• Po 2021 r. relacje Afganistanu i Pakistanu gwałtownie się pogorszyły.
• Pakistan 9 października zbombardował bazy Tehrik-i-Taliban Pakistan w Afganistanie.
• Talibowie odpowiedzieli atakami na posterunki graniczne.
• Po tygodniu walk ogłoszono zawieszenie broni, ale napięcie trwa.
• Spór podsyca kontrowersyjna granica z 1893 r., dzieląca Pasztunów.
Oba te państwa nie pałają do siebie przyjaźnią od dawna
Pakistan oskarża sąsiada, że z jego terenu przeprowadzane są terrorystyczne wycieczki, a talibański rząd udaje, że nie ma z tym nic wspólnego. Zbrojne wypady na pakistańskie terytorium prowadzi Tehrik-i-Taliban Pakistan (TTP). To talibańska organizacja zbrojna wywodząca się z Pakistanu, oficjalnie powstała w 2007 r. jako federacja kilkudziesięciu islamskich ugrupowań plemiennych z pogranicza afgańsko-pakistańskiego.
Sytuacja na pograniczu tak się zaogniła, najbardziej od roku 2021 (gdy talibowie przejęli w Afganistanie władzę), że Pakistan postanowił wyplenić TTP „ogniem i mieczem”. Precyzując: 9 października Pakistan przeprowadził serię nalotów na terytorium Afganistanu, w tym na Kabul, Khost, Dżalalabad i Paktikę, atakując (rzekome) bazy TTP. Pakistan twierdził, że celem były obozy szkoleniowe i przywódcy TTP. Na celowniku znalazł się sam lider TTP Noor Wali Mehsud, który przeżył atak w opancerzonym pojeździe.
Talibowie zrewanżowali się kontratakiem i w nocy z 11 na 12 października zaatakowali pakistańskie posterunki wojskowe wzdłuż granicy w co najmniej pięciu prowincjach. Obwieścili, że w kontrofensywie zabili 58 pakistańskich żołnierzy.
Pakistan przyznał się do śmierci 23 swoich żołnierzy, podkreślając, że w obronie wyeliminował ponad 200 atakujących posterunki graniczne. Oczywiście Pakistan pokazał islamskim ortodoksom, kto rządzi w regionie, i zbombardował bazy wojskowe talibów, wysyłając do raju ok. 20 bojowników. Ostatecznie po tygodniowej wymianie ciosów obie strony konfliktu zawarły (19 października) porozumienie o zawieszeniu broni. Jednak od wstrzymania ataków do nastania pokoju droga wiedzie pod górę. 25 października Pakistan ocenił, że jeśli prowadzone w Stambule negocjacje (z mediacją Turcji i Kataru) zakończą się fiaskiem, to może dojść do otwartej wojny.
Byłaby to wojna olbrzyma (Pakistan) z karłem (Afganistan)
Abstrahując od tego, że olbrzym jest w posiadaniu broni jądrowej, to i tak w zestawieniu porównawczym konwencjonalnych potencjałów militarnych dysproporcje są zasadnicze.
Pakistan dysponuje jedną z największych i najnowocześniejszych armii regionu, z pełną gamą wojsk lądowych, lotniczych, morskich i zdolności rakietowych. W obszarze Azji Środkowej jest to główny gracz, na dodatek silnie powiązany z Chinami.
Armia afgańska prezentuje niski poziom wyposażenia i wyszkolenia. De facto jest zdolna jedynie do prowadzenia kontroli własnego terytorium, spełniając funkcje bardziej natury policyjnej niż wojskowej. W razie klasycznej wojny jest najzwyczajniej niezdolna do długotrwałej obrony przed nowoczesnym przeciwnikiem, a takim jest bez dwóch zdań Pakistan. Jedyne, co przemawia na korzyść tych sił, to fakt, że afgańskie wojsko jest obyte w boju, choć – to trzeba podkreślić – z przeciwnikami nieporównywalnie słabszymi od sił zbrojnych Pakistanu.
Trudno Europejczykom wyobrazić sobie, dlaczego talibowie, mając taki potencjał militarny, programowo dążą do obalenia rządu pakistańskiego i przekształcenia państwa w oparte na szariacie, w najbardziej fundamentalnej wersji. Jednak jest tak, jak jest. Wydaje się, że Islamabad traci cierpliwość w stosunku do wojowniczego sąsiada.
Formalnie to nie siły rządowe urządzają sobie najazdy na pograniczne terytorium Pakistanu, ale wspominany TTP. Od przejęcia władzy przez afgańskich talibów w sierpniu 2021 r. ataki TTP gwałtownie wzrosły. Według raportów w samych pierwszych dziewięciu miesiącach 2025 r. TTP zabiła około 2,5 tys. pakistańskich funkcjonariuszy bezpieczeństwa w co najmniej 600 atakach. I to mając w swoich szeregach – jak twierdzi Pakistan – ok. 6 tys. bojowników.
Pakistan konsekwentnie oskarża afgańskich talibów o tolerowanie, a nawet wspieranie TTP na swoim terytorium. Islamabad twierdzi, że TTP korzysta z obozów szkoleniowych w prowincji Kandahar, które znajdują się pod bezpośrednią ochroną afgańskich talibów. Według źródeł bezpieczeństwa obie grupy talibów są połączone więzami religijnymi, rodzinnymi i historycznymi, a także tajnym porozumieniem zwanym „Mir Ali”, podpisanym w Północnym Waziristanie, w którym afgańscy talibowie zobowiązali się wspierać pakistańskich talibów w ustanowieniu ultraortodoksyjnego islamskiego systemu w Pakistanie.
Do 27 października rozmowy wciąż trwały, ale nie przyniosły konkretnych rezultatów. Na przygraniczną wojnę, która może zamienić się w pełnoskalowy konflikt, z niepokojem spogląda Donald Trump. Przemawiając 26 października na szczycie ASEAN w Kuala Lumpur, zaoferował pomoc w rozwiązaniu konfliktu, twierdząc, że może go rozwiązać „bardzo szybko”.
Prezydent USA przedstawia się jako neutralny „pacemaker”, ale nie jest tajemnicą, że sprzyja Pakistanowi. Sekretarz stanu USA Marco Rubio potwierdził, że Waszyngton widzi możliwość rozszerzenia strategicznych relacji z Pakistanem jako część szerszej, pragmatycznej polityki zagranicznej.
Konflikt afgańsko-pakistański podsycają nie tylko kwestie ideologiczne
Takim czynnikiem jest także sama granica afgańsko-pakistańska. Ten limes, o długości ponad 2,6 tys. km, ustanowili Brytyjczycy w 1893 r. Pakistan ją uznaje, Afganistan już nie. Granica, sztucznie wytyczona, przecina bowiem tradycyjne terytoria plemienne Pasztunów, politycznie dzieląc grupy etniczne, które żyją po obu stronach granicy.
W wojnie, jak w każdej, giną także cywile. Strony podają różne dane, jedne zaprzeczające drugim. Nie wiadomo, czym skończą się negocjacje w Turcji. Zbytnim optymistą w tej materii raczej nie należy być.
Czy wybuchnie wojna, jak to zapowiada Pakistan? Nikt tego nie wie, a i pewnie Islamabad nie jest do niej taki skory, jak to głosi. Sytuacja jest niezwykle niestabilna. Od czasu do czasu na granicy dochodzi do wymiany ognia i obie strony oskarżają się o łamanie zawieszenia broni. Wszystko może się zdarzyć. Łącznie z tym, że do akcji wkroczy sam Donald Trump…