Jak poinformował na serwisie X wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, w związku z ulewami, jakie przetaczają się nad Polską, polecił Dowództwu Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych zgromadzenie niezbędnego sprzętu i utworzenie Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego w Nisku. Po ostatniej klęsce żywiołowej i powodzi, jaka nawiedziła południe Polski we wrześniu ubiegłego roku, tego typu środki zapobiegawcze wydają się być niezbędne.
Szef MON dzień wcześniej, 7 lipca ogłosił, podniesienie gotowości brygad Wojsk Obrony Terytorialnej na terenach, gdzie może dojść do masywnych opadów. Zapewnił, że WOT gotowe są do działania. Przekazał, że również inne jednostki zostaną podniesione w stan gotowości.
Zaznaczył, że, oprócz WOT, również inne jednostki - wojska inżynieryjne zostaną podniesione w stan wysokiej gotowości związanej z prognozami atmosferycznymi.
Według IMGW we wtorek na południu kraju nastąpi początek intensywnych opadów deszczu, a w nocy z wtorku na środę - ich kulminacja. Instytut ostrzega przed gwałtownym wzrostem stanów wody.
W sytuacjach kryzysowych zazwyczaj wojewoda, czyli przedstawiciel rządu w terenie, prosi o wsparcie. Minister Obrony Narodowej może wydać zgodę na zaangażowanie żołnierzy i sprzętu. Wszystko to odbywa się w ramach tzw. systemu zarządzania kryzysowego, który opisuje ustawa o zarządzaniu kryzysowym.
Jeśli sytuacja jest wyjątkowo poważna i zostanie wprowadzony stan klęski żywiołowej, to obowiązuje ustawa o stanie klęski żywiołowej. Tam z kolei określono, że wojsko może przejąć część zadań ratowniczych, ochronnych i logistycznych, na przykład pomagać w ewakuacji ludzi, budować wały przeciwpowodziowe albo dostarczać żywność i wodę.
W praktyce wygląda to tak, że wojsko jest dodatkowym „ramieniem” państwa w sytuacjach, gdy służby cywilne, jak straż pożarna, policja czy pogotowie nie są w stanie poradzić sobie same. Żołnierze mają sprzęt, ciężki transport, śmigłowce, amfibie, więc są w stanie dotrzeć tam, gdzie inni nie dojadą.
