Ta brytyjska pożyczka ma być spłacana z przychodów pochodzących z zamrożonych rosyjskich aktywów. Takie zapewnienie Zełenski przedstawił jeszcze przed tym, gdy szefowie resortów finansów UA i UK złożyli podpisy pod umową. „Wsparcie zdolności obronnych” kosztuje. Przez dwa pierwsze lata wojny państwa wspierające Ukrainę w walce z Rosją unikały określeń w rodzaju „kredyt”, „pożyczka”, „sprzedaż”. W tzw. przestrzeni informacyjnej dominowały pojęcie „przekazano”. Teraz w zmienionym tonie narracji w mediach pojawiają się określenia odpowiadające rzeczywistości.
Wołodymyr Zełenski: wojna kosztowała nas 320 miliardów dolarów
Ton transparentności przyjął także Wołodymyr Zełenski. Samymi darowiznami (choćby czołgów T-72 i PT-91) Ukraina nie mogłaby zbudować zdolności obronnych. 19 lutego Zełenski poinformował Ukraińców (i resztę świata) o tym, ile Ukraina wydała na prowadzenie wojny obronnej.
„Podczas trzech lat pełnoskalowej inwazji Rosji, Ukraina wydała 320 miliardów dolarów na zbrojenia. Z tej kwoty Stany Zjednoczone dostarczyły broń wartą 67 miliardów dolarów (…). Wojna kosztowała nas 320 miliardów dolarów. 120 miliardów to my, naród Ukrainy, 200 miliardów to USA i UE”. Jednym zdaniem: zachodni pakiet uzbrojenia dla Ukrainy był wart 320 mld USD.
Odnosząc się do amerykańskiego zaangażowania Zełenski stwierdził: „Łącznie USA przekazały nam do tej pory około 67 miliardów dolarów – tyle, ile otrzymaliśmy w postaci broni. Otrzymaliśmy dodatkowe 31,5 miliarda – to jest pomoc finansowa dla budżetu”.
Oczywiście inne liczby przedstawiają Stany Zjednoczone. Nie o to jednak chodzi w tym materiale, kto i za ile sprzedał cokolwiek Ukrainie, czy też udzielił pożyczek na funkcjonowania struktur państwowych w warunkach wojennych. Chciałbym przedstawić skrótowo sytuację finansową, w której obecnie znajduje się Ukraina. Jeśli ktoś jest ciekawe szczegółów, to polecam lekturę linkowanych źródeł. To przejdźmy do konkretów…

Ukraińska konstytucja nie określa limitu zadłużenia publicznego
Nawet, jakby takie wyznaczała, to byłby one zawieszone. Limity precyzowane są w innych aktach prawnych (np. w Kodeksie Budżetowym Ukrainy) co sprawia, że (de facto) Ukraina może się zadłużać tak długo, aż będzie miała od kogo pożyczać. Tym bardziej, że owe limitowanie jest zawieszone.
Przypomnę, że Konstytucja RP limituje maksymalny poziom długu publicznego na poziomie 60 proc. PKB. Minister finansów Ukrainy byłby szczęśliwy, gdyby dług publiczny (wewnętrzny i zagraniczny) był na takim poziomie.
Funkcjonowanie systemu państwowego Ukrainy (ochrona zdrowia, zabezpieczenia emerytalne, edukacja, policja, administracja państwowa itd.) nie byłoby możliwe nawet z donacyjnym wsparciem Zachodu. By system funkcjonował, rząd musiał pożyczać pieniądze na lewo i prawo. W styczniu 2025 r. Ukraina pozyskała 3,1 mld dolarów pomocy finansowej od partnerów międzynarodowych na sfinansowanie wydatków budżetu państwa.
Nic dziwnego, że relacja długu publicznego do PKB wynosi nieco ponad 90 proc. To prawie podwojenie stanu sprzed 24 lutego 2022 r.
