Polska - jako system strategiczny - zmierza w przepaść. "Nie mamy ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej"

2023-12-23 13:26

„Jako stratedzy i odpowiadający za działania operacyjne musimy pozbyć się poglądu, że główną cechą wojny jest starcie sił zbrojnych. W wojnie strategicznej może dojść do starcia, ale nie zawsze jest ono konieczne, zwykle należy go unikać i prawie zawsze jest środkiem do celu, a nie celem samym w sobie” – napisał wiosną 1995 roku, na łamach "Airpower Journal", płk. John A. Warden, jeden z twórców amerykańskiej myśli strategicznej.

John A. Warden

i

Autor: THOMAS PETER / Reuters / Forum & John Warden/Wikipedia John A. Warden

Wojna jest przedłużeniem polityki? Koncepcja kręgów Wardena

Punktem wyjścia jego analiz była stara, pochodząca jeszcze od Napoleona i Clausewitza, zasada, w myśl której wojna jest przedłużeniem polityki, a strategicznym celem każdego państwa jest narzucenie swej woli oponentowi, zmuszenie przeciwnika, aby podporządkował się naszej woli, lub przynajmniej nie podejmował działań, które uważamy za niepożądane. Warden opracował koncepcję, w świetle której - chcąc zrozumieć naturę konfliktów - trzeba najpierw zrozumieć systemowy charakter naszego przeciwnika, bo każdy „byt strategiczny” - niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z państwem czy np. kartelem narkotykowym - jest systemem modelowo skonstruowanym w podobny sposób.

Jądrem systemu jest ośrodek podejmowania decyzji – na poziomie taktycznym jest to dowódca wydający rozkazy, w państwie mamy do czynienia ze złożoną konstrukcją polityczno-wojskową. Jej zadanie sprowadza się do rozpoznania sytuacji, podjęcia decyzji i ich wyegzekwowania. Drugim kręgiem (Warden przedstawił swą koncepcję w postaci koncentrycznych kręgów przypominających też system planetarny ze słońcem - ośrodek podejmowania decyzji - w centrum)w centrum) jest podsystem niezbędnych produktów. Na froncie są to środki walki, paliwo, smary, w ramach całego systemu państwowego nie mniej istotne to: energia elektryczna, żywność, lekarstwa czy woda.

Trzeci „krąg” to infrastruktura, za pośrednictwem której wszystkie te, kluczowe dla funkcjonowania każdego bytu strategicznego, produkty są przechowywane i dostarczane. Mowa w tym wypadku zarówno o infrastrukturze (sieci przesyłowe, drogi, linie kolejowe, magazyny etc.), jak i środkach, za pośrednictwem których te zasoby są dystrybuowane (np. wagony kolejowe). Czwarty krąg to ludność, która musi być przez państwo chroniona, bo od jej postawy i morale zależeć może skuteczność oporu. I wreszcie ostatnim „pierścieniem strategicznym” są siły zbrojne, których zasadniczą funkcją jest ochrona czterech opisanych podsystemów przed wrogiem.

Dlaczego w czasie wojny są ataki na elektrownie, rafinerie czy magazyny żywności?

Najbardziej wrażliwym elementem państwa jako systemu strategicznego jest jego centrum przywódcze, które w związku z tym jest też najczęściej najlepiej chronione i wróg, mimo podejmowanych działań, może nie być w stanie doprowadzić do jego obezwładnienia. W takiej sytuacji, jak zauważył Warden, „gdy czynnikowi dowodzącemu nie można bezpośrednio zagrozić, zadaniem staje się wywarcie wystarczającego nacisku pośredniego, aby dowódca działając racjonalnie, stwierdził, że ustępstwa są niezbędne, zdał sobie sprawę, że dalsze działania są niemożliwe lub został fizycznie pozbawiony możliwości kontynuowania określonego kursu lub kontynuowania walki.”

To właśnie w tym celu atakuje się elektrownie, niszczy magazyny żywności czy rafinerie, towarzyszy temu też próba destrukcji sieci przesyłowych i kanałów zaopatrzenia. W przypadku ludności, czwartego „kręgu strategicznego” każdego państwa, uderzenia mają jeszcze jeden cel. Chodzi o morale, czyli zdolność do kontynuowania walki, nawet jeśli przeciwnikowi uda się sparaliżować lub zniszczyć pozostałe „podsystemy”.

