Ukraińcy krytykują szkolenia w Polsce. Wojsko odpiera zarzuty

2025-11-20 12:56

Kilka dni temu BBC News Ukraine” (BBC News Україна) przekazał, że ukraińscy żołnierze, szkoleni w Polsce oraz innych krajach europejskich od 2022 roku, zgłaszają poważne zastrzeżenia dotyczące programów szkoleniowych. Wielu z nich uważa, że są przygotowywani do wojny z przeszłości, która nie uwzględnia kluczowej roli dronów w nowoczesnym konflikcie. Do sprawy postanowiła się odnieść 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej w komunikacie prasowym po tym jak Portal Obronny osobiście postanowi zadać w tej kwestii pytania w odniesieniu do kontrowersyjnego artykułu. Jak możemy przeczytać w komunikacie: "Wiele przedstawionych w tekście danych i informacji nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości".

17 listopada BBC News Ukraine (BBC News Україна) opublikowała kontrowersyjny materiał na temat szkolenia ukraińskich żołnierzy w Polsce i krajach europejskich, gdzie ukraińscy rozmówcy mówili o przykładach rozbieżności między programem szkoleniowym a realiami współczesnej wojny toczącej się na Ukrainie, użycia dronów, czy oporności instruktorów na uwagi ukraińskich weteranów. Portal Obronny postanowił się sprawie bliżej przyjrzeć i wysłać w tej prawie pytania do rzecznika 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, gdzie takie szkolenia mają miejsce. Szkolenie ukraińskich żołnierzy w Polsce odbywa się w ramach międzynarodowej misji EUMAM UA (EU Military Assistance Mission), a kieruje nim dowództwo CAT-C (Combined Arms Training Command) stacjonujące w Żaganiu. W kursach organizowanych w ramach CAT-C, poza Polską, biorą udział żołnierze z 16 innych państw. Generał broni Michiel van der Laan, jako Dyrektor ds. Planowania i Prowadzenia Operacji Wojskowych UE (MPCC) w Brukseli, kieruje misją wsparcia wojskowego Unii Europejskiej EUMAM na szczeblu wojskowo-strategicznym. Działania szkoleniowe są koordynowane przez dwa dowództwa międzynarodowe: Dowództwo Szkolenia Połączonych Sił (CAT-C) w Polsce i Dowództwo Szkolenia Specjalnego (ST-C) w Niemczech. Dowódcą CAT-C jest generał dywizji Piotr Fajkowski.

Do artykułu odniesiono się 20 listopada w komunikacie prasowym, który jest odpowiedzią na pytania Portalu Obronnego - jak przyzna w rozmowie telefonicznej rzecznik major Artur Pinkowski.

Jak możemy przeczytać w komunikacie prasowym na stronie 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, tekst Wiktorii Kalimbet, dziennikarki BBC News Ukraina pt. „Metody NATO nie działają. Dlaczego ukraińscy żołnierze nie byli szkoleni w walce z dronami na polskich poligonach” - "opiera się głównie na relacjach anonimowych żołnierzy ukraińskich i ich subiektywnych odczuciach z jednego z realizowanych szkoleń. Wiele przedstawionych w tekście danych i informacji nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości".  

Jak zaznacza się w komunikacie:

"Szkolenie realizowane w Polsce prowadzone jest od jesieni 2022 roku, a za jego koordynację odpowiada dowództwo unijnej misji szkoleniowej Combined Arms Training Command (CAT-C). Dotychczas szkolenie zrealizowano w blisko 300 modułach szkoleniowych, w których przeszkolono ponad 22 tys. żołnierzy ukraińskich. Od początku misji zarówno programy szkolenia, jak i same metody ewoluowały i wielokrotnie były zmieniane. Wpływ na to miały przede wszystkim doświadczenia z wojny w Ukrainie, jak i Lesson Learn (LL) wnioski, wyciągane po realizacji każdego modułu szkoleniowego". 

