W czasie kampanii wyborczej 2023 Donald Tusk obiecywał likwidację tzw. podatku Belki, emerytury do 5 tys. zł bez podatku i niższe podatki dla pracujących Polaków, nie wspominając już o wolnym od podatku dochodzie do 60 tys. zł. Skoro jest deficyt budżetowy, to trudno spodziewać się, by te obietnice zostały, w tzw. najbliższej przyszłości, spełnione.
Poseł Petru powiedział, że ograniczanie deficytu nie musi się wiązać z cięciami czy podwyższaniem podatków, a wręcz „czasami trzeba je obniżyć i postawić na wzrost gospodarczy”. Przyznał, że nie słyszał o jakichkolwiek pomysłach na nowe podatki. Poza jednym… Chodzi o podatek wojenny (określenie posła Petru – Portal Obronny).
Zaistniałby, „gdyby było mocno uzasadnienie polityczne”
To jedyny nowy podatek, „o którym się cicho rozmawia”. Tak ocenił ekonomista Petru. Uważa on, że takie obciążenie fiskalne powinno być wyłączone z obszaru standardowych podatków. Wprowadzenie takiego podatku mogłoby zaistnieć tylko wtedy, gdyby było mocno uzasadnienie polityczne i powinien on być przeznaczony na realizację „jednej konkretnej sprawy” oraz nie mógłby być wprowadzony na trwałe.
– Bo niestety w Polsce dużo prowizorek jest na lata…
Przypomnijmy, że w 2011 r., podniesiono „tymczasowo” stawki VAT o 1 proc. (z 22 na 23 proc. oraz z 7 na 8 proc.). Petru uważa, że podatek wojenny winien być wprowadzony na z góry określony czas.
– Gdyby sytuacja się zaostrzała, to przejściowo na rok czy dwa wprowadza się taki jedno- czy dwurazowy podatek, w ramach którego każdy płaci taką samą kwotę, którą przeznacza się na konkretny projekt zbrojeniowy, jak np. tarcza czy lotnictwo – wyjaśnił z grubsza Ryszard Petru.
Podatek wojenny byłby dodatkowym źródłem finansowania MON?
Zdaniem wielu ekspertów wojskowych, o politykach nie wspominając, sytuacja polityczna w Europie (by na niej poprzestać) jest bardzo „zaostrzona”. Nie należy być zaskoczonym, gdyby rządzący w Polsce wprowadzili taki podatek. Co ważne, jest prawdopodobne, że projekt stosownej ustawy „przeszedłby przez Sejm” bez większego sprzeciwu parlamentarzystów. Jednak: czy z poparciem społeczeństwa, którego są reprezentantami? Można mieć wątpliwości.
Ponadto prezentowany pomysł na dodatkowe źródło finansowania obrony narodowej nie byłby czymś nowatorskim. Zresztą nawet w Polsce nie byłby czymś nowym, bo przed wojną istniała obywatelska instytucja Funduszu Obrony Narodowej. W większości państw europejskich finansowanie obronności prowadzone jest jednak z budżetów rządowych.
W państwach NATO (na razie) nie ma czegoś takiego, jak „podatek wojenny”
Jednak jest także finansowanie wydatków na obronność dodatkowo, ze specjalnych podatków lub dobrowolnych wpłat na celowe fundusze.
We Francji jednym z dodatkowych źródeł jest Contribution de Solidarité sur les Billets d’Avion. To podatek nałożony na bilety lotnicze. Choć powstał przede wszystkim po to, by finansować ochronę zdrowia, to część wpływu kierowana jest na finansowanie operacji wojskowych.
W Włoszech istnieje dobrowolny fundusz Cinque per Mille. Obywatele mogą przekazać 0,5 proc. swojego podatku dochodowego na organizacje non-profit, w tym na projekty związane z obroną narodową i pomocą humanitarną.
W państwach nadbałtyckich, z uwagi na istniejącą sytuację, wprowadzono różne inicjatywy, zachęcające obywateli do dobrowolnych wpłat na rzecz finansowania obrony narodowej.
W Niemczech istniały i istnieją fundusze proobronnościowe. Np. Sondervermögen für den Aufbau der Bundeswehr. Obecnie jest na nim 100 mld euro. Na rozbudowę, albo raczej: odbudowę, Bundeswehry.
Zasadniczo podatek wojenny (czy jak go tam inaczej nazwać) w warunkach pokojowych jest rzadkością. Wydaje się, jeśli byłaby już taka konieczność, że lepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie czegoś na wzór przedwojennego FON (oczywiście dostosowanego do współczesnych realiów). Albo emisja specjalnych, celowych obligacji (rzecz jasna atrakcyjnie oprocentowanych).
Taką decyzję mogą podjąć rządzący, a dodatkowe mechanizmy finansowania obronności winny być stworzone przez niezależnych (od władzy i opozycji) znawców tematu. Pod warunkiem, że większość społeczeństwa zaakceptowałaby taką konieczność. A z tym może być różnie, bo mamy społeczeństwo, jakie mamy. Nie ma co ukrywać: nie tak ofiarne i świadome konieczności, jak to sprzed roku 1939…