Przyjąłem, że jestem zainteresowany trzema modelami. Będę więc kupował (wirtualnie) po trzy sztuki z każdej kategorii.
TRZY LEGENDARNE REWOLWERY...
Rosyjsko-belgijski Nagant, popularnie zwanym „naganem” dobrze wyglądałby w kolekcji. Pasowałby do niej jakiś amerykański rewolwer. Chętnie kupiłbym brytyjskiego Webley’a. W znanym portalu aukcyjnym ich atrapy na plastikowe kulki, wiernie skopiowane, można kupić bez problemu. A oryginały?
Nagant 1916, kal. 7,62, stan dobry, sprawny itd. (wszystkie okazy muszą spełniać ten warunek, więc już się tego nie będę powtarzał). Za 3800 zł. Na marginesie: o tym rewolwerze wspomniał w przejmującej pieśni o zbrodni katyńskiej („17 września), że „nagana parzy stal” – enkawudowskich morderców. Sprostowanie: polscy oficerowie ginęli nie od kul naganta, ale Waltherów PP i PPK (7,65 mm). Dlatego Sowieci ukuli legendę, że to nie oni, ale Niemcy zamordowali polskich oficerów.
Z produkcji wojennej z lat 1942-1944 znalazłem, po paru minutach szperania, rewolwer Smith & Wesson Military & Police kal. 38 S&W – Victory. Czyli 0,357 cala, na milimetry – 9,12. Do kupna za 1650 zł. Niedrogo, bo wyprodukowano ich jakieś 6 mln sztuk.
Brytyjczycy mają prawie wszystko inne, rewolwery też. Webley Mk VI .455 to ostatni z „marków” tej marki. Wprowadzono go na stan armii JKM w 1915 r. To broń o łamanym szkielecie. Gdy się go złamało, to automatyczny wyrzutnik wywalał łuski z 6-nabojowego bębenka. Do 1932 r. pozostawał regulaminową bronią boczną oficerów, ale w użyciu był do lat 60. Notabene Webley’a zastąpił (wzorowany na nim) Enfield No.2, którego (z 1939 r.) można kupić za 1900 zł, a na Webley’a trzeba przyszykować 4200 PLN.
TRZY RÓWNIE LEGENDARNE PISTOLETY...
Kupiłbym, a jakże, naszego ViS wz.35. Ponadto: Parabellum P08 zwanego lugerem i japończyka – Nambu, bo jest bardzo podobny do pistoletu, którym posługiwał się Hermann Bruner (Hans Kloss miał chyba Walthera). To od końca. Nambu z 1944 r. kosztuje 4500 zł. Nambu Typ 14 (14-Shiki) podobno to strasznie delikatna i zawodna konstrukcja kalibru 8 mm, ale co mi tam – coś japońskiego trzeba mieć w kolekcji. Parabellum P08 (9 mm) to też nie jest broń, o której można powiedzieć, że jest doskonała. Z całą pewnością jest… śliczna i ma ogromny potencjał historyczny. Z 1910 r. kosztuje 5100 zł, a z 1937 – tylko 3400. Przyszła pora na VIS-a. „Bo na Tygrysy mają VIS-y”. Autor powstańczej piosenki, Józef Szczepański, chyba nie znał się na broni, albo zagalopował się w emocjach. Z 9-mm VIS-a można strzelić skutecznie w czołgistę, ale nie w czołg. Tak czy inaczej widać, że nasz pistolet owiany jest legendą. Zapewne za nią trzeba nieco zapłacić. Szukam. Mam. Za 12 800 zł. Prawie nówka.
TRZY TAKŻE LEGENDARNE KARABINY...
W tej kategorii wybór jest ogromny i trudno wybrać trzy sztuki do mojej kolekcji. Chwila namysłu. Wybrane: polski mauser, radziecki mosin i amerykański garand, żeby w zestawie był jeden karabin samopowtarzalny. Lecimy od końca.
M1; Garand – od nazwiska konstruktora, kal. 7,62x51mm (.308 Win.) Stan prawie jak z magazynu, za 12 800 zł. Podstawowa broń amerykańskiego piechura II wojny światowej. Ceniona, celna. Cecha charakterystyczna: po wystrzeleniu ostatniego naboju łódka (8-nabojowa) był automatycznie wylatywała w górę, z charakterystyczny dźwiękiem. Giwera na tyle sprawdzona, że jeszcze w wojnie koreańskiej była używana. Nie należy mylić z innym M-1; M1 Carbine (4400 zł)– zgrabnym, lekkim i zasilanym nabojem pośrednim kalibru 7,62 mm US Carbine, specjalnie opracowanym do tej broni.
Mosin wz. 1891. Karabin-legenda. Używany do 1945 r., a i później również, m.in. na wojnie ukraińskiej. Nieco starsi Czytelnicy mogą tę broń kojarzyć z wartownikami strzegącymi kopalnie, huty itd. Paradowali z mosinami. Karabin z rodowodem od belgijskiego Naganta, z tym zastrzeżeniem, że Rosjanie (carscy) nie wykupili licencji. W sprzedaży multum roczników od różnych producentów. Spodobała mi się sztuka z rosyjskiego arsenału w Iżewsku z roku 1908. Za 3200 zł. Pora na polski karabin, niemieckiego rodowodu. Kbk wz.29. Mały, zgrabny, produkowany w Radomiu od 1930 r. Na wyposażeniu kawalerii, ale także i saperów oraz artylerzystów. 8900 zł do wydania, a radość z posiadania czegoś takiego przerasta tę cenę…
KTO BOGATEMU ZABRONI?
Gwoli wyjaśnienia. Wybierałem broń w jak najlepszym stanie. Pewnie taką można kupić taniej, albo i drożej. Podane ceny nalezy uznać za orientacyjne. Można powiedzieć: taką, którą można byłoby użyć bez obawy o własne zdrowie. To policzmy, ile wydałbym na te zakupy. Nie liczę kosztów amunicji, kabur, bagnetów i temu podobnych dodatków. Wyszło prawie 60 tys. PLN. To nie koniec kosztów kompletowania podstawowej kolekcji gościa, który nie żałuje kasy na swoje nowe hobby. Kto bogatemu zabroni?
Już niebawem ciąg dalszy (wirtualnych) zakupów. Będzie o tym, jakie kupiłbym sobie pistolety maszynowe i coś cięższego – karabiny maszynowe, a może nawet i… czołg. Śledźcie Portal Obronny, chcący wkroczyć w światek kolekcjonerów broni historycznej, a nie posiadaczy najnowszych glocków czy innych współczesnych giwer!