Od dawna mówiło się o tym, że polscy dowódcy nie są zadowoleni ze współpracy z ministrem obrony narodowej, Mariuszem Błaszczakiem. Odkąd szef resortu obrony obarczył ich odpowiedzialnością za brak odpowiedniej reakcji po uderzeniu rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą. Od tamtej pory relacje pomiędzy wojskowymi a szefem MON miały być chłodne. 10 października obaj dowódcy poinformowali, że złożyli dymisje. To odbiło się szerokim echem w debacie publicznej i stało się tematem nr jeden w polskiej polityce. Głos zabrał m.in. Donald Tusk, który zaapelował do żołnierzy o zachowanie zimnej krwi, a jednocześnie zwrócił się z prośbą do prezydenta Andrzeja Dudy, by ten przedstawił stan polskiego wojska. Tego samego dnia poznaliśmy następców generałów. Andrzej Duda 10 października powołał generała broni Wiesława Kukułę na Szefa Sztabu Generalnego, natomiast generała dywizji Macieja Klisza na Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Sprawę odejścia generała Rajmunda Andrzejczaka i generała broni Tomasza Piotrowskiego ostro skomentował generał Leon Komornicki. Gość Karola Plewy w programie "Raport" nie ma żadnych wątpliwości, że takie zachowanie zostanie odnotowane przez rosyjską machinę propagandową. - To jest rzecz, która nie powinna mieć miejsca. Jeśli tak - to tę dymisję należało złożyć tuż po rozstrzygnięciu wyborów. Co, siły zabrakło, cierpliwości zabrakło? Czy zdarzyło się coś takiego, co panów generałów szczególnie uraziło? Ich osobiste ambicje? A nie liczy się dobro wojska? - pytał generał Leon Komornicki.