Od kilku tygodni wojna na Ukrainie przeistoczyła się w pozycyjne walki. Żadna ze stron nie osiąga znaczących sukcesów i wiele wskazuje na to, że Władimir Putin przygotowuje się do kolejnych miesięcy agresji. Mało tego, zbrodniarz wojenny podpisał niedawno dekret z którego wynika, że rosyjska armia zwiększy liczbę żołnierzy do 1,3 miliona. Jednak zdaniem generała Waldemara Skrzypczaka taka decyzja jest tylko na "papierze", a w rzeczywiści bardzo trudno zmobilizować żołnierzy, tym bardziej, że straty podczas wojny na Ukrainie są znaczące. Zdaniem wojskowego, Putinowi może chodzić o to, by zastraszyć Zachód. Nie powinniśmy jednak lekceważyć tego, co się w Rosji dzieje.
- Decyzja jest zaskakująca, bo Rosjanie mają mocno wyczerpane zasoby ludzkie. Czy to jest dekret, który ma zbudować armię na papierze, czy w realu? W mojej ocenie Putin może mieć na papierze 1 320 000 żołnierzy, ale tylu ich mieć nie będzie, bo go nie stać na to po wyczerpującej wojnie z Ukrainą, która do dziś się nie skończyła - stwierdził generał Waldemar Skrzypczak w rozmowie z dziennikiem.pl.
Według wielu analityków Władimir Putin będzie chciał poczekać do wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, licząc na zwycięstwo Donalda Trumpa. Kandydat Partii Republikańskiej (przed nami prawybory) zapowiadał wcześniej, że wojnę na Ukrainie skończy w jeden dzień.