Znaczenie morale w wojnie. "Jeśli ludzie są wystarczająco zmotywowani, mogą być w stanie walczyć przez dłuższy czas"

Warden, uzasadniając swój pogląd, dał - nie nazywając tego w ten sposób - charakterystykę wojny sieciowej. Pisał, że „jeśli ludzie są wystarczająco zmotywowani, mogą być w stanie walczyć przez dłuższy czas, korzystając z naturalnie dostępnych im zasobów. Zdarza się to czasami, gdy najeźdźca jest tak straszny, że ludzie nie widzą nadziei, jeśli się poddadzą. Kiedy ludzie walczą do końca, walczą jako jednostki i w istocie każda osoba staje się dla siebie strategiczną jednostką.”

Zauważył też, że bezpośrednie ataki wroga na ludność cywilną - bo do tego sprowadzała się strategia Niemców w czasie bitwy o Anglię czy późniejszych dywanowych nalotów realizowanych przez Aliantów - mogą czasami doprowadzić do skutku odwrotnego od oczekiwań – wola oporu tężeje zamiast słabnąć. Dlatego wróg w tym przypadku może odwołać się do mniej bezpośredniej taktyki, którą np. posługiwali się wietnamscy komuniści dążący do wywołania antywojennych protestów w Stanach Zjednoczonych. Ich strategia sprowadzała się z jednej strony do próby maksymalnego zwiększenia strat po stronie wojsk amerykańskich, z drugiej miała na celu nagłośnienie cierpień ludności cywilnej.

Czym są teoria wroga jako systemu i teoria uderzenia symetrycznego?

Warden sformułował też w związku ze swoją teorią „wroga jako systemu” - teorię uderzenia symetrycznego. Otóż jego zdaniem - w przeszłości najpierw następowała koncentracja sił niezbędnych, aby przeprowadzić uderzenie, następnie miał miejsce sam atak, który w konsekwencji - nawet jeśli był skutecznym - oznaczał dekoncentrację sił własnych, co wymuszało pauzę, zatrzymanie działań, aby znów przeprowadzić koncentrację i podciągając logistykę przejść do kolejnej fazy. W efekcie mieliśmy działania o charakterze sekwencyjnym, w ramach cyklu: koncentracja – atak – pauza – koncentracja.

Teraz, w związku z nowymi środkami walki, a pamiętajmy, że artykuł Wardena ukazał się w 1995 roku, każdy podmiot strategiczny uzyskał zdolność do przeprowadzenie uderzenia symultanicznego, którego celem są wszystkie „kręgi strategiczne” przeciwnika. Współcześnie nie trzeba, jak w przeszłości, w pierwszej kolejności dążyć do rozbicia i zdezorganizowania sił zbrojnych chroniących państwo, można uderzyć zarówno na centrum podejmowania decyzji, jak i w infrastrukturę oraz zasoby środków walki, a także atakować ludność, nawet bez angażowania wojska.

Chodzi o stworzenie sytuacji, w której przeciwnik nie będzie w stanie funkcjonować jako system, bo wówczas drastycznemu ograniczeniu ulegnie jego zdolność do stawiania oporu w sposób zorganizowany. To zaś, jak pisał Warden w konkluzji swego artykułu, oznacza, że „nie możemy zaczynać myślenia o wojnie od narzędzi walki – od samolotów, czołgów, statków i tych, którzy nimi kierują. Narzędzia te są ważne i mają swoje miejsce, ale nie mogą być naszym punktem wyjścia i nie możemy pozwolić sobie na postrzeganie ich jako istoty wojny. Walka nie jest istotą wojny, ani nawet jej pożądaną częścią. Prawdziwą istotą jest zrobienie tego, co konieczne, aby wróg zaakceptował nasze cele jako swoje własne cele.” Można to osiągnąć atakując i obezwładniając każdy z czterech nie wojskowych „podsystemów” tworzących podmiot strategiczny jakim jest państwo.

Wszystkie elementy systemu odpornościowego państwa

Postanowiłem przypomnieć teorię Wardena, która weszła już do amerykańskiego kanonu myśli strategicznej z kilku powodów. Po pierwsze, musimy zdać sobie sprawę, że nie mniej istotnym elementem systemu odpornościowego państwa, co siły zbrojne, są pozostałe elementy – ludność, infrastruktura, zasoby i centrum podejmowania decyzji. Zdestabilizowanie każdego z tych „podsystemów” osłabia nasze możliwości w zakresie stawiania oporu. Wydawałoby się, że ta prawda, zwłaszcza pod koniec drugiego roku krwawej wojny toczonej przez naszego sąsiada, winna być traktowana jako coś oczywistego.

