Informacje na temat umowy są bardzo skąpe. Dotąd nie pojawił się oficjalny komunikat MON w tej sprawie. Ograniczono się do mediów społecznościowych Agencji Uzbrojenia oraz ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Jedynie wykonawca umowy, koncern Saab opublikował krótki komunikat. Wynika z niego, że umowa będzie realizowana w latach 2023-2025, a jej wartość to „około 600 mln SEK (koron szwedzkich)”, czyli ponad 232 mln złotych. Oprócz dostawy dwóch samolotów wczesnego ostrzegania Saab 340 Airborne Early Warning (AEW), wyposażonych w radary Erieye, kontrakt obejmuje również sprzęt naziemny oraz szkolenie, logistykę i usługi wsparcia w kraju użytkownika.
Z tych skąpych informacji można wywnioskować, że pierwszy samolot może trafić do Polski jeszcze w bieżącym roku, co byłoby czasem ekspresowo krótkim. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że pierwsze informacje na temat prowadzonych ze Szwedami rozmów na temat zakupu samolotów wczesnego ostrzegania minister Mariusz Błaszczak udzielił 22 maja. 3 dni później, podczas Defence24 DAY, Inspektor Sił Powietrznych gen. bryg. Ireneusz Nowak poinformował, że nie będą to fabrycznie nowe maszyny odrzutowe Globaleye ale zastępowane przez nie w szwedzkim lotnictwie turbośmigłowe Saab 340 AEW, które trafią do Polski już niebawem w ramach pilnej potrzeby operacyjnej.
Czy samolot AEW jest tym samym co AWACS?
Angielski skrót AEW (Airborn Early Warning) to po polsku samolot wczesnego ostrzegania, co jest bardziej technicznym określeniem na stację radarową, latającą na wysokości kilku tysięcy metrów. Dzięki temu potężny radar zainstalowany na takim samolocie nie tylko ma większy zasięg, gdyż znajduje się dużo wyżej niż jakakolwiek stacja naziemna, ale również wyżej od większości maszyn bojowych. Może nie tylko wykrywać wiele celów zwykłymi środkami trudnych do wykrycia, jak nisko lecące samoloty, pociski manewrujące czy bezzałogowce.
Do takich zadań stworzono pierwsze tego typu samoloty, w tym najbardziej znany i używany nadal przez NATO E-3 Sentry, oznaczony też AWACS. Skrót pochodzi od słów „Airborne Warning and Control System", czyli System Ostrzegania i Kontroli Powietrznej, definiujące jego zadania. Skrót AWCS stał się synonimem dla wszystkich maszyn tej klasy, które kojarzone są z charakterystycznym elementem wyglądu E-3 AWACS/Sentry, umieszczonym nad kadłubem samolotu Boeing 707, ponad dziewięciometrowy „talerz", w którym znajduje się obrotowa antena stacji radiolokacyjnej. Umożliwia ona wykrywanie nisko lecących celów powietrznych z odległości kilkuset kilometrów.
Jest to szczególnie ważna funkcja w kontekście ostatnich wydarzeń w Polsce. Przede wszystkim historia rosyjskiego pocisku Ch-55, który w grudniu 2022 roku przeleciał ponad 400 km nad terytorium Polski i został „zagubiony" na wiele miesięcy w okolicy Bydgoszczy.
Mnożnik siły, czyli co?
Ale współczesne AWACSy, czy też samoloty AEW, potrafią znacznie więcej niż tylko wykrywać nisko lecące pociski manewrujące. Ich nowoczesne radary połączone z potężnymi systemami komputerowego przetwarzania danych pozwalają również na mapowanie terenu, wykrywanie i śledzenie obiektów naziemnych czy morskich. Są również zdolne do zbierania i analizy emisji radiowych oraz radarowych z dużego dystansu, łącząc w ten sposób funkcje dozoru i rozpoznania. Są w stanie wykryć nie tylko wrogie samoloty i rakiety, ale też kolumny czołgów czy stanowiska dowodzenia.
Maszyny tego typu są bardzo ważne na współczesnym polu walki, choć należy trzymać je możliwie daleko od przeciwnika, gdyż są w porównaniu z myśliwcami duże i powolne. Samoloty AEW należą do tak zwanych „force multipiers", czyli tłumacząc dość zgrubnie na język polski, są „mnożnikiem siły bojowej”. W przypadku samolotów wczesnego ostrzegania uzyskujemy to zwielokrotnienie dzięki znacznie większej świadomości sytuacyjnej, czyli możliwością lepszego zarządzania własnymi siłami i pokrzyżowania zamiarów przeciwnika zanim w ogóle będzie mógł wdrożyć je w życie.
To właśnie stała obecność takich samolotów nad Morzem Czarnym, Polską i Rumunią, wspólne z użyciem dronów i satelitów, pozwala dostarczać ukraińskiemu dowództwu niemal w czasie rzeczywistym informacji o zagrożeniach powietrznych ale też np. o ruchach rosyjskich wojsk czy nagłej, wzmożonej aktywności radiowej przeciwnika, co może wskazywać na niedługie rozpoczęcie działań czy ostrzałów.
Samoloty wczesnego ostrzegania, w tym również szwedzkie Saab S100 Argus, takie jakie mają trafić do Polski, stale krążą nad wschodnią Polską, krajami bałtyckimi i Morzem, aby śledzić co dzieje się w Królewcu czy na Białorusi. Jest to bardzo ważny element działań sojuszniczych, którego dotąd Polska nie jest w stanie samodzielnie realizować. To ma się jednak już niebawem zmienić.
Co kupujemy, czyli „AWACS po Szwedzku”
Samoloty Saab 340 AEW eksploatowane są, i to bardzo intensywnie, przez szwedzkie siły powietrzne od 1997 roku, pod oznaczeniem Saab S100 Argus. Nawet w ostatnich dniach można było zobaczyć je podczas misji w rejonie Kaliningradu i nad Polską w pobliżu granicy z Białorusią. Nie do końca przypominają E-3 Sentry, który zbudowany jest na kadłubie pasażerskiego, czterosilnikowego odrzutowca Boeinga 707. „Szwedzki AWACS” to wersja mini, stworzona na bazie małego samolotu do komunikacji lokalnej Saab 340, który napędzany jest dwoma silnikami turbośmigłowymi. Natomiast jego radar, choć umieszczony nad kadłubem, nie wygląda jak wielki dysk tylko długi futerał na narty. Co w przypadku Szwedów nie powinno zbytnio dziwić.
Poważnie mówiąc, radar Saab Erieye zbudowany jest zgodnie z odmienną, nieco bardziej nowoczesną koncepcją. Przede wszystkim jest nieruchomy, umieszczony nad kadłubem żeby uniknąć niepotrzebnych zakłóceń i pozwolić na zainstalowanie w zasadzie nie jednej ale dwóch równoległych anten. Każda z nich ma długość 9 metrów i „patrzy w przeciwnym kierunku”. Są one zdolne do wykrywania celów w zakresie 150° z lewej i prawej strony maszyny, co jak wynika z prostych obliczeń geometrycznych, pozostawia pewne martwe strefy obserwacji z przodu i tyłu samolotu. W tych obszarach cele można również wykryć, choć ze znacznie mniejszej odległości.
Nie jest to poważny problem, gdyż samolot tego typu leci niemal cały czas równolegle do kierunku obserwacji, czy jest to linia frontu czy granica państwowa. Natomiast pozwoliło to oszczędzić ogromną masę i technologiczne problemy jakie niósłby mechanizm obracania takich anten. Dzięki temu antena zbliżona do tej na E-3 Sentry zmieściła się na znacznie mniejszym samolocie, który może operować z krótkich i słabo przygotowanych pasów startowych. Jest to zaleta zarówno w przypadku użycia przez Szwecję jak i Polskę.
