Władze w Manili twierdzą, że coroczne ćwiczenia "Balikatan" nie są skierowane przeciwko żadnemu zewnętrznemu agresorowi, zaś generał William Jurney, dowodzący siłami Korpusu Piechoty Morskiej USA na Pacyfiku, powiedział podczas poniedziałkowego briefingu dla mediów, że manewry "odbywają się w oparciu o porządek i prawo międzynarodowe". Do ćwiczeń, które zostały zaplanowane do 10 maja, dołączą Francja i Australia.
Żołnierze będą symulować odbijanie wysp okupowanych przez wroga w pobliżu Tajwanu oraz w zachodniej prowincji Palawan na Morzu Południowochińskim. Pekin skrytykował manewry, twierdząc, że zaostrzają napięcia i podważają stabilność w regionie.
Chiny roszczą sobie prawa do większości Morza Południowochińskiego, przez które przepływa handel morski wart ponad 3 biliony dolarów rocznie - przypomniała agencja Reutera. Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze orzekł w 2016 roku, że roszczenia Pekinu do akwenu, do którego pretensje zgłaszają także Filipiny, Brunei, Malezja, Wietnam i Tajwan, nie mają podstaw w prawie międzynarodowym. Chiny, które odrzucają to orzeczenie, zbudowały obiekty wojskowe na spornych atolach.
W ostatnim czasie dochodziło do incydentów na morzu, takich jak użycie przez chińskie siły bezpieczeństwa armatek wodnych wobec filipińskich rybaków. Władze w Manili kilkakrotnie oskarżały Chiny o blokowanie rybakom dostępu do łowisk leżących w strefie ekonomicznej Filipin, utrudnianie misji zaopatrzeniowych oraz celowe niszczenie środowiska naturalnego. Z kolei Pekin domagał się zaniechania "wtargnięć" na wody pod chińską jurysdykcją.
Rosnąca presja ze strony Pekinu niepokoi Filipiny i inne państwa, w tym USA, które potwierdziły zaangażowanie w obronę Filipin przed ewentualną agresją na Morzu Południowochińskim.
PAP