W komunikacie zaznacza się, że nie było sygnałów świadczących o niedostosowaniu programów szkoleniowych do potrzeb strony ukraińskiej.

"Tym bardziej, że w ramach misji przebywa stała grup oficerów łącznikowych G-7 Sztabu Generalnego Ukrainy, która na bieżąco monitoruje realizacje szkolenia. Ponadto po każdym zakończonym module szkoleniowy przeprowadzana jest ankieta ewaluacyjna, z której również nie można było wyciągnąć wniosków o niedostosowaniu programów do oczekiwań".

Odnosząc się do zarzutów związanych z programem szkolenia, to napisano, że są one przedstawiane przez stronę ukraińską.

"Dyrektywy szkoleniowe są opracowywane na podstawie doświadczeń strony ukraińskiej i wspólnie opracowywane przez Sztab Generalny Ukrainy, a także Security Assistance Group – Ukraine (SAG-U), a obecnie NATO Security Assistance and Training for Ukraine (NSATU) - napisano. 

Jeśli chodzi o niewykorzystywanie bezzałogowych statków powietrznych w ćwiczeniach, to napisano, że: 

"Obecnie w większości modułów szkoleniowych posiadamy drony, które w głównej mierze pochodzą z zasobów państw sojuszniczych – członków misji. Tym samym podczas szkolenia, we wszystkich modułach szkoleniowych, uwzględniono i realnie wykorzystuje się użycie różnego rodzaju dronów. Jednocześnie strona polska nigdy nie deklarowała powstania modułu szkoleniowego dla operatorów bezzałogowych statków powietrznych, gdyż mamy świadomość, że nie posiadamy odpowiedniej ilości sprzętu oraz wyszkolonych instruktorów.

W artykule BBC News Ukraine pada zarzut do szkolenia medycznego, jak się zaznacza:

"Szkolenie medyczne dotyczy tylko szkolenia pojedynczego żołnierza, i obejmuje zasady samopomocy i pomocy koleżeńskiej. Autor artykułu nie ma wiedzy o specjalistycznym szkoleniu medycznym obejmującym ratowników pola walki, a to oni są głównym elementem zabezpieczenia medycznego na polu walki. Realia wojny powodują, że często planowa ewakuacja jest niemożliwa, na co instruktorzy realizujący szkolenie nie mają już wpływu".

W tekście padają także zarzuty o korzystanie z analogowych z analogowych, papierowych map terenu, gdzie to według rozmówców na Ukrainie korzysta się ze smartfonów. Jak napisano w komunikacie: "Umiejętność posługiwania się mapą oraz orientacja w terenie to podstawa żołnierskiego rzemiosła".

Jak zaznaczono w komunikacie:

"Od początku funkcjonowania misji realizowane szkolenie ulegało nieustannym zmianom i modyfikacjom. Było ono dostosowywane do oczekiwań strony ukraińskiej. Biorąc tylko pod uwagę szkolenie batalionów manewrowych należy zauważyć, że każde z dotychczas przeprowadzonych było inne. Różnice głównie wynikały z charakteru i docelowego przeznaczenia szkolonych batalionów i pułków ukraińskich. Najlepszym dowodem na skuteczność realizowanego szkolenia może być fakt, że wyszkolone w ramach CAT-C pułki SZ Ukrainny z powodzeniem zrealizowały natarcie na kierunku Kurska a z artykułu wynika, że rozmówca brał udział właśnie w tym szkoleniu".

18 listopada Portal Obronny wysłał do rzecznika majora Artura Pinkowskiego, następującego maila w sprawie tez zawartych w artykule BBC News Ukraine (BBC News Україна):

1. Czy zgadza się Pan z zarzutami, które padają, że polscy żołnierze są szkoleni w sposób nieodpowiedni, czyli niepasujący i przestarzały w kontekście wojny toczącej się na Ukrainie?

