„Super Express”: – Wojna nie skończy się na Ukrainie. Polscy politycy powinni być zaniepokojeni – mówi w rozmowie z SE gen. Waldemar Skrzypczak. To znaczy, że Polska jest zagrożona ewentualnym konfliktem zbrojnym Rosji z Ukrainą. I co Pan na to?
Gen. Stanisław Koziej: – O, to mój student, nawiasem mówiąc, bardzo dobry student. Oczywiście, że Polska byłaby takim konfliktem zagrożona. I tu się zgadzam z gen. Skrzypczakiem. Uważam jednak, że dokąd Rosja nie podporządkuje sobie Ukrainy, dotąd Polsce bezpośrednio wojna nie grozi. Moskwa nie zdecyduje się na atak na NATO, dopóki będzie miała „pod pachą” na południowej flance, wycelowaną wprost w Moskwę, niezależną Ukrainę, która współpracuje z Zachodem. Gdyby Rosji udało się, w taki czy inny sposób, podporządkować sobie Ukrainę, to byłby to nie tylko sygnał, ale wręcz dzwon alarmowy dla Polski. Bylibyśmy wówczas zagrożeni z dwóch kierunków, zarówno z północnego, jak i z południowego, co bardzo pogorszyłoby nasze położenie strategiczne .
– Z przekazów w mediach wynika, że wojna Rosji z Ukrainą wybuchnie, tylko nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Pan uważa, że Putin jest tak szalony, żeby porywał się z motyką na Europę Zachodnią, na NATO, na USA?
– Putin rozgrywa scenariusze zimnej wojny. Sądzę, że nie chce wojny gorącej, bo widzi, że przez te ostatnie lata swojej prezydentury dawał sobie z powodzeniem radę z Zachodem w zimnej wojnie i krok po kroku realizował interesy strategiczne Rosji. Ale oczywiście szantażuje Zachód ryzykiem bezpośredniej wojny, zwłaszcza skrytej agresji podprogowej, poniżej progu wojny otwartej, a także błyskawicznej agresji ograniczonej pod parasolem tzw. doktryny „deeskalacji nuklearnej” przy pomocy taktycznej broni atomowej. Mogłyby tu wchodzić w grę głównie działania na kierunku państw bałtyckich, a może nawet takie, które zahaczałyby o Polskę dla zajęcia korytarza łączącego Kaliningrad z Białorusią, a właściwie z Rosją, bo teraz w istocie nie ma już niezależnej Białorusi.
– Wspomniał pan hipotetycznie o korytarzu. Były już w historii takie żądania i wiemy, czym się to skończyło…
– I takie dążenia są niebezpieczne dla pokoju. By jednak Putin decydował się na zbrojną akcję przeciwko NATO, nawet bardzo ograniczoną, np. dla uzyskania takiego korytarza, to mogłoby to nastąpić tylko wtedy, gdyby pojawiła się bardzo, ale to bardzo strategicznie korzystna sytuacja polityczna. Dziś takiej nie ma. Jest wręcz przeciwnie. Zachód jest skonsolidowany w wyniku neozimnowojennej presji Putina.
Wojna na Ukrainie. Gen. Koziej mówi, z jakim prawdopodobieństwem wybuchnie. Przerażające słowa
– Zacytuję pańskiego studenta: „Europa będzie uwikłana w wojnę, która swój początek będzie mieć na Ukrainie”. Jak można wciągnąć do wojny Europę? To nie lata 90. i Bałkany…
– Aby zdecydować się na wojnę z NATO, najpierw Rosja musiałaby podbić lub w inny sposób podporządkować sobie Ukrainę. Będąca obecnie faktycznie w stanie wojny z Rosją i współpracująca z Zachodem Ukraina szachuje swobodę działania rosyjskiego na kierunku zachodnim. Jakakolwiek poważna ofensywa na tym kierunku przeciwko NATO byłaby obarczona ogromnym ryzykiem. Natomiast mając podporządkowaną Ukrainę Rosja mogłaby w sprzyjających okolicznościach zdecydować się na ograniczoną interwencję zbrojną przeciw NATO, by potem metodą faktów dokonanych w negocjacjach podważyć jego solidarność, spróbować skłócić i podzielić na tle ewentualnej reakcji.
– A co temu mogłoby sprzyjać, że Moskwa zdecydowałaby się na takie działanie?
– Na przykład: zupełne uwikłanie USA w jakimś konflikcie w Azji, z Chinami, np. o Tajwan lub na Morzu Południowochińskim. Wówczas USA nie byłyby w stanie skutecznie reagować na rosyjskie działania, albo nie byłyby zupełnie zainteresowane angażowaniem się w europejski konflikt w lokalnej skali. Rosja mogłaby spróbować wykorzystać taką sprzyjającą sytuację: sama z siebie lub w koordynacji z… Chinami.
– Ale obecnie Stany nie są militarnie zaangażowane w jakikolwiek konflikt azjatycki?
– Jeszcze nie są. I dlatego mogą sobie pozwolić, jak widzimy, na bardzo duże, nie tylko polityczne, zaangażowanie w Europie. Dziś w niej w zasadzie tylko Stany są tą realną siłą, która podjęła grę z Rosją.
– Dlaczego Turcja, z armią w NATO nr 2 po US Army, nie zabiera głosu?
– Turcja swoje Rosji powiedziała. Pogroziła jej palcem stwierdzając, że gdyby doszło do agresji na Ukrainę, to będzie solidarnym i pewnym członkiem NATO. Z drugiej strony Turcja nie bardzo się angażuje w sprawę, bo prowadzi własną rozgrywkę z Rosją, na Kaukazie, w Syrii i możliwe jest, że wykorzystuje Moskwę w swojej rozgrywce z Ameryką. W mej opinii Turcja nie jest w NATO takim pewnym sojusznikiem, jak sama o sobie mówi.
– Gen. Roman Polko za najbardziej prawdopodobny kierunek ataku Rosji na Ukrainę uważa ten południowy, na Noworosję. To mogłoby prowadzić do rozbicia Ukrainy.
– Różne są scenariusze ewentualnej rosyjskiej agresji. Możliwa jest agresja podprogowa, nie będąca otwartą wojną, taka jaka jest prowadzona w Donbasie, czy wcześniej na Krymie. I ta jest najbardziej, moim zdaniem, prawdopodobna. Wtedy do Donbasu mogą być wprowadzone, jako „siły pokojowe” wojska rosyjskie, bo – na Donbas „napadnie” Ukraina. Taką podprogową agresją objęte może być też całe państwo i terytorium Ukrainy. Chodzi o zmasowaną cyberoperację, zamachy służb specjalnych, dywersyjne działania „zielonych ludzików” i „czarnych ludzików” typu ludzi z Grupy Wagnera, kampanię dezinformacyjną itp. dla doprowadzenia do przewrotu politycznego i zmiany władz państwowych. Otwartą wojną, gdyby miała nastąpić, to tu zgadzam się z gen. Polko, najbardziej zagrożone jest południowa Ukraina. Nie można wykluczyć w tych scenariuszach, wskutek różnych działań, podziału Ukrainy na dwa państwa, takiego na wschód od Dniepru, współpracującego z Rosją i drugiego – prozachodniego. Sądzę jednak, że na razie Putin będzie dążył do tego, by wymusić na Kijowie i Zachodzie, aby Ługańsk i Donieck uzyskały status autonomicznych republik w ramach państwa ukraińskiego. Wówczas mogłyby one Ukrainę dezorganizować od środka i blokować jej polityczny kurs na Zachód. Jeśli to mu się nie uda, wtedy może zdecydować się na agresję zbrojną, ale też najpierw raczej skrytą, podprogową i w ostateczności otwartą.
– I na koniec standardowe pytanie: jak pan ocenia obecne prawdopodobieństwo agresji, w tej czy innej formie, Rosji na Ukrainę?
– Agresja podprogowa, czyli skryta, zakamuflowana – na 60 procent. Agresja otwarta, ale terytorialnie ograniczona - na 40 procent. Agresja otwarta, na pełną skalę na całą Ukrainę - na 10 procent.