wojskowe w Grecji około 42 miliony dolarów, koncentrując się głównie na Souda Bay, Larissie i obiektach wspierających działania specjalne.
Polecany artykuł:
Z kolei od strony politycznej Grecja aktywnie wykorzystuje kanały dyplomatyczne i wpływy w Kongresie USA. Grupa kongresmenów pochodzenia greckiego promuje projekty ustaw mające zapewnić Grecji trwałe miejsce w planach obronnych USA, w tym zobowiązanie Pentagonu do corocznego raportowania nt. obecności wojskowej w regionie i możliwości jej rozszerzenia.
Wszystko to wpisuje się w szerszy plan strategiczny greckiego rządu, który nazywa swoją nową koncepcję obronną „Achilles Shield”. Zakłada ona nie tylko zwiększenie współpracy międzynarodowej, ale też głęboką modernizację krajowych sił zbrojnych, poprzez zakup nowoczesnych systemów uzbrojenia, rozwój zdolności w zakresie dronów, cyberprzestrzeni, sztucznej inteligencji i integracji z sieciocentrycznymi strukturami NATO.
Grecja widzi siebie jako regionalnego lidera bezpieczeństwa, nie tylko strażnika interesów na wschodniej flance NATO, ale też jako potencjalnego pomostu między Europą, Bliskim Wschodem i Afryką Północną.
Jednym z kluczowych czynników jest słabnąca przewidywalność Turcji jako sojusznika. Choć Ankara wciąż formalnie pozostaje w NATO, jej agresywna polityka wobec sąsiadów (w tym Grecji i Cypru), zakupy rosyjskich systemów S‑400, flirty z Moskwą i niezależna polityka w Syrii czy Libii budzą rosnące zaniepokojenie w Waszyngtonie. W tej sytuacji Grecja naturalnie „wchodzi w buty” zaufanego partnera.
Dlatego też Grecja stara się wypełniać przestrzeń pozostawioną przez Turcję – zarówno w aspekcie militarnym, jak i politycznym. Co istotne Ateny, nie robią tego samodzielnie. Prowadzą aktywną politykę sojuszniczą z Izraelem, Francją, Cyprem oraz Egiptem, tworząc nieformalną oś państw sprzeciwiających się neoimperialnym zapędom Ankary we wschodnim basenie Morza Śródziemnego.
Współpraca z USA to dla Grecji strategiczna polisa bezpieczeństwa, ale też narzędzie budowania swojej pozycji regionalnej. Rozbudowa infrastruktury wojskowej, dywersyfikacja źródeł energii, wzmacnianie granic i zdolności reagowania, wszystko to ma uchronić kraj przed eskalacją kryzysów, destabilizacją z południa i presją migracyjną.