2. Jak dużo miejsca poświęca się w szkoleniu wykorzystywaniu dronów na współczesnej wojnie?

3. Jakie doświadczenie bojowe i instruktorskie mają osoby szkolące ukraińskich żołnierzy?

4. Czy instruktorzy są otwarci na doświadczenia i uwagi ukraińskich żołnierzy posiadających realne doświadczenie bojowe? Czy to doświadczenie jest również wykorzystywane i wdrażane w Wojsku Polskim?

5. Czy podczas szkoleń zdarzają się krytyczne uwagi ze strony ukraińskich żołnierzy wobec polskich instruktorów dot. planu szkoleniowego i ich wiedzy?

6. W jakich ogólnych obszarach prowadzone są szkolenia dla ukraińskich żołnierzy i jakie kluczowe umiejętności są im przekazywane? (odpowiedź może być bardzo ogólna jeśli to informacje tajne).

7. Ile na dziś zostało przeszkolonych w Polsce ukraińskich żołnierzy?

Co napisano w artykule?

Według BBC News Ukraine (BBC News Україна) jeden z najbardziej wymownych przykładów rozbieżności między programem szkoleniowym a realiami współczesnej wojny został opisany przez tłumacza Witalija, który towarzyszył ukraińskim żołnierzom w Polsce pod koniec 2024 roku. Podczas ćwiczeń z obrony brzegu rzeki, polski instruktor zaproponował scenariusz, w którym cztery BTR-y miały przejechać mostem, a jeden z nich miał służyć do zwiadu. Reakcja ukraińskich żołnierzy, którzy przeszli ciężkie walki w Krynkach w 2023 roku, była natychmiastowa. Jeden z nich zapytał: „a co jeśli most jest zniszczony?”. Polski instruktor miał odpowiedzieć, że „Nasze BTR-y pływają”. Jak relacjonuje Witalij, instruktor „kompletnie nie rozumiał, że wszystko kontrolują wrogie drony, które nie zostawią nic z tych BTR-ów sunących 10 km/h”.

BBC News Ukraine zwraca uwagę, że ten dialog ilustrował główny problem, czyli brak uwzględnienia wszechobecności dronów na współczesnym polu walki. Ukraińscy żołnierze, którzy codziennie mierzą się z zagrożeniem ze strony bezzałogowców, podkreślają, że scenariusze szkoleniowe często ignorowały ten kluczowy element. Inny rozmówca BBC gorzko żartował, że instruktorzy „nadal uczą według podręczników "grunwaldzkich", nawiązując do bitwy pod Grunwaldem z 1410 roku.

Taktyka i medycyna pola walki: przestarzałe standardy?

Major „Eighteen”, dowódca batalionu jednej z brygad szturmowych, opowiadał o kursie zgrywania, który jego batalion przeszedł w Polsce w 2024 roku. Choć programy szkoleniowe obejmują szeroki zakres zagadnień, takich jak taktyka, topografia, survival czy medycyna pola walki, według niego wiele z nich bazuje na standardach NATO wypracowanych po wojnach w Iraku i Afganistanie.

Przykładem jest szkolenie z medycyny taktycznej, oparte na zasadzie „złotej godziny”, czyli ewakuacji rannych w ciągu 60 minut. Na Ukrainie, gdzie ewakuacja odbywa się pod ciągłym ostrzałem dronów, ten standard jest często niemożliwy do osiągnięcia. Major „Eighteen” podkreśla, że ranni muszą czekać na ewakuację znacznie dłużej, a umiejętność samodzielnego udzielania pomocy medycznej jest kluczowa. Zwrócił uwagę instruktorom, że należy uczyć żołnierzy nie tylko zakładania stazy, ale także tego, „po jakim czasie, o jakiej porze roku i o ile ją poluźnić”.

