• 68 proc. Rosjan uważa, że wojna z Ukrainą zjednoczyła społeczeństwo; 22 proc. – że je podzieliła.
• 51 proc. Rosjan obawia się powszechnej mobilizacji, głównie kobiety i mieszkańcy prowincji.
• 67 proc. uznaje, że nie ma potrzeby ogłaszania drugiej fali mobilizacji.
• 44 proc. badanych wierzy, że po wojnie wzrośnie praworządność, 39 proc. przewiduje wzrost przestępczości.
• Rośnie zmęczenie wojną – przyznaje to 41 proc. społeczeństwa – ale niemal połowa chce „doprowadzić sprawę do końca”.
Czy rosyjskie niezależne sondaże są (względnie) wiarygodne?
Badania przeprowadzono na przełomie września i października 2025 r. na reprezentatywnej próbie 1610 osób. Ktoś może spytać: po co omawiać raporty badań przeprowadzanych w Rosji, skoro nie są wiarygodne? I tak, i nie. Narzędziem w tych badaniach są wywiady – wiele pytań, przeprowadzanych nie przez telefon, lecz twarzą w twarz, w domach respondentów.
Kto zna Rosję, ten wie, że od dekad społeczeństwo jest nieufne wobec tego rodzaju inicjatyw. Owszem, może nie jest już tak bojaźliwe, jak w czasach ZSRR, ale nadal nie brakuje obywateli, którzy obawiają się, że szczerość może przynieść im kłopoty. I tacy mówią to, co uważają za bezpieczne. Tę specyfikę trzeba mieć na uwadze, gdy analizuje się wyniki – nawet niezależnych – badań socjologicznych przeprowadzanych w Rosji. Są jednak ważnym wskaźnikiem nastrojów społecznych, z wszystkimi ograniczeniami metodycznymi.
Warto także pamiętać, że Centrum Lewady jest jednym z najczęściej cytowanych niezależnych instytutów w Rosji, choć funkcjonuje w specyficznym, dalekim od zachodnich standardów otoczeniu politycznym. Teraz więc przechodzę do omówienia raportów „Percepcja społeczna wpływu specoperacji na społeczeństwo” i „Obawy przed mobilizacją i postrzeganie jej konieczności: wrzesień 2025 r.”.

Co będzie się działo w Rosji, gdy skończy się wojna z Ukrainą?
Nader ciekawy jest pierwszy z sondaży – przede wszystkim dlatego, że do uzyskania ocen tematycznej kwestii wykorzystano pytania z ankiety przeprowadzonej w 1990 r. wśród weteranów wojny w Afganistanie.
„Czterech na dziesięciu respondentów uważało, że operacja specjalna uczyniła tych, którzy musieli ją znosić, odpornymi i odważnymi (43%), ale także okaleczyła ich dusze (41%). Co piąty respondent uważał, że uczyniła ich okrutnymi, skłonnymi do przemocy (19%) i nietolerancyjnymi wobec zła i niesprawiedliwości (17%). Jedenaście procent respondentów uważało, że uczestnicy operacji specjalnych stali się obojętni i cyniczni” – napisano w posondażowym raporcie.
Centrum Lewady postanowiło powtórzyć sondaż sprzed 25 lat nie tylko po to, by porównać wyniki współczesne z historycznymi. Idzie o to, że – i od czasu do czasu rozważa się o tym w prorządowych mediach – tak jak koniec wojny w Afganistanie skutkował negatywnymi konsekwencjami w społeczeństwie, tak i koniec SWO prawdopodobnie przyniesie podobne skutki.
Należy przypomnieć, że po tym, jak Związek Sowiecki wycofał się z Afganistanu, upadło nie tylko państwo radzieckie, ale zrodziła się zorganizowana przestępczość bazująca na „afganach” – weteranach Armii Radzieckiej z wojny w Afganistanie.
Co stanie się, gdy weterani wojny na Ukrainie powrócą do domów? Tu opinie społeczne są podzielone. 44 proc. uważa, że przez to wzrośnie praworządność i umocni się zgoda społeczna – to optymiści. A pesymiści, 39 proc., uważają, że demobilizacja weteranów spowoduje wzrost przestępczości i konfliktów. Jakich – tego raport nie wyjaśnia. Jeszcze jedno: 17 proc. respondentów „nie ma zdania”, czyli albo nie chce zgadywać, albo jest im to obojętne, co będzie się działo po powrocie żołnierzy z Ukrainy.
