W opiniach analityków wojskowych dominuje pogląd, że zima zamrozi inicjatywy obu walczących stron. Prognozy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) w tym kontekście są odmienne od większości przewidywań/spekulacji. ISW podkreśla, że ukraińskie uderzenia prowadzone od sierpnia na tym odcinku frontu skutecznie zdegradowały rosyjskie linie zaopatrzenia na zachodnim brzegu Dniepru zmuszając siły rosyjskie do wycofania się na drugi brzeg. ISW nie ocenia, że walki zatrzymają się lub wejdą w pat z powodu zimowej pogody. Zima, zamarznięta rzeka, mogą sprawić, że Ukraińcom łatwiej będzie kontynuować ofensywę niż dzieje się to teraz. Instytut na wszelki wypadek zastrzega jednak, że „jeśli walki ustaną tej zimy, będzie to spowodowane wyzwaniami logistycznymi i kulminacją kilku kampanii po obu stronach”.
Przebieg ofensywy zależy jednak nie tylko od tego, że zimą będzie łatwiej przeprawić się przez Dniepr. Do jej prowadzenia armii ukraińskiej potrzebna jest broń i amunicja. W kwestii zaopatrzenia w amunicję wiele się dzieje. „The Wall Street Journal” podał, że USA prowadzą poufne negocjacje z Koreą Południową dotyczącą dostawy 100 tys. pocisków kalibru 155 mm. Jako, że Republika Korei od początku wojny na Ukrainie określa się za neutralną i deklaruje, że nie będzie dostarczała Ukrainie „broni śmiercionośnej”, pociski kupią Stany Zjednoczone dla swojej armii. Gdy do tego dojedzie, a nic nie wskazuje, by miało być inaczej, to Waszyngton podaruje je Ukrainie w ramach kolejnej transzy pomocy militarnej. 100 tys. pocisków do artylerii standardów NATO powinno starczyć Ukraińcom na „kilka tygodni”.
Broni i amunicji Ukrainie nigdy nie za wiele. Czy jednak zima i zaopatrzenie pozwolą im wyprzeć Rosjan z obronnych rubieży na lewym brzegu Dniepru? Zdaniem ISW tak. Zdaniem polskich ekspertów nie jest to takie pewne, jakby mogło wydawać się. Analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich uważają, że: „Przeniesienie linii styczności w obwodzie chersońskim na Dniepr sprawia, że prowadzenie (kontynuowanie) działań ofensywnych przez którąkolwiek ze stron będzie wiązało się z koniecznością sforsowania rzeki. Obecnie ani siły ukraińskie, ani rosyjskie nie mają jednak możliwości przeprowadzenia dużej operacji desantowej. W przypadku Ukrainy jej ewentualna realizacja w całości zależy od woli Zachodu, który musiałby dostarczyć wszystkie potrzebne środki. Należy więc przyjąć, że linia Dniepru może na dłuższy czas stać się granicą terytorium okupowanego przez Rosję…”.
Gen. broni SZ RP w rezerwie, b. dowódca Wojsk Lądowych, Waldemar Skrzypczak zapytany (7 listopada) na antenie Radia Wnet, stwierdził, że słabością armii ukraińskiej jest to, że nie koncentruje uderzenia na jednym odcinku frontu, ale je rozprasza. – Nie było takiego silnego uderzenia Ukraińców, które rozbiłoby i pogoniło armię rosyjską. (…) By przełamać obronę rosyjską, Ukraińcy muszą uderzyć pięścią, a nie palcami (…). Rosjanie organizują obronę na rzekach, na dogodnych rubieżach terenowych. Ukraińcy szukają kierunków na których mogą rozwijać uderzenie, przełamywać ich obronę, ale rosyjska obrona bardzo mocno stężała. W tej chwili na kierunku północnym nie ma żadnego powodzenia. Żadna ze stron nie prowadzi w tej chwili działań, które mogłyby doprowadzić do przełomu… Zdaniem wojskowego Ukraina powinna zwiększyć liczebność swojej armii. W kanale YouTube Igora Jankego gen. Skrzypczak wskazał, że Ukraina mogłaby to uczynić mobilizując mężczyzn zdolnych do służby wojskowej obecnie przebywających poza Ukrainą, w tym także i w Polsce.