Dlaczego generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny? Co nim kierowało?

2025-12-13 13:39

13 grudnia 1981 r. o 6:00 Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Wiadomo, czego ono dotyczyło. Potem pokazywano je na okrągło w telewizji. Równo o północy rozpoczęła się operacja „Azalia”. Towarzyszyła jej druga operacja – „Jodła” (rozpoczęta jeszcze pod koniec 12 grudnia), dotycząca internowania „antysocjalistycznych elementów”. Rozpoczął się stan wojenny. Jaruzelski ogłosiłby stan wyjątkowy, ale takiego w konstytucji PRL nie było…

stan wojenny, Wojciech Jaruzelski

i

Autor: Andrzej Bęben

• Czy wprowadzenie stanu wojennego było legalne według konstytucji PRL?

• Czy realna groźba interwencji radzieckiej była prawdopodobna?

• Czy opinie zwykłych ludzi o „wojnie z narodem” były słuszne?

• Jakie były konsekwencje pacyfikacji KWK „Wujek” dla całego kraju?

• Czy władza faktycznie kierowała się zasadą „mniejszego zła”?

Dlaczego „Jaruzel poszedł na wojnę z narodem”?

Podstawą prawną do wprowadzenia stanu wojennego był art. 33 ust. 2 Konstytucji PRL (według nowej numeracji przyjętej w 1976 r.): „Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa. Z tych samych powodów Rada Państwa może ogłosić częściową lub powszechną mobilizację…”.

Dlaczego – jak to wówczas zwykli ludzie powiadali – „Jaruzel poszedł na wojnę z narodem”? Do dziś opinie w tej kwestii są podzielone. Jedni uważają, że była to zbrodnia na narodzie. Drudzy – że było to ratowanie narodu przed interwencją radziecką, wojną domową itp.

W 1994 r. rozmawiałem z Edwardem Gierkiem. W siedem lat później – z Wojciechem Jaruzelskim.

Pytanie do pierwszego rozmówcy: – Wojciech Jaruzelski twierdzi, że wprowadził stan wojenny, by ratować socjalizm i Polskę przed radziecką interwencją. A pan jak uważa?

– Proszę pana, jakie tam ratowanie socjalizmu! Jaruzelski wprowadził stan wojenny, bo bał się, żeby go nie wywieźli do Moskwy z workiem na głowie, jak Dubczeka w sześćdziesiątym ósmym. Tylko że Dubczek wrócił do Czechosłowacji, a Jaruzelski z Moskwy by już nie wrócił. Własną d…, za przeproszeniem, ratował, a nie socjalizm!

Pytanie do drugiego rozmówcy: – Zapytałem go, czy Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by ratować Polskę. Gierek odpowiedział mniej więcej tak: jaką Polskę, siebie ratował, bo bał, żeby go nie wywieziono do Moskwy z workiem na głowie, jak Dubczeka, tylko z tej wycieczki nie byłoby powrotu…

– Jest to w pewnym sensie zwulgaryzowana opinia, aczkolwiek przedstawia element jakiegoś finału. Wulgaryzuje w tym sensie, że nie można abstrahować od całokształtu sytuacji politycznej, przede wszystkim wewnątrz Polski. To, czym mogłoby się wszystko zakończyć, było poprzedzone bardzo skomplikowaną, wręcz dramatyczną sytuacją w kraju. Przecież ta absolutnie realna interwencja byłaby pochodną rozwoju wydarzeń, które przetaczały się przez Polskę, a które stawały się powodem lub pretekstem dla ewentualnego wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego. Jeśliby do tego doszło, to dla mnie osobisty finał byłby taki, o jakim mówił panu Edward Gierek. Prawdopodobnie jednak żywego do Moskwy by mnie nie wieziono. Wprowadzając stan wojenny, nie myślałem jednak o sobie. Interwencja byłaby tragedią dla Polski...”.

Stan Wojenny
Musimy pamiętać o bohaterach | Garda
Portal Obronny SE Google News

„Jodła” przed Bożym Narodzeniem, internowani za kraty

Tak czy inaczej operacja „Azalia” udała się Jaruzelskiemu. Solidarność z wielomilionowego ruchu przeistoczyła się w kadrową, podziemną opozycję. Jedni i drudzy mówią, że stan wojenny ogłoszono, by rozbić Solidarność albo przemienić ją w struktury zależne od aparatu władzy PRL. Kiedyś zapytałem o to Andrzeja Rozpłochowskiego, wroga Polski Ludowej z pierwszej dziesiątki, jeśli nie z pierwszej trójki.

– Stan wojenny nie wprowadzono po to, by rozbić Solidarność, ale po to, by skasować antykomunistyczną opozycję, taką, która nie chciała i nie zamierzała iść na żadne układy z komuną...

W ramach operacji „Jodła” internowano (w czasie stanu wojennego) nieco ponad 10 tys. osób (nie tylko z Solidarności czy KPN, ale i z PZPR – Gierka i Jaroszewicza również). Zamknięto prawie całekierownistwo Solidarności. Jednak sporo członków i sympatyków umknęło Służbie Bezpieczeństwa, przez co Jaruzelski miał kłopot, bo niezłapani natychmiast zaczęli działać w podziemiu.