Rosjanie obawiają się ogłoszenia mobilizacji, ale boją się „na zapas”
Drugi raport nie dotyczy tego, co jest związane z zakończeniem wojny, lecz wręcz odwrotnie – z jej prowadzeniem. Precyzując: obaw przed mobilizacją powszechną. Za jej ogłoszeniem – co nie powinno dziwić – opowiadają się turbopatrioci i ci, którym z różnych powodów nie grozi zamiana ubrania cywilnego na mundur.
I tak 51 proc. Rosjan obawia się ogłoszenia powszechnej mobilizacji. To wzrost niepokoju o 17 proc. w stosunku do opinii wyrażanych w lutym 2024 r. Ubyło tych, którzy nie wyrażają obaw przed pójściem w kamasze. W lutym 2024 r. takich odważnych było 59 proc., teraz jest ich 43 proc. W sumie to i tak dużo, bo jesienią 2022 r., gdy prezydent Federacji Rosyjskiej ogłosił tzw. częściową mobilizację, nie bało się jej zaledwie 25 proc. Dwie trzecie było nią przestraszonych.
Najbardziej powszechnej mobilizacji obawiają się kobiety – co jest zrozumiałe i nie wymaga komentarza. Najmniej – ci, którzy uważają, że polityka władzy względem Ukrainy jest słuszna, oraz mieszkańcy Moskwy. Spyta ktoś: co ma Moskwa do wojny? A to, że moskwiczanie są najmniej liczni w szeregach (i okopach) sił wykonujących specjalną operację wojskową (SWO).
Moja osobista uwaga: na miejscu Rosjan nie bałbym się, że Putin ogłosi powszechną mobilizację. Gdyby zdecydował się na taki krok, przyznałby tym samym, że prowadzi z Ukrainą wojnę. Tymczasem w ujęciu rosyjskim agresja została zainicjowana jako operacja o charakterze wojskowo-policyjnym. W kilka dni miało być „po sprawie”. Stało się inaczej – i im dłużej trwa SWO, tym ciężej będzie Kremlowi przyznać, że prowadzi wojnę, a nie wyzwoleńczą krucjatę. Na te niuanse Kreml nie zważałby, gdyby Ukraińcy zaczęli skutecznie odbijać to, co Rosjanie na nich zdobyli, albo gdyby ukraińskie zagrożenie było dla Moskwy uznane za poważne.
Możliwe, że podobna ocena legła u podstaw tego, iż 67 proc. respondentów uważa, że „w najbliższych miesiącach nie ma potrzeby ogłaszania drugiej fali mobilizacji”. To wzrost o 6 proc. w ciągu roku. Tylko 11 proc. respondentów widzi taką konieczność.
Można więc stwierdzić, że Rosjanie obawiają się ogłoszenia mobilizacji, ale boją się „na zapas”. Dają temu wyraz, stwierdzając, że nie ma potrzeby jej ogłaszania. Warto pamiętać, że większość respondentów wcześniejszych sondaży popiera kontynuowanie SWO i jednocześnie opowiada się za pokojem. Tyle że za taki uważają sytuację, w której Rosja nie straci nic, co Ukrainie zabrała, Ukraina odda to, czego jeszcze rosyjskiej armii nie udało się zdobyć, Kijów przestanie hołubić neonazistów i nie przystąpi do NATO.
W omawianych badaniach wyszło, że 68 proc. Rosjan uważa, iż specoperacja zjednoczyła społeczeństwo, 22 proc. – że je podzieliła. Wśród zwolenników Putina odsetek przekonanych o zjednoczeniu wzrasta do 83 proc. 41 proc. respondentów przyznaje, że „zmęczenie wojną” w społeczeństwie rośnie, ale 47 proc. deklaruje, że trzeba „doprowadzić sprawę do końca”.
W porównaniu z badaniami sprzed 12 miesięcy liczba deklarujących pełne poparcie dla wojny spadła z 76 proc. do 64 proc., ale nie znaczy to, że władza rosyjska (chciałoby się powiedzieć: radziecka, skoro CCCP budzi w niej nostalgię) wojuje z Ukrainą wbrew woli społeczeństwa. Jest wręcz odwrotnie.
Polecany artykuł: