Według estońskiej policji i straży granicznej, grupa około dziesięciu uzbrojonych mężczyzn w mundurach, które nie odpowiadały umundurowaniu straży granicznej, poruszała się wzdłuż drogi, a następnie ustawiła się prostopadle do niej. „W piątek [przyp. red. 10 października] nasze patrole przez cały dzień obserwowały, że aktywność po stronie rosyjskiej w rejonie Saatse była znacznie intensywniejsza niż zwykle. Widzieliśmy różne grupy zbrojne przemieszczające się wzdłuż granicy i w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Sądząc po ich mundurach, z pewnością nie byli to strażnicy graniczni”– oświadczył dowódca straży granicznej, Meelis Saarepuu, cytowany przez serwis Delfi. Jak mówił dalej:
„Na początku poruszali się poboczem, ale w pewnym momencie utworzyli linię w poprzek drogi. Dla nas stanowiło to ewidentnie zagrożenie. Zatrzymaliśmy pojazdy po obu stronach Saatse Boot i poinformowaliśmy kierowców o sytuacji, ostrzegając ich o patrolach w okolicy. Większość kierowców pojechała dalej, choć niektórzy zawrócili. Straż graniczna zwróciła się do strony rosyjskiej z prośbą o informacje na temat tego, co dzieje się w okolicy. Odpowiedzieli, że nic się nie dzieje, że to całkowicie rutynowe działania. Dla nas była to sytuacja zagrożenia, w której musieliśmy podjąć decyzję o tymczasowym zamknięciu drogi przechodzącej przez Saatse Boot” – powiedział Saarepuu.
Według Kuntera Pedoskiego, dowódcy operacyjnego południowej prefektury Estonii,
„Rosyjscy strażnicy graniczni rutynowo patrolują obszar w pobliżu Saatse, ponieważ leży on na ich terytorium. Jednak dzisiaj [przyp. red. 10 października] zauważyliśmy znacznie większy ruch niż zwykle” – powiedział Pedoski w rozmowie z ERR.
Estońskie media opublikowały nagrania wideo, na których widać zamaskowanych mężczyzn z karabinami. Rosja, zapytana o incydent, określiła go jako rutynowe czynności, co nie uspokoiło estońskich władz.
Minister spraw wewnętrznych Estonii Igor Taro poinformował, że najnowsze informacje sugerują, że tajemniczy przybysze opuścili już ten obszar. Stwierdził, że nie ma nic niezwykłego w obecności uzbrojonych rosyjskich strażników granicznych w Bucie Saatse: „Jest tam kontrola graniczna i oczywiście są uzbrojeni”. Ale nowością jest to, że uzbrojony oddział rosyjski stanął na środku drogi przechodzącej przez But Saatse, powiedział Taro, rosyjscy strażnicy graniczni nigdy wcześniej czegoś takiego nie robili.
Stwierdził, że priorytetem musi być teraz dokończenie budowy obwodnicy dla tego obszaru, aby w przyszłości nie mogły się ziścić najgorsze scenariusze:
„Nie chcę, żeby ktoś przejeżdżający przez But Saatse wylądował na przykład w więzieniu w Pskowie z powodu takiej sytuacji”.
Przejście graniczne Saatse, położone około 60 km na wschód od miasta Voru, jest specyficznym odcinkiem drogi, który na długości około 1 km przebiega przez terytorium Rosji, łącząc miejscowości Lutepaa i Sesniki. Estończycy mogą korzystać z tej drogi bez zezwolenia, pod warunkiem, że nie zatrzymują się na rosyjskim obszarze.
Obecną sytuację w Saatse Boot określił jako „spokojną”, podobnie jak na reszcie granicy: „Nie ma bezpośredniego zagrożenia wojną. Estońskie Siły Obronne stale to potwierdzają. Incydent w Saatse Boot nie zmienił sytuacji”.
Zamknięcie przejścia Saatse i zagrożenia dla podróżnych
Meelis Saarepuu podkreślił, że często zdarza się, iż ludzie ignorują ten zakaz, zatrzymując się np. w celu zrobienia zdjęcia. „To terytorium Federacji Rosyjskiej, a zachowanie tamtejszych służb jest nieprzewidywalne” – ostrzegł Saarepuu. W związku z zaistniałą sytuacją, pojazdy są kierowane na trasę objazdową.
Rosjanie prowokują
Widać wyraźnie, że Rosjanie nie zamierzają przestać jeśli chodzi o prowokacje. Ostatnie incydenty z samolotami przekraczającymi przestrzeń powietrzną państw NATO oraz seria dronów nad kluczowymi obiektami infrastruktury krytycznej, zagłuszania sygnału GPS, oraz teraz dziwne zachowanie rosyjskich żołnierzy na granicy estońsko-rosyjskiej wskazuje na dalszy etap wojny hybrydowej przeciwko NATO i badanie jak działają służby państw NATO-owski tworząc tym samym paranoje niepokoju.
Rosja małym kosztem tworzy niepokój, by przekierować zainteresowanie krajów Zachodnich na swoje bezpieczeństwo, porzucają wsparcie dla Ukrainy. Rosja małym kosztem angażuje siły państw Sojuszu, jednocześnie badając teren na ile może sobie jeszcze pozwolić. Jest to w zasadzie tekst reakcji dla NATO jak sobie radzić w takich sytuacjach. Państwa Sojuszu powinny przestań myśleć w kategoriach pokoju, ale wojny, którą Rosja toczy z NATO testując reakcje.
Kraje bałtyckie przygotowują się na plan ewakuacji
Według agencji Reuters, Estonia, Łotwa i Litwa opracowują plany awaryjne, które obejmują ewakuację setek tysięcy ludzi w przypadku rosyjskiej koncentracji sił lub ataku. Jest to odpowiedź na ogromne wydatki wojskowe Rosji i jej inwazję na Ukrainę.
Renatas Pozela, szef litewskiej straży pożarnej i jeden z głównych twórców planów ewakuacyjnych, wskazuje na konieczność przygotowania się na różnorodne scenariusze. „Możliwe, że zobaczymy potężną armię wzdłuż granic krajów bałtyckich, której oczywistym celem będzie zajęcie wszystkich trzech krajów w ciągu trzech dni do tygodnia” – powiedział Pozela agencji Reuters. Oprócz bezpośredniej inwazji, rozważane są również inne zagrożenia, takie jak:
- Sabotaż środków komunikacji lub transportu, który mógłby sparaliżować kluczowe infrastruktury.
- Masowy napływ migrantów, destabilizujący sytuację społeczną i polityczną.
- Niepokoje społeczne wśród mniejszości rosyjskojęzycznych, które mogłyby być wykorzystane do wewnętrznego osłabienia państw.
- Fałszywe wiadomości (fake newsy), mające na celu wywołanie masowej paniki i ucieczki ludności.
Według Pozeli, planowana jest ewakuacja około 400 tys. osób, czyli połowy ludności zamieszkującej tereny w promieniu 40 km od granic z Rosją i Białorusią. To ogromne przedsięwzięcie logistyczne wymaga precyzyjnego planowania i koordynacji.
Tymczasem Łotwa nakazała opuszczenie kraju ponad 800 obywatelom Rosji. Wszyscy obywatele Rosji, którzy chcieli kontynuować legalny pobyt na Łotwie, musieli do 30 czerwca 2025 roku uzyskać status rezydenta długoterminowego UE, udowodnić znajomość języka łotewskiego oraz przejść specjalne kontrole łotewskich służb. Kto tego nie zrobił - musi wyjechać. Jak napisał serwis Belsat, nowe wymogi dotyczyły około 30 tys. obywateli Rosji. Część z nich – około 2600 osób – dobrowolnie opuściła kraj.
Brytyjskie samoloty patrolują granicę z Rosją: Pokaz siły NATO na wschodniej flance
W sobotę (11 października) brytyjskie siły powietrzne (RAF) poinformowały o przeprowadzeniu wspólnej misji patrolowej. Wzięły w niej udział dwa zaawansowane brytyjskie samoloty patrolowe oraz amerykański tankowiec. Misja ta odbyła się na granicy państw NATO z Rosją, Białorusią i Ukrainą. Jak podkreślono w komunikacie, było to „pokaz transatlantyckiej jedności sojuszników”. Celem działań jest zwiększenie świadomości operacyjnej sił zbrojnych NATO i odstraszenie potencjalnych agresorów.
John Healey, brytyjski minister obrony, podkreślił znaczenie tej operacji. „Była to ważna wspólna misja z naszymi sojusznikami z USA i NATO” – przekazał. Dodał również, że działania te nie tylko dostarczają cennych informacji wywiadowczych, ale także stanowią „silny sygnał jedności NATO dla (prezydenta Rosji Władimira) Putina i naszych przeciwników”. Misja jest bezpośrednią odpowiedzią na rosnącą aktywność Rosji w regionie, w tym incydenty z rosyjskimi dronami i samolotami naruszającymi przestrzeń powietrzną Polski, Rumunii i Estonii.
Patrole te są częścią szerszych działań NATO mających na celu wzmocnienie obrony w obliczu napięć geopolitycznych. Sojusz Północnoatlantycki konsekwentnie reaguje na prowokacyjne działania Rosji, wysyłając jasny komunikat o swojej gotowości do obrony terytorium państw członkowskich. Zwiększona obecność wojskowa i wspólne ćwiczenia mają na celu zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa w regionie.
