Pocisk manewrujący Ch-55 przyleciał najprawdopodobniej zza wschodniej granicy. Polska armia nie ma na takich na wyposażeniu. Podpułkownik Krzysztof Przepiórka, jeden z współtwórców jednostki GROM, twierdzi, że wysłaną przez Rosjan rakietę można nazwać testową. - Nie miała ładunku bojowego. Chodziło o sprawdzenie jak działa system obrony przeciwlotniczej, jak działają procedury i jak będzie to podane do informacji publicznej – uważa były wojskowy.
Okazuje się jednak, że nawet nieuzbrojony pocisk może być groźny. Ch-55 ma 6 metrów długości i waży niemal 2 tony. Generał Bogusław Pacek mówi, że każda taka rakieta wlatująca w polską przestrzeń powietrzną, musi być traktowana bardzo poważnie. - Niezależnie od tego, czy byłaby z głowicą jądrową, z konwencjonalną, czy bez głowicy. Jeżeli uderzyłaby w cokolwiek, spowodowałaby spustoszenie. Każdy scenariusz uderzenia z taką głowicą byłby katastrofalny – mówi nam generał. Były rektor Akademii Obrony Narodowej pytany o najbardziej prawdopodobne hipotezy dotyczące rakiety, dodaje: - Są dwie najbardziej prawdopodobne możliwości. To mógł być błąd żołnierza, który odpalił rakietę. Druga możliwość, to testowanie reakcji odpowiednich służb w Polsce – mówi generał Pacek.