Ale tak niestety, jak się wydaje, nie jest. Podziały polityczne nie ulegają w ostatnim czasie zmniejszeniu, a przeciwnie, można mówić o ich pogłębieniu. Podążamy kursem, który oznaczał będzie, jeśli zostaniemy zaatakowani, niezdolność do podjęcia jednej, wspólnej - niekontestowanej przez przeciwników politycznych - decyzji. Wyłączenie sygnału telewizji publicznej w wyniku decyzji kilku osób, niezależnie od tego, czy było to posunięcie uzasadnione, pokazuje, z jakimi brakami - jeśli chodzi o ochronę infrastruktury krytycznej - mamy do czynienia. Nie mam wątpliwości, że przeciwnik, w naszym przypadku jest to Federacja Rosyjska, sporo się w związku z ostatnimi zajściami w Telewizji Publicznej nauczył.

"Nie mamy ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej"

Wreszcie ostatnia, najbardziej dramatycznie wyglądająca kwestia – stopień przygotowania ludności cywilnej do sytuacji kryzysowych. Obraz, który wyłania się z ostatniego raportu NIK na temat reagowania kryzysowego w sytuacji zagrożeń o charakterze asymetrycznym, określany też hybrydowymi, jest zatrważający. Nie mamy ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej. Prace nad nią trwają już 15 lat.

Po drugie, uchwalając ustawę O Ochronie Ojczyzny (przypomnijmy, że było to w kwietniu 2022 roku), uchylono poprzedni akt prawny regulujący działanie Obrony Cywilnej, czyli obecnie już jej nie mamy. Miano przygotować i szybko przyjąć nową ustawę, podając nawet datę do kiedy miało to się stać (31 grudnia 2020 roku), ale mimo iż upłynęły już niemal 3 lata od tego terminu, niewiele z tego wyszło.

Nie mamy nowoczesnej i spójnej definicji „zagrożeń hybrydowych”, co oznacza, że administracja różnych szczebli, w tym centra zarządzania kryzysowego, podejmują działania, które albo nie obejmują tego obszaru, albo czynią to jedynie w sposób niewystarczający. Koordynacja w skali kraju tej aktywności też w razie zagrożenia nie byłaby rzeczą łatwą, bo nie ma jednolitego, bezpiecznego systemu łączności między wojewódzkimi Centrami Reagowania Kryzysowego.

Skądinąd wiem, że np. w Warszawie nie ma planów zamknięcia metra przed ludnością cywilną w sytuacji zagrożenia atakami bombowymi. Większa część stacji kolei podziemnej jest położona zbyt płytko, aby pełnić funkcję, jak na Ukrainie, schronów.

Polscy urzędnicy nie wiedzą, z jakimi zagrożeniami być może przyjdzie im się mierzyć

Wracając jeszcze do raportu NIK, który prezentuje dramatyczny obraz, trzeba stwierdzić, że sami urzędnicy odpowiadający za reagowanie w sytuacjach kryzysowych nie wiedzą, z jakimi zagrożeniami być może przyjdzie im się mierzyć, bo szkolenia w tym zakresie nie są prowadzone, albo mają jedynie charakter fragmentaryczny i doraźny. NIK stwierdził też, że niektóre dokumenty planistyczne nie uwzględniały infrastruktury, którą na danym obszarze należałoby chronić, a w innym przypadku okazało się, że jeden z powiatów na Opolszczyźnie dał „ściągnąć” swój dokument sąsiadowi, po to aby wszystko w papierach się zgadzało.

Wytyczne do Planów Zarządzania Kryzysowego, które wydaje minister właściwy ds. wewnętrznych i administracji publicznej nie zostały znowelizowane od 2017 roku, ale trudno, aby to zrobił, bo jak napisali inspektorzy NIK w raporcie „Minister MSWiA nie posiadał wiedzy o kryteriach kwalifikowania przez RCB (czyli podmiotu odpowiedzialnego za jego obsługę w sprawach zarządzania kryzysowego) konkretnych zdarzeń jako sytuacji kryzysowych (s.17)”.

Jak reagować na zagrożenia hybrydowe? W jaki sposób przygotować się do zagrożeń o charakterze asymetrycznym?

Uprawiamy w Polsce jakiś dramatyczny taniec chochoła, pasjonując się „gestem Kozakiewicza” w wykonaniu byłego ministra MSWiA, a nie interesuje nas, że zostawił on kraj całkowicie nieprzygotowanym w kwestiach zasadniczych dla naszego bezpieczeństwa, czyli tego, jak reagować i w jaki sposób przygotować się do zagrożeń o charakterze asymetrycznym. Wydaje się, że następcy poprzedniej ekipy rządzącej też tymi sprawami w niewielkim stopniu się interesują, co jeszcze pogłębia mój pesymizm, jeśli chodzi o kierunek, w którym zmierzamy.

Sonda
Czy wojna przyszłości będzie należała do Indywidualnych Zespołów Bojowych?
Budzisz: Tak może zakończyć się wojna PORTAL OBRONNY