W 2021 r. relacja długu publicznego do PKB wyniosła 49 proc. W 2022 r. wskaźnik ten gwałtownie wzrósł do 77,7 proc., a w 2023 roku – do 84,4 proc.
Patrząc na te wskaźniki należy pamiętać, że nie dotyczą one państwa źle zarządzanego, ale będącego w stanie wojny, kiedy gospodarka i ekonomia mają zgoła inne priorytety niż w czasach pokoju.
Z tego między innymi powodu pod koniec 2024 r. dług państwowy i gwarantowany przez państwo ukraińskie wynosił prawie 7 bln hrywien, czyli 166,99 mld USD.
„90 proc. długu państwa w stosunku do PKB, z czego trzy czwarte jest w walucie obcej. W normalnych warunkach, jeśli ten dług jest zaciągnięty na warunkach komercyjnych, to stanowi to znaczne obciążenie dla budżetu i gospodarki” – cytuje portal Gromadskie deputowanego Danyło Hetmancewa, szefa Komitetu Finansów Rady Najwyższej.
Czy to oznacza, że Ukrainie grozi finansowa katastrofa?
I tak. I nie. By stać się członkiem Unii, to dług publiczny kandydata nie może przekroczyć 60 proc. PKB. Dług publiczny Japonii wynosi 264 proc. PKB, Grecji 173 proc., a Włoch 142 proc. Zbankrutują te państwa? No, nie. Bo mają rozwinięte gospodarki funkcjonujące w warunkach pokojowych.
Ukrainie nie grozi bankructwo, dokąd Zachód udziela jej pożyczek. W przyszłym roku Kijów nie musi ich spłacać. Większość unijnych pożyczek udzielono na 25, a nawet i na 35, lat. Według informacji Ministerstwa Finansów Ukrainy oprocentowanie jest symboliczne: 2 proc. Znacznie wyższe – 7 proc. – życzy sobie Międzynarodowy Fundusz Walutowy (w 2024 r. pożyczył 2,4 mld USD).
Inaczej: teraz Ukraina pożycza, a za ćwierć wieku będzie się martwiła, jak spłacić zaciągnięte zobowiązania.
Wartość zadłużenia zmaleje za ćwierć wieku za sprawą inflacji
Wyjaśnia tę zawiłość Adrian Pantjuchow, ekonomista Ukraine Economic Outlook: „Z biegiem czasu rzeczywista wartość pozyskanych środków będzie spadać. Miliard dolarów pożyczony w 2022 r. będzie w rzeczywistości tańszy w 2032 r. Według ostrożnych szacunków, biorąc pod uwagę roczną inflację dolara na poziomie 2%, w ciągu dziesięciu lat ulegnie erozji ponad 20% wartości nominalnej długu”.
Słuszna ekspertyza, jednak 80 proc. nominalnego zapożyczenia Ukraina będzie musiała spłacić. Choć – nie można wykluczyć – że jakąś jego część (jak to było w przypadku Polski i zadłużenia po PRL) pożyczkodawcy darują Ukrainie.
Żeby tak się stało, to wojna musi się zakończyć trwałym (czy sprawiedliwym, to już jest dyskusyjne) pokojem. Trwałym na tyle, że Ukraińcy będą mogli w spokoju rozpocząć odbudowę z powojennych zniszczeń. A na nią trzeba będzie pieniędzy.
Kijów nie będzie w stanie prowadzić tego procesu wyłącznie w oparciu o wewnętrzne finansowanie (emisja obligacji, wzrost podatków, sprzedaż rozmaitych koncesji itd.).
Według szacunków Banku Światowego może to kosztować ok. 524 mld USD. Rok wcześniej koszty odbudowy BŚ szacował na 486 miliardów. Jeśli wojna nie skończy się w tym roku, to rachunek zwiększy się o kolejnych parędziesiąt miliardów dolarów. I, należy założyć, że zadłużenie Ukrainy również...