• Wicepremier przypomniał, że zjednoczenie BCh z Armią Krajową w 1944 r. było momentem odrodzenia Polski i symbolem odwagi chłopskiego ruchu oporu.
• 15. Lubuska Brygada Obrony Terytorialnej otrzymała imię generała Franciszka Kamińskiego – twórcy przedwojennej Straży Chłopskiej, zalążka Batalionów Chłopskich.
• Władysław Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że w obliczu współczesnych zagrożeń Polska potrzebuje silnej armii i sojuszy, aby nie musieć ponownie „testować odwagi swoich synów i wnuków”.
• Szef MON przypomniał o trwających operacjach obronnych, m.in. Eastern Sentry, Bezpieczny Bałtyk i Bezpieczne Podlasie, oraz poinformował, że Wojsko Polskie liczy 215 tys. żołnierzy, w tym ponad 150 tys. zawodowych.
8 października obchodzimy Święto Żołnierzy Batalionów Chłopskich. Kosiniak-Kamysz podkreślił podczas środowej uroczystości, że zjednoczenie Batalionów Chłopskich z Armią Krajową w 1944 r. odrodziło Polskę. - Dzisiaj stajemy i pochylamy głowy przed wielkością tamtych wydarzeń, z szacunkiem - po 85 latach - dla (tych) odważnych, którzy nie bali się represji, nie bali się kary śmierci, nie bali się walczyć o ojczyznę, nie bali się zabiegać o swoich najbliższych, o swoich sąsiadów – mówił Kosiniak-Kamysz.
W trakcie uroczystości odczytana została decyzja szefa MON w sprawie nadania imienia patrona - generała dywizji Franciszka Kamińskiego - 15. Lubuskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej. Generał Kamiński, działacz Stronnictwa Ludowego, utworzył latem 1940 r. organizację Straż Chłopska („Chłostra”) - zalążek przyszłych Batalionów Chłopskich.
– Jestem wdzięczny lubuskim terytorialsom i naszym dowódcom, na czele z szefem Sztabu Generalnego, generałem Wiesławem Kukułą, za przyjęcie takiego patrona, za objęcie opieką tego miejsca, przed którym stoimy, i jego grobu na warszawskich Powązkach. Dziękuję dowódcy 15. Lubuskiej Brygady Obrony Terytorialnej, którą powołaliśmy w ubiegłym roku — jednej z ostatnich formowanych brygad – mówił szef MON.

Jak dodał, lekcja wynikająca z bohaterstwa Batalionów Chłopskich „jest na jutro, nie na wczoraj”.
– Żyjemy w takich czasach, gdzie niebezpieczeństwo jest najbliżej polskich granic od końca II wojny światowej, gdzie potrzebujemy silnej armii, silnych sojuszy i siły społeczeństw - przekonywał wicepremier. - Ale zrobimy wszystko, żeby nie trzeba było tego sprawdzać, żebyśmy po raz kolejny nie musieli testować naszych synów, wnuków, nas samych, choć wiem, że ten test Polacy zdają – podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Po to jest – jak przypomniał szef MON – m.in. NATO-wska operacja Eastern Sentry, czy operacje Bezpieczny Bałtyk i Bezpieczne Podlasie. Poinformował też, że obecnie polska armia liczy 215 tys. żołnierzy – w tym ponad 150 tys. żołnierzy zawodowych.
MON przypomina, że BCh były drugą, po Armii Krajowej, siłą militarną w okupowanej Polsce. W walkę zaangażowało się ok. 170 tys. żołnierzy, którzy przeprowadzili ok. 3 tys. różnego rodzaju akcji bojowych. Do najważniejszych należą m.in. walki w obronie pacyfikowanej Zamojszczyzny w latach 1942–1943, zwłaszcza bitwy pod Wojdą i Zaborecznem oraz walki w obronie tzw. Republiki Pińczowskiej.
Bataliony swoją działalność prowadziły również na Kresach Wschodnich, pod okupacją sowiecką i niemiecką. Gdy władzę w kraju przejęli komuniści, wielu żołnierzy tej formacji było prześladowanych, a Bataliony Chłopskie w okresie stalinowskim skazano na zapomnienie.
(abe)