Miała się nie przelać „już ani jedna kropla polskiej krwi”

Starsi pamiętają, młodzi – śmiem wątpić. Zatem przypominam, że Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by nie przelała się „już ani jedna kropla polskiej krwi”. Przelała się. I to nie jedna. Było strzelanie do strajkujących w KWK „Manifest Lipcowy”. Preludium, manewry przed pacyfikacją KWK „Wujek”? Użyto broni.

Alojzy Pietrzyk (ten, który przyczynił się do upadku rządu Hanny Suchockiej) tak mi opowiadał o pacyfikacji w Jastrzębiu-Zdroju:

To cud, że wtedy nikt nie został zabity. Przypomnę, że na „Manifeście” strajkowało ok. dwóch tysięcy górników. Po tym, jak czołgi trzykrotnie atakowały bramę, pluton specjalny ZOMO zaczął do nas strzelać ostrą amunicją. Do dziś mam w głowie świst latających kul. Pięciu z nas było rannych. Z jednej strony można założyć, że władza chciała przesłać ostrzeżenie do wszystkich strajkujących. Tym strzelaniem na „Manifeście” mówiła im: dajcie sobie spokój, przestańcie strajkować, bo jak nie, to może się to źle skończyć. Z drugiej strony – przecież zomowcy strzelali, wystarczyło, że kula poszłaby parę centymetrów w lewo czy w prawo, w górę albo w dół, i byliby zabici. To, co się stało na „Wujku”, potwierdza tezę, że strzelano z premedytacją, żeby tym strzelaniem wystraszyć strajkujących w innych zakładach. Może chcieli mniej zabić, ale zabić? Nie wiem. Wiadomo, że zabili...

Niewiele brakowało, gdyby opór strajkujących w Hucie „Katowice” był bardziej stanowczy, to doszłoby do powtórki z „Wujka”. ZOMO i 10. Sudecka Dywizja Pancerna (do dziś pamiętam, jak drżały szklanki na stole, gdy czołgi jechały na Dąbrowę Górniczą, kilkaset metrów od mojego mieszkania) były gotowe do akcji.

Po latach tak tę (na szczęście bez ofiar w ludziach) sytuację komentował do mnie Lech Wałęsa:

– Cała ta operacja była zaplanowana wojskowo. Gdy mnie internowano, dzwonił do mnie jakiś generał, nie pamiętam już jego nazwiska, i mówił o tym, że jeśli hutnicy nie przerwą strajku, to będzie pacyfikacja Huty... Więc mówię temu generałowi, że jeśli użycie siły może spowodować czyjąś śmierć, to ja, Lech Wałęsa, jestem do dyspozycji. Jadę na Hutę, rozmawiam z ludźmi i gwarantuję, że ich wyprowadzę z Huty i nie będzie żadnego strzelania. Na to ten generał odpowiada: pan sobie żartuje, to jest stan wojenny! I daje do zrozumienia, że komuniści w swych rachunkach przewidzieli ofiary...".

3 grudnia roku 1981 r. rozpoczął się upadek PRL?

Władza przywracała porządki według własnego postrzegania ich definicji. Często wybierała, zgodnie z etyką Jaruzelskiego, „mniejsze zło”. Na celowniku znalazły się również media, wielce przesiąknięte ideami „karnawału Solidarności”. Pozamykano prawie wszystkie redakcje. Do działających dobrano odpowiednio ideologicznie pewne zespoły. Wydawano je w mocno okrojonych składach, skompletowanych z zaufanych dziennikarzy.

W poniedziałek w kioskach były tylko „Trybuna Ludu” i „Żołnierz Wolności”. Wydawanie innych tytułów zostało zawieszone. Bodaj 16 grudnia wznowiono wydawanie wojewódzkich organów prasowych PZPR. Wydawały ją mocno okrojone zespoły, skompletowane z zaufanych dziennikarzy. Władza wojenna dała pozostałym dziennikarzom spędzić czas, fundując im na swój koszt urlopy.

Po nowym roku zaczęła oceniać, kto nadaje się do pracy w nowych warunkach społeczno-politycznych, a komu trzeba powiedzieć „do widzenia”. Rozpoczął się czas weryfikacji. Jednym nie przedłużono umów o pracę. Innych z niej zwolniono. Jedni i drudzy otrzymali od władzy wojskowo-partyjnej, na pamiątkę, tzw. wilcze bilety.

Zatrudnienie i możliwość pracy w mediach monopolisty – partyjnej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej „Prasa-Książka-Ruch” – straciło 1,2 tys. dziennikarzy. Rozwiązano 21 redakcji. Zlikwidowano też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich… Po dekadach można zaryzykować tezę, że wprowadzając stan wojenny, gen. Jaruzelski zainicjował upadek PRL. Zgadzacie się?

Sonda
Czy wprowadzając stan wojenny, gen. Jaruzelski zainicjował upadek PRL?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki