Spis treści
- Plany i doniesienia
- Niemieckie obawy a plany USA
- Globalny Przegląd Rozmieszczenia Sił: Co to oznacza dla Europy?
- Scenariusze redukcji: Od symbolicznych zmian po poważne cięcia
- Niemiecka dyplomacja w akcji: Jak Berlin zabiega o amerykańskie wsparcie?
- Osobiste relacje kluczem do sukcesu?
- Wycofają czy nie wycofają?
Od początku tego roku temat potencjalnej redukcji wojsk amerykańskich w Europie stał się przedmiotem intensywnych dyskusji w kręgach politycznych, wojskowych i medialnych. Zmiany w polityce zagranicznej USA, szczególnie po objęciu prezydentury przez Donalda Trumpa, oraz przesunięcie strategicznych priorytetów w kierunku regionu Indo-Pacyfiku i rywalizacji z Chinami, wywołały spekulacje na temat możliwego ograniczenia amerykańskiej obecności wojskowej na Starym Kontynencie.
Plany i doniesienia
Włoska agencja informacyjna ANSA w styczniu podała, że w otoczeniu prezydenta Donalda Trumpa zyskuje popularność idea wycofania ok. 20 tys. amerykańskich żołnierzy z Europy, co stanowiłoby około 1/5 kontyngentu stacjonującego w ramach NATO, zarówno w formie stałej, jak i rotacyjnej. Propozycja ta miała być częścią planu zmuszającego europejskich sojuszników do zwiększenia wydatków na obronność do 5% PKB. W lutym oliwy do ognia dolał sekretarz obrony USA Pete Hegseth, który podczas wizyty w Europie stwierdził, że „obecność wojsk amerykańskich w Europie nie będzie trwać wiecznie”, wywołując niepokój w stolicach europejskich. W odpowiedzi minister obrony Niemiec Boris Pistorius zaapelował o przedstawienie przez USA konkretnego planu działań, aby umożliwić planowanie na wypadek redukcji. Podobne stanowisko wyraził fiński minister obrony Antti Hakkanen.
W kwietniu serwis Military.com informował o planach redukcji US Army z 450 tys. do 360–420 tys. żołnierzy, co mogłoby przełożyć się na ograniczenie obecności w Europie. Cięcia miałyby wynikać z priorytetu Indo-Pacyfiku i mniejszej roli ciężkich formacji lądowych. W tym samym miesiącu NBC News doniosło o rozważaniach Pentagonu dotyczących wycofania 10 tys. żołnierzy z Europy Środkowej, w tym z Polski i Rumunii. W Polsce doprowadziło to do pewnego szoku i podkreślano, że „takie rozmowy nigdy się nie toczyły”. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz i prezydent Duda podkreślali zapewnienia Hegsetha z lutego, że obecność USA w Polsce nie jest zagrożona.
W maju ambasador USA przy NATO Matthew Whitaker zapowiedział, że rozmowy o redukcji wojsk USA w Europie rozpoczną się jeszcze w 2025 roku, po szczycie NATO w Hadze w czerwcu. Podkreślił, że USA utrzymują codzienny kontakt z sojusznikami, zapewniając, że „nie będzie żadnych niespodzianek ani luk w strategicznych ramach Europy”. Whitaker unikał potwierdzenia konkretnych planów, mówiąc, że „nic nie zostało ustalone”. W lipcu Polska delegacja parlamentarna, w tym Paweł Kowal i Andrzej Grzyb, spotkała się w Waszyngtonie z przedstawicielami Kongresu i Pentagonu. Paweł Kowal stwierdził, że Polska rozumie możliwość redukcji wojsk USA w Europie, ale argumentował, że nie powinna ona dotyczyć Polski i wschodniej flanki NATO. Grzyb podkreślił dążenie do zwiększenia stałej obecności USA w Polsce.
W Europie stacjonuje od 90 do 100 tys. amerykańskich żołnierzy, a największy kontyngent znajduje się w Niemczech (ok. 35 tys.), znacząca liczba znajduje się w Polsce ok. 10 tysięcy. Dlatego też potencjalna decyzja o redukcji żołnierzy budzą obawy o bezpieczeństwo, szczególnie na wschodniej flance NATO. Kraje bałtyckie i Polska, postrzegające Rosję jako główne zagrożenie, aktywnie lobbują za utrzymaniem lub zwiększeniem obecności USA.
Niemieckie obawy a plany USA
Według doniesień Politico powołującego się na źródła w NATO, istnieje możliwość redukcji nawet 30% amerykańskich wojsk w Europie (ok. 30 tys. żołnierzy). Dlatego tez minister obrony Boris Pistorius udał się do Waszyngtonu, aby upewnić się, że Niemcy pozostaną w kręgu konsultacji. Po spotkaniu z sekretarzem obrony USA Pete’em Hegsethem podkreślił, że Berlin spodziewa się zmiany w amerykańskiej polityce.
„Już dwa lata temu wskazywałem, że Amerykanie w końcu będą robić mniej” – powiedział Pistorius dziennikarzom.
„Dotąd Europa mogła liczyć na ich większe zaangażowanie, ale musimy pamiętać, że USA mają własne interesy, zwłaszcza w regionie Indo-Pacyfiku i w ochronie szlaków handlowych” - mówił minister.
Globalny Przegląd Rozmieszczenia Sił: Co to oznacza dla Europy?
Według Politico w centrum dyskusji znajduje się Globalny Przegląd Rozmieszczenia Sił (Global Force Posture Review), prowadzony przez Pentagon. Ma on dostosować rozmieszczenie wojsk USA do zmieniających się priorytetów, takich jak rosnące napięcia w regionie Indo-Pacyfiku i presja na ograniczenie wydatków zagranicznych. Raport końcowy ma zostać opublikowany we wrześniu. Dla Europy może to oznaczać redukcję liczby amerykańskich żołnierzy na kontynencie.
Scenariusze redukcji: Od symbolicznych zmian po poważne cięcia
Aylin Matlé z Niemieckiej Rady Stosunków Międzynarodowych w rozmowie z Politico zauważyła, że bazy takie jak Ramstein służą nie tylko Europie, ale także projekcji siły USA na Bliski Wschód i częściowo Afrykę. Według niej prawdopodobnym wynikiem przeglądu Pentagonu będzie wycofanie około 20 000 żołnierzy wysłanych do Europy w 2022 r. po inwazji Rosji na Ukrainę, tym samym pozostanie nadal znacząca obecność USA, czyli około 90 000 a 100 000 żołnierzy. Redukcja ta, w administracji Trumpa, miałaby również znaczenie symboliczne, podkreślając kontrast z polityką Bidena.
Polecany artykuł:
Niemiecka dyplomacja w akcji: Jak Berlin zabiega o amerykańskie wsparcie?
Aby uniknąć kryzysu jak napisało Politico, Pistorius dąży do zapobieżenia niekontrolowanym zmianom.
„Chodzi o koordynację, by nie powstały luki w zdolnościach, jeśli Amerykanie wycofają coś, czego nie możemy szybko zastąpić” – powiedział w Waszyngtonie.
Według ustaleń serwisu Niemcy zintensyfikowały "dyskretną" dyplomację, promując stopniowe i przejrzyste podejście oraz podkreślając własne inwestycje w obronność. W czerwcu ogłoszono plany zwiększenia wydatków obronnych z 86 mld euro w 2025 r. do 153 mld euro do 2029 r., co odpowiada 3,5% PKB, zgodnie z celami NATO.
Osobiste relacje kluczem do sukcesu?
Według Matlé, te wysiłki przynoszą umiarkowane sukcesy. Kanclerz Friedrich Merz, minister Pistorius i szef MSZ Johann Wadephul aktywnie zabiegają o bliskie relacje z USA. Merz, który w lipcu rozmawiał z Trumpem, by zapewnić dostawy broni dla Ukrainy, odniósł sukces w utrzymaniu dobrych stosunków z Waszyngtonem.
Podczas wizyty w Białym Domu poruszył kwestię obecności wojsk USA, na co Trump odpowiedział, że Europa musi robić więcej, ale Niemcy „zaczynają działać”, a decyzje będą podejmowane „rozsądnie”. Berlin liczy, że takie widoczne zaangażowanie spotka się z odzewem, a osobiste zaangażowanie wpłynie na Trump, który kieruje się często bliskimi relacjami.
Wycofają czy nie wycofają?
Amerykanie dogłębnie analizują możliwość wycofania części swoich wojsk z Europy. Ujawnianie informacji dotyczących potencjalnej redukcji sił ma na celu wywołanie efektu wstrząsowego, aby skłonić Europę do poważniejszego traktowania własnej obronności. Redukcja wojsk wydaje się niemal pewna, a otwartą kwestią jest: termin, skala oraz wpływ na bezpieczeństwo Europy. Wycofanie żołnierzy z krajów takich jak Włochy, Wielka Brytania, Hiszpania, Belgia, Holandia, Portugalia, Grecja czy Turcja prawdopodobnie nie wpłynie znacząco na bezpieczeństwo kontynentu, ponieważ kraje te nie są bezpośrednio zagrożone ze strony Rosji. Obecnie priorytetem jest obrona wschodniej flanki NATO i konsekwentna polityka odstraszania, która ma skłonić prezydenta Rosji do gruntownego rozważenia jakichkolwiek planów ataku na którykolwiek kraj regionu.
Nie można jednak wykluczyć, że w przypadku braku woli Putina do zakończenia konfliktu na Ukrainie administracja USA może opóźnić redukcję wojsk lub nawet tymczasowo zwiększyć ich obecność na wschodniej flance, aby wywrzeć presję na Rosję. Podobne działania obserwowaliśmy w czasie napięć między Izraelem a Iranem, gdy USA przerzuciły dodatkowe siły na Bliski Wschód, by wzmocnić swoje stanowisko.