„Jeden z naszych żołnierzy został ranny około 8 rano – poważnie, w pachwinę. Mógł się wykrwawić na śmierć. Ale dzięki temu, że nauczyliśmy go medycyny pola walki, dotrwał do wieczora – kończyny nawet nie amputowano. Wyjaśniłem im więc (przyp. red. instruktorom), że powinni powiedzieć żołnierzowi nie tylko, jak założyć opaskę uciskową i mocniej ją zacisnąć, ale także, po jakim czasie, o której porze roku i jak mocno ją poluzować” – mówił „Eighteen”.

Medycyna pola walki – żołnierz jako najważniejszy komponent Sił Zbrojnych

„Kastet”, operator bezzałogowego statku powietrznego walczący na kierunku charkowskim, który przyjechał do Polski na kurs doskonalący, również wyrażał swoje niezadowolenie. „Kastet” przybył do Polski na początku 2025 roku, aby doskonalić swoje umiejętności – miał zdobyć stopień sierżanta, aby móc dowodzić plutonem.

„Po pierwszym tygodniu dzwoniłem już do dowódcy, żeby mnie stąd zabrał. Powiedziałem, że sam wsiądę do autobusu i przyjadę. To było bardzo nietypowe” – wspomina żołnierz i wyjaśnia, że ​​nie zgadzał się z tym, czego uczyli polscy instruktorzy.

Uważał on, że zajęcia z survivalu, uczące orientacji w terenie za pomocą papierowych map, są przestarzałe, ponieważ „wszystkie mapy żołnierze mają w telefonach lub tabletach”. Podobnie, szturm okopów i walki miejskie są nauczane według realiów sprzed 20 lat - wedlug niego. „Kastet” wskazuje, że obecnie, ze względu na stałą obecność dronów, przemieszczanie się ciężkiego sprzętu jest śmiertelnym zagrożeniem, a żołnierze poruszają się pieszo, w kostiumach maskujących lub pelerynach termicznych, aby być jak najmniej widocznymi.

„Chcą wjeżdżać czołgami i hummerami, prosto pod okopy. Powiedzieliśmy im, że to już tak nie działa. Teraz już się tego nie robi. Zakłada się „kikimorę” (przyp. red. kombinezon kamuflażowy) albo pelerynę termoizolacyjną, żeby być jak najbardziej niewidocznym, i idzie się na miejsce pieszo” – mówi.

Jak przypomina BBC News Ukraine:

"Ciągła obecność dronów na niebie sprawiła, że ​​każdy ruch stał się śmiertelnym zagrożeniem, a linia frontu stała się tzw. „strefą śmierci”, która według głównodowodzącego Ołeksandra Syrskiego rozciąga się już na co najmniej 10 kilometrów. Niektórzy wojskowi mówią nawet o 20-kilometrowym pasie ostrzeliwanym przez rosyjskie bezzałogowe statki powietrzne".

„Kastet” uważa, że to, czego mogli nauczyć polscy instruktorzy, było przydatne dla „sztabowców” wojskowych, którzy stanowili połowę grupy. Pozostali – wojskowi z doświadczeniem bojowym – według niego sami szkolili Polaków.

„Pokazywaliśmy im, jak prawidłowo przeprowadzać szturm za pomocą drona. I jak bardzo jest to łatwiejsze. Byli w szoku” – mówi i dodaje, że za to otrzymał nawet dyplom od instruktorów.

Jomsborg: światełko w tunelu?

Mimo tych zastrzeżeń, ukraińscy żołnierze i tłumacze dostrzegają pewne pozytywne aspekty szkoleń w Polsce. „Kastet” zapytany, czy treningi w Polsce miały w sobie coś pozytywnego, „Kastet” przyznaje, że najbardziej lubił trenować w pojedynkę. Dowódca batalionu szturmowego „Eighteen” odpowiada bez wahania: „To dobry plac zabaw. Bezpieczny.”. "Żurek” (pseudonim zmieniony) polski ochotnik w szeregach SZU w rozmowie z BBC News Ukraine, zgadza się, że szkolenie z obsługi zachodniego uzbrojenia, takiego jak amerykańskie BMP Bradley czy polskie haubice Krab, jest „absolutnie niezbędne i ma ogromną wartość”. Podkreśla, że możliwość zdobycia tej wiedzy w bezpiecznych warunkach jest bezcenna.