Sercem systemu jest Saab 340 AEW jest impulsowy radar dopplerowski dalekiego zasięgu Erieye (SLAR) firmy Ericsson Microwave Systems. Działa on na częstotliwościach 2-4 GHz i jak przekonuje producent, w warunkach wysokiego poziomu zakłóceń i użycia przez przeciwnika środków walki radioelektroniczne jest zdolny wykrywać cele wielkości myśliwca generacji 4/4+ z dystansu co najmniej 350 km. Skutecznie wykrywa również cele nisko lecące i posiada tryb obserwacji powierzchni morza oraz ziemi. Co istotne, system Erieye gwarantuje bezpieczną łączność i pełną interoperacyjność z systemami dowodzenia obroną powietrzną NATO. Krótko mówiąc, można wpiąć go jako element sojuszniczego a nie tylko krajowego systemu wykrywania i identyfikacji celów. To ważna zaleta.
Szybko ale czy najlepiej?
Oczywiście ten wybór ma swoje wady. Samolot Saab 340 nie jest już produkowany i ma w Europie nielicznych użytkowników, co może utrudniać zapewnienie części zamiennych. Nowocześniejsze samoloty wczesnego ostrzegania, jak choćby wybrany na następcę S100 Argus, czyli Saab GlobalEye, korzystają z płatowców odrzutowych o większym pułapie, prędkości i dłuższym czasie pozostawania w powietrzu.
Saab 340AEW osiąga prędkość przelotową około 500 km/h i może latać około 5-6 godzin. Jego pułap operacyjny to 25 tys. stóp. Zbudowany na bazie międzykontynentalnego samolotu do przewozu VIPów Saab GlobalEye może latać na wysokości o 5000 stóp wyższej, z prędkością około 900 km/h i pozostawać w powietrzu przez 12 godzin. Jego radar to nowocześniejsza wersja Erieyey oparta na użyciu azotku galu o większym zasięgu i możliwości kształtowania wiązki (AESA), dzięki czemu pole widzenia anten jest większe.
Oczywiście za osiągami idzie wyższa cena i czas potrzebny na produkcję. Polska może używane samoloty Saab 340 przejąć jak tylko załogi zostaną wyszkolone. Jeśli chodzi o samoloty GlobalEye, to Szwecja czekała ponad rok na to, aż do zakładów Linkoping gdzie buduje się te maszyny, przyleci fabrycznie nowy Bombardier Global 6000 z Kanady. Teraz około roku zajmie firmie Saab przebudowanie go tak, aby zainstalować w środku elektronikę a „na dachu” dziewięciometrowy „bagażnik” z radarem. Dostawa nowych maszyn ma zostać zrealizowana do roku 2027.
Moim zdaniem oznacza to, że Polska nie kupuje samolotów S100 Argus które są w stałym użyciu przez szwedzkie lotnictwo i będą potrzebne do roku 2027. Najprawdopodobniej otrzymamy samoloty Saab 340 AEW-300 które w ubiegłej dekadzie Szwecja wypożyczyła siłom zbrojnym Zjednoczonych Emiratów Arabskich do czasu dostarczenia maszyn Saab GlobalEye. Pierwsza opuściła zakłady Linkoping w 2018 roku a kolejne w regularnych odstępach czasu. Wyleasingowane Emiratom maszyny Saab 350 AEW wróciły do Szwecji w 2020 roku i zostały zakonserwowane. To prawdopodobnie one będą już niebawem eksploatowane przez Polskie Siły Powietrzne.
Należy mieć tylko nadzieje, że pozyskane w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej, a więc szybko i z pominięciem przetargu czy innej procedury konkurencyjnej samoloty Saab 340 to tylko rozwiązanie przejściowe. W dłuższej perspektywie Polska powinna pozyskać maszyny nieco bardziej perspektywiczne i bardziej kompatybilne z potrzebami ale też istniejąca flotą. To jednak temat na zupełnie inny artykuł.