"Dobre półtora roku po ogłoszeniu przez kanclerza (Olafa Scholza) „punktu zwrotnego” (Zeitenwende) nadal nie jest powszechnie rozumiane, jak poważna jest sytuacja polityczna na świecie" - wskazał portal, wymieniając wojnę Rosji z Ukrainą, sytuację na Bałkanach Zachodnich i atak palestyńskiego Hamasu na Izrael.
Minister Pistorius ostrzegł niedawno przed niebezpieczeństwem wojny w Europie i wezwał do dalszej modernizacji Bundeswehry. "Musimy być gotowi do obrony. A także przygotować do tego Bundeswehrę i społeczeństwo" – stwierdził.
Pistorius zwiększa presję na naprawienie niedociągnięć Bundeswehry. Ale istnieje przepaść między jego ambicjami a tym, co może zrealizować. Najpopularniejszy polityk w kraju ryzykuje, że obieca więcej, niż jest w stanie zrealizować - konstatuje "Spiegel".
Portal zauważa, że "jeśli chodzi o pieniądze, istnieje szczególnie duża rozbieżność między oczekiwaniami a rzeczywistością". Wkrótce po objęciu urzędu Pistorius zażądał dodatkowych 10 mld euro rocznie do budżetu swojego resortu. "Oprócz dotychczasowych 50 mld euro i niezależnie od specjalnego funduszu w wysokości 100 mld euro, który Bundestag zatwierdził po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jednak budżet na 2024 r. przewiduje zaledwie 1,7 mld euro więcej". To porażka ministra - stwierdza.
"Pistorius traktuje swoje zadanie poważnie. Chce uzbroić żołnierzy. Ale inni decydują o pieniądzach". "Spiegel" wymienia ministra finansów Christiana Lindnera i kanclerza Scholza, który "odmawia odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Niemcy mogą stale inwestować 2 proc. PKB w obronność".
"Jest to fatalne - zarówno pod względem polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej" - czytamy. "Jeśli Bundeswehra nie ma konkurować o pieniądze ze żłobkami i szpitalami", rząd SPD, Zielonych i FDP "musi zapewnić więcej". O tym, "czy Niemcy sprostają "Zeitenwende", zadecyduje wzmocnienie ich sił zbrojnych".
Niemieckie problemy i plany na armię
Niemiecki minier obrony Boris Pistorius nazywany w kręgach politycznych „czerwonym szeryfem”, ma nie lada trudne zadanie do zrealizowania. Od objęcia urzędu ministra zapowiadał wzmocnienie armii, ponieważ jest to w zasadzie ostatni możliwy moment by to zrobić. Niemcy mogą zaklinać rzeczywistość ale konflikt na Ukrainie, wojna w Izraelu, ambicje Chin czy inne zagrożenia pokazują, że „strategiczna pauza” się skoczyła w polityce międzynarodowej. A Niemcy muszą być przygotowane na zagrożenia, ponieważ mają ambicję przewodzić w Unii Europejskiej, nie mówiąc o ogromnej roli tego kraju w Europie.
W kwietniu minister Pistorius zapowiedział zakup uzbrojenia i tym samym zmniejszenie biurokracji, by jak najszybciej skupić się na pozyskaniu sprzętu wojskowego. Mimo tego jak zwraca uwagę prasa niemiecka dostawy amunicji i sprzętu dla wojska ślimaczą się.
W badaniach społecznych widać chęć przeznaczania więcej pieniędzy na obronę. W badaniu opublikowanym na Wissenschaftler der Hochschule für Wirtschaft und Recht Berlin (HWR Berlin) badani Niemcy opowiedzieli się za zwiększeniem budżetu obronnego, który mógłby wzrosnąć o 11,5 miliarda euro czyli około 20%. Poza tym, badani wyrazili otwartość na wzrost podatków czy innych obciążeń, które sfinansują zwiększenie bezpieczeństwa narodowego, a także zwiększenie armii o 25%.
To tylko pokazuje, że niemieckie społeczeństwo jest gotowe przeznaczać więcej na bezpieczeństwo, problem tylko rozbija się o pieniądze… które są kluczowe w tej kwestii. W sierpniu niemiecki rząd wycofał w projekcie ustawy budżetowej zobowiązanie do przeznaczenia 2% PKB na obronność i zamiast tego wpisano zobowiązanie się do osiągnięcia celu 2% PKB średnio w okresie pięciu lat. Za co był krytykowany przez ekspertów, ponieważ Niemcy od dawna obiecywały zwiększenie wydatków i zobowiązanie się na szczycie NATO w Wilnie, to przeznaczania tych 2% PKB na obronność. Miesiąc temu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w wywiadzie wezwał Niemcy do zwiększenia wydatków na obronę, mówiąc że „w czasie zimnej wojny, gdy rządzili Konrad Adenauer lub Willy Brandt, wydatki na obronę stanowiły od trzech do czterech procent produkcji gospodarczej w RFN”.
Jak można się domyśleć, kwestia braku zwiększenia wydatków na obronne w Niemczech była powiązana z polityką ciecia wydatków, jednak obiektywnie wydatki na armię będą zwiększone ale nie na tyle jakie są potrzeby armii. Co nie zmienia, faktu że nadal Berlin nie wydaje tyle ile powinien, oczywiście są to kwoty większe niż wydaje Polska na obronne. Według Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW) Bundeswehra jest niedofinansowana o co najmniej 394 mld euro w porównaniu ze standardami NATO
Minister obrony zdaje sobie także sprawę, że po przekazaniu pewnej ilości uzbrojenia i zapasów, magazyny Bundeswehry są nadszarpnięte, dlatego są potrzebne pieniądze na ich uzupełnienie. Kilka dni temu minister Pistorius mówił, że wojsko musi szybko osiągnąć gotowość bojową, by przygotować się do wojny i być zdolne do obrony kraju, jednak będzie to wymagało poważnego przemyślenia do czego służy Bundeswehra – jak mówił minier.
Zwrócił także uwagę, że lata oszczędności na armii nie mogą być naprawione w kilkanaście miesięcy - "nie możemy tego nadrobić w ciągu 19 miesięcy (...) dwie trzecie ze specjalnego funduszu wojskowego o wartości 100 miliardów euro, który kanclerz Olaf Scholz ogłosił w zeszłym roku w swoim przemówieniu o Zeitenwende, jest obecnie związane umowami. Problem polega na tym, że kontrakty nie oznaczają automatycznie produkcji i dostaw - wszystko to wymaga czasu”.
Eksperci w Niemczech zwracają jednak uwagę, że ogromne zapowiedzi ministra i plany reform są płytkie i ministerstwo i armia mają się zajmować wprowadzaniem drobnych poprawek zamiast obecnych reform – jak pisało Deutsche Welle. Zwraca się także uwagę na zbyt dużą liczbę oficerów w stosunku do liczebności armii, przez co jest za mało żołnierzy, a i chętnych do armii także brakuje i co się z tym wiąże planem zwiększenia liczebności armii do 203 tys. do roku 2031.
Nie mówiąc o tym, że Niemcy po doświadczeniach wojennych z II wojny światowej z natury są pacyfistycznie nastawieni i nie mogą sobie wyobrazić „silnej armii” i bycie gotowym do wojny, bo to się kojarzy z czasami III Rzeszy.
Nie zmienia to jednak faktu, że pieniądze na armię są konieczne i minister w porwaniu do swojej poprzedniczki zdaje sobie z tego sprawę i dopóki będzie ministrem obrony będzie dążył do naprawy kondycji Bundeswehry, ponieważ jest na to ostatnia chwila, bo jak zwraca uwagę Thorsten Jungholt w „Die Welt” - „Bundeswehra jest daleka od osiągnięcia stanu gotowości do obrony, co zaczynają dostrzegać partnerzy w NATO”.
PM/PAP