Potrzeba dialogu i aktualizacji programów

Zarówno Major „Eighteen”, jak i „Żurek” wskazywali na potrzebę aktualizacji programów szkoleniowych. „Żurek” uważa, że dowódcy NATO są świadomi zmian w charakterze wojny, ale blokują aktualizację metod, obawiając się przyznania do błędów. Stwierdza, że "tak mówi nasz podręcznik – ale to my napisaliśmy tę książkę i możemy napisać nową”, podkreślając konieczność dostosowania się do nowych realiów.

Innym powodem, dla którego szkolenia wojskowe za granicą nie spełniają oczekiwań ukraińskich bojowników, według polskiego ochotnika, są oficerowie „sztabu” – "żołnierze z niewielkim lub żadnym doświadczeniem bojowym" - powiedział.  „Żurek” wyjaśnia, że ​​instruktorzy NATO często opierają się na własnej wiedzy na temat operacji bojowych, która często różni się od wiedzy, z jaką obecnie zmagają się żołnierze na pierwszej linii frontu. Jednak odpowiedzialność za jakość szkolenia, jak twierdzi „Żurek”, spoczywa po obu stronach: Ukraińcy muszą również zadbać o to, aby ich żołnierze otrzymywali lepsze szkolenie. Przede wszystkim, według niego, ukraińskie dowództwo, które określa cele, potrzeby szkoleniowe i opisuje warunki działań bojowych, musi przedstawić partnerom realistyczny obraz. Zwraca on również uwagę, że istnieje również tzw. „syndrom doświadczonego żołnierza”, który występuje głównie u żołnierzy, którzy stoczyli kilka bitew i przeżyli. Kiedy instruktor bez doświadczenia bojowego im coś mówi, po prostu nie słuchają, mówi „Żurek”.  Jego zdaniem, szkolenia za granicą powinny być prowadzone przez ukraińskich instruktorów, a Polacy powinni natomiast włączyć się w te szkolenia: obserwować, uczyć się nowych rzeczy i dzielić się skutecznymi procedurami.

Major „Eighteen” mówi, że podczas ćwiczeń próbował przekonać instruktorów NATO – Polaków i Czechów – że wojna się zmieniła, więc szkolenie też musi się zmienić. Czescy instruktorzy, jak twierdzi, słuchali, niektórzy nawet robili notatki i próbowali dostosować program w trakcie szkolenia. Jednak Polacy, jak mówi dowódca batalionu szturmowego, tylko „wzdychali” – mówią: „takie mamy zasady w Polsce”. Major wyjaśnia, że „wyższe dowództwo” Sił Zbrojnych Ukrainy cały czas było obecne na poligonie, aby obserwować i sporządzać raporty z ćwiczeń. Sam dowódca batalionu twierdzi, że nie miał wpływu na treść tych raportów, stąd informacja zwrotna przekazywana „w górę” mogła znacząco różnić się od wrażeń oficerów bojowych.

W odpowiedzi na zapytanie BBC News Ukraina, Sztab Generalny SZU oświadczył, że regularnie otrzymuje informację zwrotną o szkoleniu za granicą i stale udoskonala programy „z uwzględnieniem doświadczenia bojowego i przeprowadzonych działań szkoleniowych”. Z kolei Ministerstwo Obrony Narodowej Polski poinformowało BBC News Ukraine, że nie otrzymało żadnych uwag wskazujących na niezgodność programów szkoleniowych z potrzebami strony ukraińskiej.

Portal Obronny SE Google News