„Polityczne, gospodarcze i kulturowe uwarunkowania sprawiają, że Ukraina jest i będzie w przyszłości ważnym krajem w relacjach pomiędzy Unią Europejską a Rosją. Ukraina jest również krajem, który nadal stoi przed perspektywą wyboru jednej z dwóch opcji politycznych. Albo będzie kontynuować proces integracji ze strukturami europejskimi, albo zdecyduje się na drogę zbliżenia z Rosją. I właśnie z tego względu Ukraina będzie nadal przedmiotem politycznej gry, zarówno ze strony Rosji, jak i ze strony Unii Europejskiej” – stwierdzono w wymienionym raporcie. O tym, że już „dawno temu” polscy wojskowi szkolili ukraińskich, przypomniał Jarosław Rybak, publicysta militarny, w latach 2007-2010 rzecznik prasowy MON i BBN.
– Od 2014 r. w Klinice Psychiatrii, Stresu Bojowego i Psychotraumatologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie przeszkolono ponad stu ukraińskich psychologów i psychiatrów, którzy zajmują się weteranami cierpiącymi na PTSD. Co najmniej od 2016 r. Polacy szkolą żołnierzy ukraińskich. Możliwe, że nadal szkolą, tylko o tym teraz, szczególnie w sytuacji, która może skutkować agresją Rosji na Ukrainę, mało się mówi – podkreśla nasz rozmówca.
B. rzecznik MON i BBN przypomina, nieco zapomnianą, historię misji szkoleniowej na Ukrainie. Czy nadal szkolą? Może tak. Może nie. Jedyne co pewne w tej materii jest to, że w październiku 2016 r. MON potwierdziło, że taka misja miała, jak to się mówi, miejsce. Oficjalnie uczestniczyło w nim 18 specjalsów z Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu i oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Stacjonowali w okolicach miasta Kropywnycki (centralna Ukraina). – MON ujawniło, że nasi komandosi uczyli taktyki małych pododdziałów piechoty, strzelania oraz medycyny pola walki. Ministerstwo potwierdziło również, że jesienią 2016 r. ludzie z JWK szkolili ok. 50-osobową kompanię z 3. Pułku Wojsk Specjalnych Ukrainy – przypomina Jarosław Rybak.
Dodajmy, że dopiero w 2020 r. prezydent RP odznaczył lublinieckich specjalsów-nauczycieli. Bez fleszy i kamer i w...Kijowie. Szkolenia na Ukrainie prowadzili też żołnierze z 21. Brygady Strzelców Podhalańskich z Rzeszowa i 6. Brygady Powietrznodesantowej z Krakowa.
Wspomniany z początku raport BBN z roku 2010 jest bardzo wyważony w treści, wręcz trzeba go czytać między wierszami. Dlaczego nie przedstawiono wówczas sprawy „prosto z mostu”? Nasz rozmówca był przy tym, gdy ten dokument powstawał. – Trzeba pamiętać, jaka w Polsce była w roku 2010 sytuacja polityczna. W redakcji wersji materiału do publicznej prezentacji osłabiono – wyraźnie zdiagnozowane – zagrożenia ze strony Rosji. Zbyt „ostry” materiał spowodowałby bowiem protesty zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne – wyjaśnia Jarosław Rybak. Wersja analizy, którą przekazano m.in. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu była niejawna.
A niedawno europoseł Marek Migalski na Twitterze zamieścił taką opinię: